tylko dystans
tylko dystans nas może uratować.
teraz to idealny model relacji
ten dystans
relacji
ze sobą; trudno wytrzymać czasami
przez tę jesień, i myśli narowiste -
ich grzywy furkoczą na wietrze-gwałtowniku,
który jest jak ociekający złotem car, co pogania krwawym biczem niewolnicze stada swego chmurzastego ludu -
płynie nad oceanami korzących się pobożnie traw
nad statecznymi karkami sędziwych gór -
i gdyby mógł, poiłby się bólem swych ofiar
ale, ach, na szczęście nie ma duszy!
i czasami jest też zimno
nie do wytrzymania -
choć bywają dni, gdy jedynie to jak bardzo lodowata jest woda sprawia, że się w ogóle coś czuje.
i jeszcze te myśli, co się pojawiają jak grzyby -
pierzaste łebki niedojrzalebiałych pieczarek
co wzrosły na gównie przyzwyczajeń i obaw;
nie zwracam na nie uwagi, patrzę w niebo
na ostatnie promienie słońca, co ogrzewają mi twarz
ale co się stanie, gdy napęcznieją i wybuchną
i rozsieją we mnie zarodniki zwątpienia?
przecież to nic
to nic
dystans dystans
czy jeśli ucieknę za daleko od siebie
to naprawdę znajdę prawdziwą siebie
siebie siebie siebie?
i jeszcze ta sól w oku co łzą spływa
co bucha wewnątrz gorączkowo jak żelazo duszy
żądza, co rodzi frustrację
frustracja, co rodzi obrzydzenie -
gdybyś naprawdę pragnęła
gdybyś naprawdę
to nie byłabyś takim dzikim dzieckiem
co biegnie bez zmysłów przez las
co nie widzi człowieka w człowieku
tylko bestię -
tak, teoria to piękna rzecz
nawet smutek jest romantyczny na papierze
nawet rozpacz wtedy czemuś służy
i smrodliwa nicość śmierci wonie różami.
dystans, dziecko
DYSTANS! -
bądź jak gwiazdy
kryształowe, zimne, odwieczne
cicho wpatrzone w Ziemię
idealne i na swym miejscu, choć w sumie po cóż one?
ale o to nikt nie zapyta
nikt nigdy nawet nie pomyśli o tym
bo tak już po prostu jest,
i, na Boga!, przecież wszyscy
kochają gwiazdy.