Rozdział 5

3.5K 134 34
                                    


Michael

Niestety weekend spędziłem u siostry, więc o spotkaniu mojej nieznajomej w klubie, mogłem tylko marzyć. Żałowałem tego, ale to w końcu moja siostra, jedyna rodzina jaką miałem.

Poniedziałek, nie miałem czasu na nic, nawet na myślenie. Byłem tak zawalony robotą, że momentami zapominałem jak się nazywam. Do mieszkania wróciłem tak wykończony, że nawet na jedzenie nie miałem już siły.

Wtorek nie był lepszy. Poza przepełnionym standardowym planem, miałem dodatkowo kilka spotkań przesuniętych z dnia kolejnego. Najpierw mnie to wkurzyło. Z czasem stwierdziłem jednak, że to mi na rękę, bo tym sposobem w środę będę miał chwilę, którą mógłbym wykorzystać na odwiedziny w Twilight, by dowiedzieć się czegoś o tej tancereczce.

W środę wczesnym popołudniem, po załatwieniu wszystkich ważnych spraw w firmie, pojawiłem się pod klubem. Wiedziałem, że mimo, iż otwarty był dla klientów w ograniczonej ofercie, to było tam wielu pracowników, którzy zajmowali się uzupełnianiem zapasów na weekend, generalnymi porządkami i tym podobnymi sprawami.

Wszedłem do budynku i poprosiłem o wodę, rozglądając się przy tym dookoła.
Szukałem tego konkretnego barmana i znalazłem. Przynosił akurat beczki z piwem do sąsiedniego baru. Dopiłem wodę i odłożyłem szklankę na ladę. Wiedziałem, że skoro tu już jestem, to nie mogłem zrezygnować. Za bardzo mnie to wszystko dręczyło, a miałem wrażenie, że każdego dnia jest coraz gorzej. Podszedłem więc do tego faceta, uśmiechając się uprzejmie.

- Dzień dobry. – Przywitałem się kulturalnie, choć niekoniecznie miałem na to ochotę. Wiedziałem, że jak będę chamski, to równie dobrze mógłbym od razu stamtąd wyjść.

Ten spojrzał na mnie i po chwili, jakby w złości, dziwnie zmrużył oczy. Nie wiedziałem, o co mogło mu chodzić, przecież jeszcze nic nie zdążyłem mu zrobić.

- Dzień dobry. Ten bar jest zamknięty. Proszę iść do tego obok. Tam jest koleżanka, która pana obsłuży – powiedział niby grzecznie ale z wyraźną niechęcią.

- Tak, wiem, już tam byłem i zostałem obsłużony. Chciałem pana o coś spytać, a właściwie o kogoś.

Zupełnie nie wiedziałem, jak mam o nią zagabnąć, jak wyjaśnić o kogo mi chodzi. Nigdy wcześniej nie wypytywałem o nikogo, a już na pewno nie o jakąś pannę.

- Mnie? Niby o kogo? – Wyprostował się i czekał wyraźnie zaciekawiony.

Tak, sam byłem ciekawy swojego zachowania. Ale brnąłem dalej.

- W każdą sobotę przychodzi tu potańczyć taka dziewczyna.

Ten wybuchnął śmiechem. Ewidentnie bardzo go rozbawiłem. Gdy już przeszła mu największa fala śmiechu i się trochę opanował, zaczął odpinać pustą beczkę od dystrybutora, po czym się odezwał:

- Z choinki się pan urwał? Tu w każdą sobotę przychodzą laski. I co dziwne tańczą. – Wyraźnie wyczuwałem sarkazm, na który w innej sytuacji bym zareagował, ale nie przerywałem mu. – Skąd mam wiedzieć o jaką panu chodzi?

- Dwa tygodnie temu z nią tańczyłeś podczas przerwy.

Na chwilę przestał odkręcać beczkę, ale po kilku sekundach wrócił do czynności, choć widziałem, że zaczyna się denerwować.

- Koleś. Nie wiem kim jesteś i po co tu przyszedłeś. Ale ja często tańczę z różnymi dziewczynami podczas przerwy, bo nikt nam tego nie zabrania. My decydujemy co robimy podczas swojego czasu wolnego. Poza tym, przewijają się tu setki dziewczyn, skąd mam wiedzieć, o którą konkretnie ci chodzi?

NieZwykła [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz