Rozdział I - Powrót do przeszłości

142 15 7
                                    

Moje długie, brązowe włosy rozwiał wiatr, nadając mi wygląd peleryny, gdy stałam przed grupą ludzi, których teraz nazywałam towarzyszami. Mierzyłam 160 cm wzrostu, a niebieskie oczy patrzyły prosto na mężczyznę, który zadał pytanie.

- Jestem Ayaki Touma. Mam 18 lat. Co ja tu robię? Chcę dowieść, że nie jestem tchórzem i mogę stawić czoła wyzwaniom. Tyle Panu wystarczy? - odparłam niewzruszona, choć w środku pulsuje mnóstwo emocji. Pragnęłam dodać coś więcej, lecz doświadczenia życiowe nauczyły mnie, by zachować ostrożność w obliczu nowych znajomości.

Uciekłam od ciotki, u której mieszkałam po śmierci matki. Wspomnienia o tym tragicznym wydarzeniu były jak piętno na mojej duszy. Matka zginęła, gdy tytan przebił pierwszy mur obronny naszego miasta. Moja ciotka, chłodna i pozbawiona empatii kobieta, nigdy mnie nie lubiła. Wykorzystywała mnie do najcięższych prac domowych i zawsze znajdowała sposób, aby mnie poniżyć. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, uciekłam od tej mendy. Przez lata samotności na ulicach nauczyłam się, że większość ludzi myśli tylko o sobie. W tym brutalnym świecie mało kto przejmuje się czyimś losem.

Porzuciwszy dawne życie, nie byłam nowicjuszką w odpowiadaniu na pytania o przyszłość. Zazwyczaj ludzie traktowali to niepoważnie i śmiali się z moich marzeń. Idioci, których spotkałam, często drwili, że jako dziewczyna niczego nie osiągnę, że nadaję się tylko na ulicę, do najstarszego zawodu świata. Mimo to, w głębi serca wierzyłam, że mogę zmienić swoje życie. Teraz, stojąc w obliczu tych obcych ludzi, czułam determinację, by udowodnić im i sobie, że potrafię być kimś więcej.

Łysy mężczyzna spojrzał na mnie z wyraźną niechęcią i ruszył w stronę chłopaka stojącego obok mnie. Chłopak, o brązowych włosach i wyrazistych, pełnych zapału oczach, mówił, że pragnie zabić wszystkie tytany i pomścić matkę. W pierwszej chwili wszyscy wokół zareagowali śmiechem, ale ja zrozumiałam jego determinację. Jego spojrzenie było mi znajome, choć nie słuchałam, jak się przedstawiał. Byłam zbyt zapatrzona w jego decyzyjność i pewność siebie, by zwrócić uwagę na szczegóły.

Następna osoba, która wyszła z szeregu, towarzysząc mu w tej niezwykłej determinacji, była dziewczyna o czarnych, krótkich włosach i czerwonym szaliku. Od razu ją rozpoznałam.

- Mikasa? - pomyślałam, patrząc na nią. Kiedyś byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, niepokonanymi w naszych młodzieńczych marzeniach.

- Nie śmiejcie się, idioci. Ja mu pomogę pokonać tytany, nie Eren? - Jej głos był chłodny jak zawsze, ale wiedziałam, że pod tą powierzchowną obojętnością tkwi wielkie serce. Może nie pamiętała mnie, albo po prostu ukrywała swoje emocje, jak zawsze to robiła.

Chłopak przytaknął, a Mikasa rzuciła na mnie krótkie spojrzenie i wróciła do szeregu. W tym momencie mężczyzna, który wyglądał na przywódcę grupy, przeszedł do kolejnej osoby. Szturchnęłam Erena w ramię.

- Słuchaj, rozumiem cię. Mamy podobne cele. Mogę pomóc - szepnęłam, zwracając się tylko do niego. Uśmiechnął się i pokazał kciuk w górę.

- Wiedziałem, że się nie zmieniłaś, Ayaki. Mikasa zawsze mówiła, że wrócisz. Ciekawe, skąd ona to wiedziała?

Mężczyzna przerwał nam rozmowę, przerywając nasze westchnienia wstydliwych przeprosin.

- Jeszcze będą gadać, gówniarze. Sto pompek za karę. Teraz!

Rozpoczęliśmy trening. Pierwszy dzień i już karne pompki. Po wykonaniu zadania byłam wykończona. Podeszłam do drzewa i usiadłam pod nim, oddychając ciężko po wysiłku. Drzewo było rozłożyste, dające mi cień i schronienie przed słońcem, które zaczynało schodzić ku zachodowi. Leżąc na ziemi, zamknęłam oczy, starając się złapać oddech, kiedy usłyszałam kroki zbliżające się do mnie.

- Ayaki - otworzyłam oczy, widząc nad sobą zmęczonego Erena, Mikasę i kilku nieznajomych.

- Słucham - odpowiedziałam, próbując usiąść, ale zbyt zmęczona, by wstać.

- Może przejdziesz się z nami? - zapytała Mikasa, patrząc na mnie z pewnym zainteresowaniem.

- Nie mam siły.

Eren usiadł obok mnie.

- Ja też. Może tu posiedzimy? - Eren pociągnął Mikasę za sobą, a reszta dołączyła. - Ayaki, poznaj naszych znajomych. To Jean - wskazał na chłopaka.

- Hej - pomachał mi Jean, z uśmiechem na twarzy. Wyglądał trochę jak koń, co mnie rozbawiło.

- Sasha - dziewczyna z kucykiem, zajadająca się czymś, zasalutowała.

Pierwsze wrażenie: kocha jedzenie.

- Armin - blondyn speszył się, kiedy wszyscy na niego spojrzeli.

- Ale przecież my się znamy - zauważył Eren. - Ayaki, pamiętasz go?

- No tak, tak - przyznałam się, że nie pamiętałam jego imienia. - Jestem Ayaki. Mówcie mi Aya.

Wieczór zbierał swoje ciemności, a my rozmawialiśmy, śmiejąc się i dzieląc wspomnieniami z dnia. Każdy z nich miał swoją historię, swoje doświadczenia, które zbudowały ich w tych, kim są dzisiaj. Z każdą minutą czułam, że stajemy się coraz bliżsi, że ta grupa może być czymś więcej niż tylko przypadkową kolekcją osób.

Czy My Możemy Tak... // Levi AckermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz