Rozdział IX - Nieoczekiwane zagrożenie

40 7 0
                                    

Jeszcze tego samego dnia, po nieudanym polowaniu, obmyśliliśmy nowy plan schwytania naszego tytana, który nie dał się złapać w zastawioną wcześniej zasadzkę.

- Nie możemy znowu pozwolić, by nam uciekł. Tylko jak to zrobić? - Hanji usiadła na gałęzi drzewa i zaczęła poruszać nogami w rytm wiatru. Kapral Levi przyglądał się jej w milczeniu. W końcu głośno westchnął.

- To odmieniec. Nie bez powodu go tak nazywamy - wyciągnął kartkę z kieszeni swojego munduru i długopis - Jeśli zaatakowalibyśmy go od góry... Może siatkę moglibyśmy zrzucić na niego, żeby nie mógł uciec... - Kapral w zamyśleniu szkicował coś na kartce. W końcu odwrócił ją w naszym kierunku. Zobaczyliśmy rysunek i szczegółowy opis, jak ma wyglądać nasza zasadzka - Widzisz, Hanji? - wręczył jej szkic.

Okularnica patrzyła z zaciekawieniem na plan i w końcu w jej oczach pojawił się błysk.

- Levi, ty geniuszu! - Wstała szybko i pobiegła w nieznanym mi kierunku.

- Jak łatwo ją zadowolić - Levi oparł się o konar drzewa.

- Jak widzę ją taką szczęśliwą jak dziecko, to sama się uśmiecham - powiedziałam cicho i spojrzałam na Kaprala. Jego piorunujące, lodowate spojrzenie spotkało się z moim wzrokiem. Szybko odwróciłam głowę. Kapral nic nie powiedział... na szczęście. Staliśmy tak kilka minut w ciszy, aż w końcu się odezwałam.

- Kapralu?

- Co? - odparł bez emocji w głosie.

- Dziękuję, że dał mi kapral drugą szansę.

- Każdy zasługuje na drugą... - nie dokończył, ponieważ Hanji wróciła z mapą w ręku.

Jej energiczny powrót przerwał ciszę, a w powietrzu wyczuwało się nową nadzieję.

- Przeszkodziłam w czymś? - Hanji spojrzała na nas - A zresztą, potem dokończycie. Im szybciej skończymy z tym tytanem, tym lepiej, zwłaszcza że robi się ciemno, a każdy wie, że w nocy jest gorzej - zaczęła rozkładać kawałek papieru, który okazał się mapą. Przyczepiała ją szpilkami do drzewa - Musimy wybrać inne miejsce na zasadzkę, ponieważ tytan może pamiętać, gdzie wcześniej chcieliśmy go złapać. - Hanji spojrzała na mnie i Kaprala - Ayaki, Levi, proszę was, żebyście wybrali miejsce, gdzie ostatnio widziano tytana. Pewnie wrócił tam. Możemy go tak zaskoczyć.

Levi podszedł do mapy i zaczął po niej kreślić.

- To było gdzieś tutaj - narysował w wyznaczonym miejscu wielki krzyżyk.

Hanji spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.

- Jesteś pewny?

- Tak, a co?

- Wysłałam tam swoich ludzi... - dziewczyna spojrzała na nas z niepokojem. - Jeśli będzie tam tytan, może ich zaatakować, a to jeszcze żółtodzioby.

Słowa Hanji sprawiły, że atmosfera stała się jeszcze bardziej napięta. W powietrzu czuć było ciężar odpowiedzialności za młodych rekrutów, którzy mogli znaleźć się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Levi zmarszczył brwi, analizując sytuację.

- Musimy tam lecieć - powiedziałam stanowczo. Levi spojrzał na mnie i skinął głową na znak potwierdzenia. Wystartowałam z gałęzi, a za mną podążyli Levi i Hanji. Dolecieliśmy na miejsce szybko, teraz, gdy wiedzieliśmy, gdzie lecieć, nie musieliśmy krążyć jak poprzednio. Wylądowałam na trawie, gdzie pierwszy raz widzieliśmy tytana. Niedaleko zauważyłam krew.

- Jeśli tytan nie miał krwotoku z nosa ani okresu, to co to może być? - wskazałam palcem, gdy usłyszałam, że ktoś ląduje obok mnie.

- Cholera. - Czarnowłosy przeklął cicho, spoglądając we wskazanym przeze mnie kierunku. Podbiegł do miejsca i machnął ręką, abym podeszła. Kiedy to zrobiłam, zobaczyłam czyjąś nogę.

- Co? To nie może być prawda - usłyszałam za sobą. Hanji podeszła do Leviego i z przerażeniem wpatrywała się w makabryczny widok - No nie... Przeze mnie zginął... To był dobry żołnierz - odwróciła się do mnie i spojrzała mi prosto w oczy - Zmieniamy plan działania. Nie chcę go schwytać, teraz chcę go zabić - w jej oczach widziałam szaleństwo.

- Gdyby nie ty i te twoje łapanie - lodowaty głos Leviego przeszył spokojne powietrze - nie doszłoby do tego. Pogódź się z tym.

Odszedł od zwłok, a w tym samym momencie ziemia zaczęła się trząść.

- Na drzewo! - Kapral wydał rozkaz, który natychmiast wykonałyśmy. Słyszeliśmy coraz głośniejsze kroki tytana. Zza drzewa zobaczyliśmy blond włosy, a zaraz potem całą sylwetkę tytana.

- To nie jest ten odmieniec - powiedział Levi cicho do nas - Nie ruszajcie się.

Ukryliśmy się w gęstwinie liści, starając się nie zdradzić naszej obecności. Tytan przemieszczał się ciężko, a jego kroki powodowały drżenie ziemi. Serce biło mi szybciej, wiedząc, że nawet najmniejszy ruch mógłby nas zdradzić. Levi wskazał na inną gałąź, sugerując, byśmy przesunęły się wyżej, co mogłoby dać nam lepszy widok na sytuację poniżej.

Spojrzałam na tytana. Z daleka było widać, że to dziewczyna. Jej duże piersi zahaczały o gałęzie drzew. Nie była jak inni tytani. Stanęła w miejscu i jakby nasłuchiwała czegoś, albo po prostu sprawdzała, czy nikt jej nie goni. Kapral przyłożył palec do ust, dając nam znak, żebyśmy milczały. Mogliśmy tylko obserwować ją z daleka. Nagle pobiegła dalej, a Levi wziął głęboki oddech.

- Co to było? - odwrócił się w stronę Hanji, która zaczęła krwawić z nosa - Widziałeś, jaka super tytanka? Ja ją chcę! - krzyknęła podekscytowana, a ja szybko ją uciszyłam.

- Cicho... Nie wiadomo, czy w pobliżu nie ma innych tytanów. Możesz niepotrzebnie zwrócić na nas uwagę.

- Ayaki ma rację. Lepiej wracajmy do naszej bazy. Nic już tutaj nie wymyślimy, i raczej nie jest tu bezpiecznie - Levi spojrzał ostatni raz na zwłoki leżące pod drzewem - Lepiej wrócić i nie narażać naszego życia, bo skończymy jak on - wskazał palcem na krwistą plamę na trawie.

- W sumie masz rację. Zabierajmy się stąd i wracajmy do bazy - Hanji położyła rękę na moim ramieniu - Chyba sama muszę się podszkolić, bo nawet żółtodziób jest lepszy ode mnie.

Mówiąc to, spojrzała mi w oczy. Jej słowa były jak ukłucie w serce. Spuściłam wzrok i odsunęłam się od niej. Levi zauważył moje dziwne zachowanie, przybliżył się do Hanji i coś jej szepnął na ucho. Czułam się zraniona i odizolowana. Czemu zawsze ja muszę mieć problemy z ludźmi?

Cisza, która zapadła, była ciężka i przytłaczająca. Levi dał znak, by ruszać. Zaczęliśmy wracać w stronę obozu. Droga powrotna była pełna napięcia i milczenia. Czułam na sobie wzrok Hanji, ale nie miałam odwagi, by na nią spojrzeć. Levi prowadził nas z determinacją, a ja starałam się skupić na każdym kroku, ignorując ból w sercu.

Czy My Możemy Tak... // Levi AckermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz