27.5

550 44 10
                                    

Miłość jest okropna, zdradziecka i pełna bólu. Kochając kogoś, nawet będąc z tą osobą szczęśliwym, wciąż można doświadczyć bólu. Uczucie ciepła sprawia ból. Bycie daleko od danej osoby sprawia ból. Nawet najmniejsza kłótnia... Sprawia ból. A jednak, gatunek ludzki lubuje się w tych dwóch słowach - "kocham cię".

Niektórym, wyznawanie tych słów przychodzi z łatwością. Pewien rozwrzeszczany, blondwłosy chłopak na dzień potrafi do trzech różnych dziewczyn powiedzieć przynajmniej pięćdziesiąt razy "wyjdź za mnie" i "kocham cię'.

Niektórym jednak, bardziej cichym, skromnym, zasłaniającym się przed ludzkim wzrokiem białym szalem; wychodzi to znacznie trudniej.

A niektórzy, jak osoba, do której wzdycha "pan cichy" są tymi, którzy dostają codziennie te pięćdziesiąt wyznań. Odtrącanie ich jest jednak równie trudne, co wypowiedzenie wyznania.

"Chciałbym powiedzieć, że cię kocham."

"Chciałbym z tobą spędzić resztę swojego życia."

"Chciałbym spoglądać codziennie na twój uśmiech."

"Chciałbym, byś była jedyną, która zobaczy we mnie prawdziwego "ja"."

"Chciałbym... Móc zginąć za ciebie."

Czy takie wyznania też by odtrąciła?

Ale... Za co w sumie ją kochał?

"Kocham ją za jej uśmiech."

Słyszała już to tysiąc razy.

"Kocham ją za jej ciepły charakter."

Było.

"Kocham ją... Za to kim jest."

Bardziej aromantycznie się nie dało...

A za co ona miałaby cię pokochać?

"Za to... Że zawsze dla niej będę."

"Nie kocham jej za jej wygląd."

"Nie kocham też za to, że jest dla wszystkich zawsze dobra."

"Kocham ją... Bo jest tą jedyną, która byłaby w stanie pokochać mnie."

***

Zrobili wszystko co mogli, by pokonać Muzana. Nie obeszło się jednak bez strat w ludziach.

Odszedł wielki mistrz Gyomei Himejima, wraz ze łzami swoich podopiecznych.

A wraz z nim, odeszli Romeo i Julio ery Taishõ - Mitsuri Kanroji i Obanai Iguro.

Zanim jednak ich śmierć nadeszła, ich dwójka, tuż przed śmiercią, tak jak to było w dziele Shakespeara, mogła sobie wyznać wreszcie to, co czuje.

***

Cichy syk węża i wystawiony język, który ostrożnie zlizywał krew z głowy różowowłosej obudził zranioną po walce kobietę.

- Kabu... ramaru? - spytała, gdyż wąż Obanaia mógł być jedynym sprawcą.

Otworzyła oczy, jednak wszystko wydawało się być zamglone. Ktoś jednak mocno ją trzymał.

- Iguro..? - Kanroji, leżąc w objęciach mężczyzny, zamrugała parę razy oczami, jednak jej wzrok pozostawał wciąż rozmyty. - Czy my... Wygraliśmy?

- Tak, wygraliśmy. Muzan zginął

- Ach, jak dobrze... - kobieta zamilkła na chwilę, jakby zastanawiała się nad tym, co powiedzieć. Była to wiekopomna chwila, na którą wszyscy czekali z zapartym tchem, jednak... - Nie czuję bólu. Czyli... To chyba znaczy, że umieram.

- Ja też niedługo umrę, nie martw się, nie będziesz w tym sama.

- Iguro... - Do zielonych oczu napłynęły łzy. - Nie możesz jeszcze umrzeć... Żałuję, że nie mogłam być większą pomocą dla was...

Mężczyzna odruchowo przytulił się do kobiety.

- T-To nie prawda! - krzyknął Iguro, jednak po chwili dodał spokojnie: - Proszę... Nie mów tak.

Teraz, albo nigdy. To mogła być... A właściwie była jego ostatnia szansa, by wyznać, co czuje.

- Pamiętasz, jak się pierwszy raz poznaliśmy? - spytała nagle Kanroji.

- Tak...

- Zgubiłam się wtedy w posiadłości Oyakaty-sama, a ty mi pomogłeś...

- Mylisz się... Było na odwrót. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, od razu odniosłem wrażenie, że jesteś... normalną dziewczyną. Ekscytowałaś się najmniejszymi rzeczami, a... A twój śmiech był jak dźwięk dzwonków Koshi. Twoja droga do zostania Hashirą musiała być zapewne ciężka... Ale nigdy się nie poddałaś. Zawsze lubiłem także rozmowy z tobą... Wtedy... Czułem, że jestem normalnym chłopcem, a nie... Potworem. I-I jestem pewny, że inni czuli względem ciebie to samo. Twoje wybuchy radości i dobroć uratowały wiele istnień, Kanroji. Powinnaś być z tego dumna. A ja... Nigdy nie pozwoliłbym by ktoś temu zaprzeczył

Wiecznie roześmiana, nie mogła tym razem powstrzymać łez w objęciach Iguro. Mówił jej tyle miłych rzeczy... Ani razu nie zawahał się, ani nie podważył swoich słów.

- Jestem taka... Szczęśliwa. Ja też sądzę, że jesteś wspaniałą osobą, Iguro. Nawet nie jestem w stanie na to znaleźć tyle słów co ty... Ja... Ja... Posiłki z tobą były zawsze najsmaczniejsze, Iguro. Ty... Zawsze patrzyłeś na mnie z taką troską! Też chciałabym odwdzięczyć się tym samym!

Iguro uśmiechnął się lekko pod nosem na słowa Kanroji.

- To może być samolubne z mojej strony, ale... Iguro, proszę... Czy jeśli się odrodzimy jako ludzie... Czy będę mogła zostać twoją żoną?

- Nic innego nie sprawi, że będę bardziej szczęśliwszy, Kanroji... Ale tym razem... Obronię cię, byś nie musiała zginąć.

---------------
Macie tu mały, przed-zakończeniowy bonus, napisany w jeden dzień, z brakiem weny, ale by cokolwiek było. Chciałabym już w sumie zakończyć ten fanfick, by mieć to z głowy.

Poszukiwacz demonów || Kimetsu no Yaiba ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz