Kolejny dzień, kolejny plan Hanji. Teraz wszystko albo nic. Albo złapiemy tytankę albo nie. I wrócimy z pustymi rękami. Nie wiem co lepsze by było. To uczucie niepewności i napięcia przed misją było bardzo namacalne. Każdy plan Hanji miał swoje ryzyko i możliwość sukcesu.
- Ayaki Touma - usłyszałam swoje dane i się odwróciłam. Podszedł do mnie sam Erwin.
- Tak, dowódco? - wyprostowałam się.
- Czujesz ulgę, że dzisiaj jest walka o wszystko albo nic? - spytał patrząc na klatkę, którą Hanji wraz z innymi przygotowywała dla tytana.
Spojrzałam na Erwina przez chwilę, zastanawiając się, jak szczere miały być moje odpowiedzi w obliczu tego, co miało nastąpić.
- Czuję napięcie i determinację, dowódcą - odpowiedziałam zdecydowanie - Ulgę poczuję dopiero, gdy uda nam się osiągnąć nasz cel.
Erwin skinął głową, jakby rozumiejąc moją odpowiedź lepiej, niż mógłbym to wyrazić słowami.- Dobrze powiedziane, Touma. Pamiętaj, że każdy wysiłek jest istotny. Teraz skoncentrujmy się na tym, by misja przebiegła zgodnie z planem - dodał, wskazując na ruchy Hanji i jej zespół przygotowujący się do działania.
Po chwili uslyszałam jak ktoś ląduje tuż obok nas. To był Levi. Levi spojrzał na Erwina z powagą, a potem na mnie. Jego obecność dodawała pewności siebie, ale też podkreślała wagę misji.
- Erwinie - odezwał się Kapral - Jesteśmy gotowi do działania. Jego głos brzmiał spokojnie, ale wyczuwało się w nim determinację i gotowość do stawienia czoła nadchodzącemu wyzwaniu.
Erwin skinął głową, potwierdzając zrozumienie.
- Ayaki, pora na nas - czarnowłosy odezwał się do mnie i podleciał do Hanji a ja zaraz za nim.
- Okej jest gotowe. Widzicie to? - wskazała wielką klatkę nas naszymi głowami.
Zbliżając się do klatki, zobaczyliśmy imponującą konstrukcję, która miała posłużyć do złapania tytana. Jej wielkość i solidność sprawiały wrażenie, że była gotowa na każdy możliwy scenariusz. Levi spojrzał na nią uważnie, oceniając przygotowania.
- Wygląda dobrze, ale zobaczymy czy w praktyce też będzie dobra - jego zimny ton głosu wskazywał że nie był pewny co do tego czy wszystko pójdzie zgodnie z planem okularnicy.
Jego słowa były pełne sceptycyzmu, co nie było zaskoczeniem w obliczu nieprzewidywalności misji. Hanji, chociaż otoczona pewnością siebie, musiała zdawać sobie sprawę z ryzyka i niepewności związanego z działaniami na polu walki.
- Jesteś gotowa znowu być przynętą? - spytała mnie dziewczyna na co zbladłam. Spojrzałam na Levi'ego, który stanął przede mną z typową dla siebie powagą.
- Przecież miał być plan bez zbędnego ryzyka - powiedział Kapral stanowczo.
- Oj wiem, ale to tylko ostatni raz przecież - dodała dziewczyna, próbując złagodzić napięcie w powietrzu.
Hanji spojrzała na nas oboje, czując ciężar odpowiedzialności i niepewności. Musiałam wierzyć, że jej plan w końcu przyniesie oczekiwany sukces, nawet jeśli było to ostatnie ryzyko, które miałam podjąć.
- No dobra - zgodziłam się niepewnie, czując jakby moje słowa miały wibrować w powietrzu.
Levi spojrzał wymownie na Hanji.- Nie ma lepszych rozwiązań? - jego pytanie było bezbłędnie logiczne i bezkompromisowe.
Zawierało w sobie wątpliwość, ale również wskazywało na determinację do znalezienia najlepszej drogi do osiągnięcia celu.
- Możemy też po prostu latać jak idioci dookoła lasu i szukać tytanki, ale wtedy wszyscy jesteśmy skazani na ucieczkę a nie walkę - warknęła dziewczyna - a jakby jedna osoba wzięła najwięcej uwagi na tytankę wtedy reszta może w razie czego atakować.
Levi spojrzał na nią z powagą, a potem na mnie, czekając na moją odpowiedź. Była to krytyczna chwila, gdzie każde słowo miało znaczenie dla losów misji.
- Nie możemy czekać ani sekundy dłużej. Zacznijmy w końcu działać - odparłam szybko i stanęłam na krzyżyku na ziemi.
Znowu zaczęłam robić to co dzień wcześniej a tytanka się pojawiła. Tym razem coś jednak było innego w niej. Jej zachowanie było mniej przewidywalne, a jej oczy wydawały się bardziej wyostrzone niż zazwyczaj. Nie podchodziła do mnie lecz wypatrywała innych. To sprawiło, że Hanji i reszta zespołu poczuli niepokój. Wcześniejsze plany i strategie mogły nie być wystarczające w obliczu tej nowej, bardziej agresywnej taktyki tytanki. Podjęłam w końcu decyzję o ruszeniu w stronę tytanki. Jednak co mnie najbardziej zdziwiło to to że gdy byłam już bardzo blisko, nie zaatakowała mnie. Zamiast tego patrzyła na mnie, jakby mnie znała, jakbyśmy mieli jakieś wcześniejsze spotkanie. Wylądowałam na ziemi tuż przed nią a tytan wyciągnął do mnie rękę. To było zaskakujące i niespotykane zachowanie jak na typowego tytana. Jej ruch był powolny i kontrolowany, zupełnie inaczej niż dzikie ataki, na które byłam przygotowana. Stałam tam, zdezorientowana i niepewna co robić dalej. Czy to może być pułapka?
W pewnym momencie poczułam szarpnięcie w górę a w miejscu gdzie stałam został dół spowodowany uderzeniem pięścią tytana. To nagłe wydarzenie zszokowało mnie i skłoniło do szybkiego działania. Zrozumiałam, że ten tytan nie działa zgodnie z przewidywaniami. Spojrzałam w górę by zobaczyć kto mnie wyciągnął z tej sytuacji.
- Nie pamiętasz, że to jest jebany tytan odmieniec? - spytał mnie nie kto inny jak Levi.
Znowu mnie uratował.
- Pamiętam, ale jego zachowanie było inne... Sam widziałeś - zaczęłam, starając się zebrać myśli po tym szokującym incydencie. Levi spojrzał na mnie uważnie, z ręką opartą na uchwycie swojego 3DMG.
- Musimy być ostrożni. Nie wiadomo, co jeszcze może zrobić - ostrzegł, skupiając się na otaczających nas tytanach, których wcześniej nie zauważyłam.
Ich obecność dodatkowo zwiększała napięcie sytuacji. Próbowałam szybko ocenić sytuację. Tytan odmieniec zachowywał się zupełnie inaczej niż zazwyczaj, co mogło zwiastować niebezpieczeństwo. Inne tytany wokół nas również sprawiały wrażenie, że reagują na jego komendy. Tytan-kobieta wydawała rozkazy, a pozostałe tytany natychmiast nas atakowały. Lecz nasze treningi były dobre i tytani zaczęły padać jeden za drugim. Mimo to, cały czas wydawało się, że przybywa ich coraz więcej.
- Co robimy? - doskoczyłam do Hanji, która sama wyglądała jakby się zdziwiła tym wszystkim.
- Chyba nie damy rady - odparła, spoglądając na mnie zaniepokojona.
Jej zwykle entuzjastyczne podejście do tytanów teraz zdawało się chwilowo przytłoczone widokiem rosnącej hordy wokół nas. Żołnierze robili co mogli aż w końcu rozległ się głośny rozkaz.
- ODWRÓT!! - Erwin widząc co się dzieje nakazał odwrót na wyższe partie drzew.
Szybko reagując, wszyscy zaczęliśmy wspinać się po gałęziach, wykorzystując nasze umiejętności i sprzęt. Przez chwilę mieliśmy przewagę, korzystając z naturalnego terenu jako naszej obrony przed tytanami, którzy nie mogli nas łatwo osiągnąć. Jednak napięcie wciąż było w powietrzu, bo nie wiedzieliśmy, co stanie się dalej.
- Mówiłem, że to tak się skończy - odparł Levi lądując obok mnie i Hanji.
Jego ton był pełen frustracji i złości, ale jednocześnie miał w sobie nutkę determinacji. Levi zawsze potrafił ocenić sytuację i przygotować się na najgorsze. Teraz jednak musieliśmy działać szybko, zanim tytani znaleźliby sposób, aby nas dosięgnąć na gałęziach drzew.
- Musimy stąd spadać szybko albo... - nie było dane mi dokończyć. Jakimś cudem kobieta tytan wspięła się na drzewo i widać było, że jedynym jej celem jestem ja, czyli ta która zawsze musi być przynętą... Czyli tytan wiedział, że zawsze jak wpadał w "problemy" to przeze mnie.
- Co jest? - Levi spojrzał w stronę, którą patrzyłam - Jakim jebanym cudem? Ayaki, uciekaj - wydał mi rozkaz ale jedyne co chciałam zrobić to odciągnąć ją od reszty.
![](https://img.wattpad.com/cover/238191377-288-k48845.jpg)
CZYTASZ
Czy My Możemy Tak... // Levi Ackerman
FanfictionTytani. Śmierć bliskich. Ucieczka. Ból. Horror. Ayaki wiedziała że w tym świecie nie jest najlepiej. Nie chciała się poddawać, chciała walczyć. Wie że przyjaźń może istnieć ale czy miłość też? Czy dziewczyna, która nie ma zielonego pojęcia o tytanac...