Rozdział 10

3K 124 37
                                    

Olivia

Rano nie miałam siły wstać. Nie wiedziałam czy bardziej byłam zmęczona fizycznie przez praktycznie nieprzespaną noc, czy psychicznie przytłoczona wieczornymi wydarzeniami. Jedyne czego byłam pewna, to tego, że nie chcę mieć już nic wspólnego z tym dupkiem. Spojrzałam na zegarek i ze świadomością zalegającej pracy po wolnym piątku, niechętnie wygramoliłam się z łóżka. Wyszykowałam się, spakowałam dodatkowe rzeczy, żeby móc się przebrać w czyste przed imprezą i pojechałam do Twilight.

Po kilku godzinach rozliczania faktur, przyszedł Adi i zabrał się za swoją działkę. Widziałam, że co chwilę na mnie zerkał i chciał coś powiedzieć, zapytać, ale pokiwałam tylko głową, że nie miam nastroju rozmawiać. Zrozumiał mnie bez słów i zajął się swoimi tematami. Jak już zbliżała się północ, poszłam się przebrać i ruszyłam na parkiet. Nie wiem jak długo tańczyłam, bo często traciłam przy tym rachubę, ale poczułam ręce na biodrach i oddech przy uchu. Nie musiałam się odwracać, wiedziałam kto za mną stał.

- Cześć skarbie, stęskniłem się – powiedział i pocałował mnie w szyje.

Oderwałam od siebie jego dłonie, odsunęłam się i tańczyłam dalej zupełnie go ignorując. Bolał mnie jego widok, nawet jeśli wcale na niego nie patrzyłam. Wystarczyło, że zamknęłam oczy, a miałam jego twarz przed sobą, nie potrzebowałam dodatkowo czuć jego dotyku. Dziś nie miałam na to siły.

Szkoda mi było tracić na niego pozostałości swojej psychicznej energii. Wolałam go ignorować, uważałam to za zdecydowanie lepsze rozwiązanie. Ale on po chwili złapał mnie za rękę i obrócił przodem do siebie.

- Co się stało? Wiem, że wolisz tańczyć sama, ale chciałem się tylko przywitać – powiedział, jakby wszystko było tak, jak powinno.

Nie miałam ochoty na niego patrzeć, a ten jego uśmiech mnie dodatkowo jeszcze bardziej rozwścieczył.

- Nie dotykaj mnie! Nigdy! Więcej! Mnie! nie dotykaj!

Czułam jak napływają mi łzy do oczu i wiedziałam, że jedna popłynęła mi po policzku. Szybko ją starłam próbując się wydostać z jego objęć.

- Skarbie, co się stało?! Dlaczego płaczesz? – zapytał zmartwiony, nadal mnie nie puszczając.

Teraz się martwił? Ale jak przyprawiał mi rogi, to jakoś wtedy się mną nie przejmował.

- Puszczaj! – Byłam rozgoryczona i wkurzona, a on nie pomagał swoim zachowaniem.

Próbowałam się wyrwać z jego objęć, ale on był silniejszy. Nie miałam z nim szans. Czuł, że chcę się oswobodzić, ale nie zwolnił uścisku. Miałam wrażenie, że wręcz trzymał mnie jeszcze mocniej.

- Nie, nie puszczę cię, dopóki nie powiesz mi, o co chodzi – mówił z takim spokojem, że gdyby mnie nie było na tym balu, to zaczęłabym wątpić, że mógłby się tak zachować.

Uwolniłam jedna rękę i mocno strzeliłam mu otwartą dłonią w twarz. Niestety to nie podziałało i nadal nie chciał mnie puścić. Patrzył tylko intensywnie, zastanawiając się o co mi mogło chodzić. No tak. Przecież skąd miał wiedzieć, że wiem o jego propozycji. Na szczęście po chwili zjawił się Bill, mój ulubiony ochroniarz klubu, więc odetchnęłam z ulgą.

- W czymś problem? Czy ten pan się pani narzuca? – Bill udawał spokój, choć widać było, że ledwo się powstrzymuje, żeby nie przywalić mojemu towarzyszowi. Poza tym raczej nie potrzebował odpowiedzi. Chciał tylko dać do zrozumienia Michael'owi, żeby ten mnie puścił.

- Ten pan już wychodzi – odpowiedziałam ochroniarzowi, powstrzymując się przy tym od płaczu.

- Nie! Nigdzie nie wychodzę! Masz powiedzieć mi o co chodzi! – Skurwiel po tym, co zrobił jeszcze miał czelność krzyczeć mi prosto w twarz i żądać wyjaśnień. Myślę, że to mnie należały się bardziej.

NieZwykła [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz