ostrze noża
nigdy nie trafi do celu.
zmiana to jedyna niezmienna rzecz we Wszechświecie.
słowa są jak zwierzęta -
potężne, dzikie, pradawne,
cierpliwe,
bezduszne w spełnianiu swej zakodowanej powinności.
a czasami poddają się człowiekowi.
czyż to nie rozsądna cena płacić za chwałę tworzenia upojnym drżeniem pełnym strachu na myśl o wydaniu siebie na świat światu?
bardziej przeczuwała w sobie kryształ duszy,
niż go rozumiała.
jej ciało miało być wygodne -
nic ponad to.
o tym, że ma być nią, dowiedziała się od obcych,
od jakiegoś "świata".
"Dzikość serca - pozostawanie samotnym wśród powszechnej patologii zwanej współistnieniem" - powiedziano.
ona nie żyje!
jej blada twarz spoczywa na posłaniu
z lśniącego soku granatu.
miłość nie jest antidotum, cudownym rozwiązaniem, szczęśliwym zakończeniem historii.
ani solidarność. ani wspólnota. ani braterstwo.
kluczem jest działanie w zgodzie z samym sobą.
po zgiełku przebywania wśród ludzi,
gdy już zdąży się ich znienawidzić na nowo -
wtedy przypełza pokusa, by znów kogoś pragnąć.
tak, kogoś, nie czegoś (bo "wszystko mam w sobie, od zawsze i na zawsze").
"dzielenie z kimś życia" to opłakanie niefortunny frazes -
przecież istnienie jest samotnością.
można co najwyżej pozwolić komuś podejść bliżej,
spróbować uwierzyć w zachwyt, który rzekomo wywołuje powłoka,
odważyć się na oswojenie i oswajanie.
to ryzyko na miarę płynności Wszechświata -
jego boskie ciało drży jak rtęć;
obłaskaw je, jak tylko chcesz.
to jak pustynia o zmierzchu. zawieszenie między mrokiem a jasnością, nieustannie skłaniające się ku zakończeniu.
wiatr wieje tu bez przerwy - jednostajny i dość silny, by podnosić piaskową mgiełkę.
wzgórza są niskie, jednakowe. wdrapanie się na nie nie zaspokoi pragnienia oświecenia.
wygłodniały wzrok gna ku linii horyzontu i widzi wszystko. żadnego zachwytu, żadnego zaskoczenia.
na granacie nieba srebrzą się gwiazdy i ostry, niepełny księżyc.
jak tu cicho!
dlaczego tak tu cicho.
24.02.2020