Rozdział 11

3K 127 10
                                    

Olivia

Boże, niech mi ktoś pomoże...

Wtedy, jakby ktoś mnie wysłuchał. Drzwi z impetem się otworzyły i stanął się w nich, nie kto inny, jak Mike. Szybko pojął co się dzieje, odepchnął Toma i zaczął go okładać mocnymi ciosami.

Gdy Tom leżał na pół przytomny, Muchael podszedł do mnie i mnie przytulił.

- Nic ci nie zrobił? – Nie byłam w stanie się odezwać, więc ciągle płacząc zaprzeczyłam głową. – Już wszystko dobrze. Zabiorę cię stąd. Już nic ci nie zrobi.

Wziął mnie na ręce i wyszedł z pomieszczenia. Powiedział coś do ochrony, czego nie zrozumiałam, po czym zabrał mnie do auta.

Podczas jazdy cały czas się trzęsłam, choć wiedziałam, że już nic mi nie grozi. Mike odwiózł do mnie do domu i po raz pierwszy wszedł do środka. Zdawałam sobie sprawę, że nie zna rozkładu pomieszczeń, więc pokazałam mu gdzie ma iść, by trafić do sypialni, gdzie delikatnie położył mnie na łóżku. Wiedział, że nie chcę rozmawiać, więc niczego nie oczekując, tylko mnie do siebie tulił.

Nie wiem kiedy zasnęłam, ale rano obudziłam się sama. Zostawił mi tylko kartkę, że miał coś do załatwienia i że śniadanie czeka na mnie w kuchni.

Nie wiedziałam jak zrozumieć jego zachowanie. Jak był ze mną, to czułam, że mu zależy i że nie jestem mu obojętna.

Ale ten bal... wtedy pokazał mi, że potrafi udawać. Grał troskliwego i kochanego faceta, a za plecami... Nie, w sumie nie udawał. Widocznie był taki - nie tylko dla mnie.

Wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam kilkanaście połączeń od brata. Nie chciałam z nikim rozmawiać, bo podejrzewałam, że dzwonił w sprawie nocnych wydarzeń, ale oddzwoniłam, nie chcąc martwić go jeszcze bardziej.

- Adi... – już chciałam mu powiedzieć, że jest okey, żeby się nie martwił, ale mi przerwał.

- Jezu, Liv, dlaczego ode mnie nie odbierasz?! Nic ci nie zrobił?! Zresztą zaraz u ciebie będę, daj mi pięć minut – powiedział i się rozłączył. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć.

Po kilku minutach brat wparował do mieszkania. Miał swoje klucze, więc nie marnował czasu na pukanie do drzwi.

- Jasna cholera! Liv! Wszystko dobrze?

- Tak. Jest okey – odpowiedziałam smutno.

- Mike się zajął tym gnojem. Boże, jak dobrze, że on był wtedy w klubie. Nawet nie chce myśleć, co by było...

- Przestań! Możemy o tym nie rozmawiać? Wolę zapomnieć. Powiedz lepiej jak tam Liam i Majka. No i jak Mia reaguje na konkurencję.

Zaczęliśmy rozmawiać, ale po chwili i postanowiliśmy wyskoczyć do kawiarni na kawę i ciasto, bo koniecznie potrzebowałam porządnej dawki cukru. Nie kłopotaliśmy się autem, skoro miałam świetną kawiarnię niedaleko.

Michael

Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie męką. Nie wiedziałem, co się ze mną działo. Nigdy nie zależało mi na relacji z kobietami, ale strasznie brakowało mi Liv. Myślałem o niej każdego pieprzonego dnia. Chciałem odreagować z jakąś laską, ale każda mnie denerwowała jeszcze zanim się odezwała. Tęskniłem za nią. Nie rozumiem, dlaczego nie odbierała moich połączeń, ani nie odpisywała mi na smsy. Nie wiedziałem, co się stało. Może sobie kogoś znalazła? To było najbardziej prawdopodobne.

W poprzednią sobotę przyszedłem, żeby ją zobaczyć. Ale po raz pierwszy jej nie było. Wystraszyłem się, że coś jej się stało. Przestała się do mnie odzywać zupełnie z dnia na dzień, a do tego nigdy nie odpuściła klubu w sobotę. Najzwyczajniej zapadła się pod ziemię, a to nie było normalne.

NieZwykła [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz