Rozdział 8

3.3K 132 44
                                    

Olivia

Pijąc colę, jaką nalała mi Molly, wspominałam dzisiejszy popołudniowy mecz i musiałam przyznać, że było naprawdę miło. Nie żałowałam, że zaprosiłam Mike. Zdecydowanie lepiej się ogląda takie widowiska w towarzystwie, niż samej.

Siedząc tak i rozmyślając, obserwowałam ludzi w klubie do czasu, gdy go zobaczyłam. Nie był sam. Był z naprawdę piękną kobietą. Nie taką przeciętniarą jak ja, tylko uosobieniem kobiecego ideału.

Nie ma co, szybko sobie kogoś znalazł, minęło ledwie kilka godzin. Nie chciałam na nich patrzeć. Sama nie wiedziałam dlaczego. Niby go nie lubiłam i nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Ale oglądanie jak ona uwiesza się na jego ramionach, jak mówi mu coś do ucha, jak się razem śmieją i to, jak całowała go w policzek... Nie mogłam. Straciłam swój imprezowy nastrój i wiedziałam, że mój czas w klubie właśnie dobiegł końca. Zabrałam swoje rzeczy i skierowałam się w stronę wyjścia.

- Dlaczego wychodzisz? Jeszcze jest wcześnie. – Usłyszałam tuż za plecami.

Zatrzymałam się słysząc jego głos. Nie sądziłam, że za mną pójdzie. Przecież był z nią.

- Dla mnie impreza się skończyła. Wracam do domu. – Starałam się brzmieć najspokojniej, jak tylko potrafiłam, mimo, iż w środku odczuwałam coś, co nie do końca mi się podobało.

Nadal stałam do niego tyłem, bo nie chciałam, żeby widział łzy w moich oczach, które nawet nie wiem, kiedy się tam zebrały.

- Zostań. Proszę.

I znowu padło to jego „proszę". Nie mógłby zarządzić albo rozkazać? Byłoby mi łatwiej go zignorować. Musiałam zebrać wszystkie siły, żeby mu odmówić i przybrałam najbardziej obojętny wyraz twarzy, na jaki tylko było mnie stać.

- Po co? Swoje wytańczyłam. – Odwróciłam się, żeby zgromić go wzrokiem. – A co? Liczysz na trójkącik?

- Jaki trójkącik? – zapytał zdziwiony, ale już po chwili się uśmiechnął. – Chodzi ci o Sarę? Jesteś zazdrosna?

Nie wiem, co go tak rozbawiło, ale najwyraźniej poprawiłam mu tym humor. Stał tak przede mną i szczerzył się jakby wygrał na loterii. Jakby się tak zastanowić, to może i wygrał, takiej kobiety jak ta, z którą go widziałam, nie spotyka się codziennie.

- Powaliło cię? Zazdrosna? O co? – Cholera, nie zabrzmiało to przekonująco. Nie sądziłam, żeby mi uwierzył, bo sama sobie nie wierzyłam.

- Nie kłam, przecież widzę. – Tak, był bardzo zadowolony z obecnej sytuacji.

- Odwal się! – ryknęłam i chciałam wyjść, ale złapał mnie za łokieć.

- Udowodnij. Udowodnij, że cię to nie rusza i zostań.

Jego słowa podziałały jak płachta. Rzucił mi wyzwanie, a ja musiałam się go podjąć, żeby mu udowodnić, że była to nieprawda. Jednak jaka była rzeczywistość? Oczywiście, że miał rację. Byłam w chuj zazdrosna, choć zupełnie nie wiedziałam dlaczego.

- Masz rację, zostanę – powiedziałam stanowczo, choć tak naprawdę, to nie wiedziałam, kto właściwie wygrał, ja czy on.

- Chodź, postawię ci drinka. – Zadowolony z siebie wyciągnął rękę w moim kierunku.

- Dziękuję, nie skorzystam, nie piję.

Skrzyżowałam ręce na piersi, dając mu do zrozumienia, że tę rękę może sobie wsadzić gdzieś bardzo głęboko.

- Czyżbyś sobie nie ufała? Boisz się, że się spijesz i się ze mną prześpisz? – zapytał z iskierkami w oczach, na co ja tylko prychnęłam.

NieZwykła [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz