Przeszłość boli najbardziej.

102 7 3
                                    

Huk...Ból...

Tak wyglada śmierć? Otworzyłam oczy,widziałam Billa uciekającego przed policja,przedemną stanął jeden z funkcjonariuszy.Spojrzałam na swoje ramię krwawiło.Mimo to dzwięk strzału otumanił mnie.Policjant pomógł mi wstać i wyprowadził z domu. Odrazu podbiegli do mnie ratowanicy,rozejrzałam się dookoła pełno radiowozów i pogotowia. Przyjaciele byli opatrywani,czułam się jak w filmie.Takie widoki znałam do tej pory z telwizora.

-Proszę usiąść - Powiedział jeden z lekarzy.

Moja ręka została opatrzona,na szczęście to tylko małe draśniecie.W uszach już mi nie piszczało.

-Susanne - usłyszałam głos Beverly,kobieta szybko podbiegła do mnie i przytuliła. -Boże jak ty wygladasz - obejrzała dokładnie moją twarz.

-Napewno lepiej niż ty - rzekłam sarkastycznie. Zaśmiałyśmy sie obie.-byłaś już u Bena ?

Pokiwała przecząco głową.

-To na co czekasz chodź - poszłyśmy w strone karetki.

W środku leżał Ben,reszta stała wokół niego, a ratownicy kończyli opatrywać przyjaciół. Beverly odrazu wbiegła do karetki i pocałowała swojego męża.
Usmiechneliśmy się wszyscy na ten widok.

-Jak sie trzymasz ? - obiął mnie za szyje Richie.

-Dobrze,przepraszam was nie chciałam żeby, którekolwiek cierpiało przezemnie - popatrzyłam na każdego po kolei.

-To nie twoja wina,że Bill taki się stał jest chory i tyle- rzucił Mike.

-Jest chory przez nas - świadomość tego bolała,ale taka była prawda.

-Jak się państwo czujecie? - zapytał jeden z funkcjonariuszy.

-Dobrze - odpowiedziałam.
Mężczyzna podał mi mój telefon.

-To pani? -zapytał.

-Tak,złapaliście go? - zapytałam z nadzieją.

-Niestety...jest sprytniejszy niż mogliśmy się spodziewać. Natomiast proszę się nie marwtić,dostanie pani ochorne podejrzewamy,że będzie chciał panią dopaść - skoczył swój monolog.

-Miło to słyszeć - rzekłam obojętnie.

-Rozumiem jest pani zdenerwowana,jednak dostanie pani ochorne oraz zastawimy na niego pułapkę. Zgadza się pani? - bardziej stwierdził niż zapytał.

-Tak...- Właśnie w tej chwili zdałam sobie z czegoś sprawe. Ogarnął mnie niepokój.Diana przcież on ją zabije...

-Beverly kluczki! - krzyknełam do przyjaciółki,rudowłosa odrazu rzuciła mi rzecz.Pobiegłam w stronę samochodu, słyszałam za sobą krzyki przyjaciół i policjanta,kiedy wsiadłam przekręcając kluczyk,mój telefon zawibrował,odrazu otworzyłam wiaodmość.

Ostrzegałem cię.
Diana jest taka śliczna i podobna do ciebie.
Szkoda oszpecić taką buźkę.
;)

Jakim trzeba być psycholem,aby zrobić coś takiego? Ruszyłam z piskiem opon.

*40 minut później *

Wbiegłam do domu Marianne,jechałam najszybciej jak sie dało.Starsza kobieta siedziała w fotelu szyjąc jakieś ubranie.

-Gdzie Diana ?! - wykrzyczałam.

-Susanne dziecko,śpi w sypialni - Marianne była skołowana. - co się stało?

Pobiegłam do pokoju,otworzyłam drzwi   nie było jej,zamarłam... usiadłam na łożku załamana.

To tylko TY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz