- Siostrzyczko, dlaczego nie jesz z nami?
- Nie jestem głodna - dziewczyna lekko się uśmiechnęła. - Dalej, jedzcie do syta, musicie być wszyscy duzi i silni!
- Ale mówisz już tak trzeci dzień...
- Nie przejmujcie się siostrzyczką, zwłaszcza kiedy mówię, że wszystko jest w porządku, dobrze? - uśmiech dziewczyny nie znikał z jej mizernej, chudej, bladej niczym ściana twarzy.
Czternaście dzieci spojrzało ponownie na chleb, który przyniosła im ich przybrana, starsza siostra. Każdemu burczało w brzuchu. W końcu więc jeden z chłopców sięgnął po chleb i oderwał dla siebie mały kawałek. Reszta poszła za jego przykładem, aż w końcu nic nie zostało.
Sierociniec w którym dorastały dzieci, nie był najbogatszy - wręcz przeciwnie. Wiało biedą i ubóstwem, zwłaszcza zważając na to, że opiekunka sierocińca była na tyle stara i schorowana, że praktycznie nie mogła ruszać się z łóżka.
Wszystkim więc zajmowała się Sakura - najstarsza z dzieci, mimo że miała jedynie jedenaście lat. Przybranym rodzeństwem opiekowała się od dziewiątego roku życia, zaraz po tym, gdy ówcześnie najstarszy z chłopców został złapany za kradzież i zamknięty w więzieniu.
Nigdy nie kradła dla rodzeństwa, mimo że prawdopodobnie byłoby to znacznie bardziej opłacalne. Nigdy też nie oddała swojego ciała w zamian za pieniądze, nawet jeśli wiele razy taka okazja się nadażyła. Zamiast tego, postanowiła, że będzie pracować uczciwie w gospodzie, jako kelnerka-sprzątaczka. Płacili jej jednak na tyle mizernie, że ledwo co starczało na jedzenie dla dzieci. Dlatego też odmawiała posiłków, by te nie głodowały. Jadła jedynie w razie konieczności - gdy jej organizm już nie był w stanie dalej wykonywać pracy, bez potrzebnej mu energii, dostarczanej przez pożywienie.
***
Sakura zaczęła oddychać coraz ciężej, a starania Urokodakiego, by obniżyć jej temperaturę na nic się na zdawały. W pewnym momencie, gdy zdejmował ręcznik, by ponownie namoczyć go w zimnej wodzie, zauważył, że infekcja dopadła także lewe oko dziewczyny, wokół którego zaczęły pojawiać się zarówno granatowe żyły, jak i czerwone znamię, do złudzenia przypominające płatki kwiatów sakury.
- Walcz, Sakura... - mężczyzna przejechał ręką po jej prawym policzku. Wtem, prawa ręka dziewczyny chwyciła za dłoń starca, zupełnie jakby nieprzytomna Sakura chciała powiedzieć "Dam radę". - Giyuu... Pospiesz się...
***
Dziewczyna codziennie chodziła do pracy, zostając nawet po godzinach na zlewaku, byleby móc zarobić trochę więcej grosza. Chciwy właściciel jednak wykorzystywał dziewczynę i jej chęć, czy też przymus do pracy, powtarzając jej zawsze przy wypłacie "Nikt takiego patałacha i nieroba jak ty do siebie nie przyjmie. Masz szczęście, że cię zatrudniłem, chociaż powinienem cię już dawno zwolnić!". Sakura zawsze dziękowała mężczyźnie na kolanach.
Kiedy jednak pewnego dnia wyszła z baru w trakcie nocy, wpadła na nią mała dziewczynka.
- Nic ci nie jest? - spytała Sakura, po czym pomogła małej wstać.
Duże, brązowe oczy spojrzały na dziewczynę z zaciekawieniem. Sama ich posiadaczka jednak nie odezwała się ani słowem.
- Jesteś ranna? Gdzie są twoi rodzice? - Sakura zaczęła rozglądać się, w celu ich znalezienia.
Dziewczynka podążyła za nią wzrokiem, widocznie chcąc znaleźć swoich rodziców, jednak w pewnym momencie zaczęła płakać.
- Ach, zgubiłaś ich? Hej, spokojnie, nie czas na takie zamartwianie się. W końcu jeszcze przed chwilą ich widziałaś, prawda? Na pewno też cię szukają, więc prędzej czy później na nich wpadniemy. - Uśmiech dziewczyny poprawił nieco samopoczucie małej. - Pomogę ci, dobrze? Musisz tylko wytężyć uważnie swoje oczka, by zobaczyć mamusię, albo tatusia. Dlatego te małe przeszkadzajki muszą iść papa. - Sakura wytarła palcami łzy dziewczynki, na co ta lekko zaśmiała się.
CZYTASZ
Poszukiwacz demonów || Kimetsu no Yaiba ✓
Fanfic(książka czeka aktualnie na poprawki wszelkich błędów, zarówno językowych, jak i logicznych. Jest jednak w zupełności skończona i zdatna do przeczytania już na tym stadium ^.^ ) Już raz spotkała tego, który zesłał na nią klątwę. Aktualnie, jej jedyn...