Levi spojrzał na mnie z zaskoczeniem, jego twarz na chwilę stężała. Cisza między nami wydawała się ciągnąć w nieskończoność, aż w końcu odezwał się, starając się zachować swoją zwykłą opanowaną postawę.
- Ayaki... - zaczął powoli, jakby ważył każde słowo - Moje obowiązki jako kaprala są jasne. Muszę dbać o bezpieczeństwo każdego członka naszego zespołu. To, co wydarzyło się wtedy, było odruchem, instynktowną reakcją.
Jego głos był stanowczy, ale w jego oczach dostrzegłam coś więcej - coś, co próbował ukryć.
- Jednak... - Levi zawahał się, jakby zastanawiając się, czy powinien kontynuować - Nie mogę zaprzeczyć, że z czasem zauważyłem, że jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko członkiem zespołu.
Te słowa zawisły w powietrzu, a ja czułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Levi, zawsze taki zdystansowany i surowy, otwierał się przede mną w sposób, którego się nie spodziewałam.
- Ale musimy zachować profesjonalizm - dodał po chwili. - Nasza misja jest zbyt ważna, aby pozwolić emocjom przejąć nad nią kontrolę.
Skinęłam głową, próbując przetrawić to, co właśnie usłyszałam. Zrozumiałam, że Levi starał się chronić naszą relację i nasz zespół przed potencjalnymi komplikacjami. Zwłaszcza, że nadal w naszej grupie była Petra, która nie znosiła mnie i najchętniej dałaby na pożarcie jakiemuś tytanowi. Levi spojrzał na mnie ponownie, jego wyraz twarzy złagodniał, jakby chciał dodać coś jeszcze, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Zamiast tego, skinął głową na znak zakończenia rozmowy i wrócił do prowadzenia grupy.
W końcu dotarliśmy do miejsca, w którym mieliśmy się rozłożyć na obozowisko. Zwiadowcy zaczęli rozstawiać namioty i przygotowywać się do nocy. Petra, zauważywszy moją rozmowę z Levim, rzuciła mi gniewne spojrzenie, ale postanowiłam ją zignorować. Byłam zdeterminowana, by nie pozwolić jej negatywnemu nastawieniu wpłynąć na moje morale. Hanji i Armin wciąż dyskutowali nad mapami, analizując naszą trasę i przygotowując strategię na następny dzień. Mikasa rozmawiała z Erenem natomiast Eren, zauważywszy moje spojrzenie, uśmiechnął się lekko, jakby chciał dać mi znać, że wszystko jest w porządku. Znalazłam chwilę spokoju przy swoim koniu, starając się uporządkować myśli. Levi miał rację – musieliśmy zachować profesjonalizm i skupić się na misji. Ale teraz, wiedząc, że nie jestem sama w swoich uczuciach, czułam, że mam dodatkową siłę, by stawić czoła wyzwaniom.
- Współczuję ci. Jesteś taka żenująca - to był głos podchodzącej do mnie Petry - patrz nawet koń cię nie lubi a co dopiero nasz kapral - podeszła od razu wyciągając ręce do konia i przytulając go.
- Dziękuję Petro. Twoje wsparcie jest dla mnie ważne - odparłam ironicznie i uśmiechnęłam się do niej.
- Wiesz, że cię nie znoszę?
- Wiem to bardzo dobrze. Raczej nie przez przypadek wtedy przy tytanie unieruchomiłaś mój sprzęt - moje spojrzenie skrzyżowało się z jej wzrokiem.
- Więc nawet to wyłapałaś, a mimo to nadal tu jesteś? - Petra zmrużyła oczy, a jej wyraz twarzy przybrał złowrogi uśmiech.
- Tak, nadal tu jestem - odpowiedziałam spokojnie. - Bo wierzę w to, co robimy, i w naszą misję. Wierzę, że możemy pokonać tytanów, jeśli będziemy działać razem. Szkoda tylko, że ty sama w siebie nie wierzysz, dlatego masz problem do każdej osoby która choćby przez moment mogła z tobą rywalizować.
Petra prychnęła, ale zanim mogła odpowiedzieć, podeszła do nas Hanji.
- Hej, wy dwie! - zawołała, machając ręką. - Levi chce się z nami wszystkimi naradzić przed jutrzejszym dniem.
CZYTASZ
Czy My Możemy Tak... // Levi Ackerman
FanficTytani. Śmierć bliskich. Ucieczka. Ból. Horror. Ayaki wiedziała że w tym świecie nie jest najlepiej. Nie chciała się poddawać, chciała walczyć. Wie że przyjaźń może istnieć ale czy miłość też? Czy dziewczyna, która nie ma zielonego pojęcia o tytanac...