Rozdział 18

3.1K 119 26
                                    

Michael

- Dobra. Koniec związku, spoko. To wasza sprawa. Nie wpieprzam się. Ale co z dzieckiem?

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

- Jakim, kurwa, dzieckiem?!

O czym on do cholery jasnej mówił?!

- Jak jakim? – Adi się zaśmiał, jakby było w tym coś śmiesznego. – Waszym! Ona jest w ciąży.

- W jakiej ciąży, debilu?! Nikt nie jest w żadnej ciąży! Czy cię do reszty powaliło?!

Tak, typowe. Zostawiłem ją, to jak typowy braciszek-obrońca, będzie ściemniał, żebym do niej wrócił.

- Nie?! – rzucił sarkastycznie. – Chyba nie masz wszystkich informacji, bo jak ostatnio słyszałem, to lekarz bezsprzecznie potwierdził ciążę. Nie powiedziała ci?! Ciekawe dlaczego? Jak sądzisz? Ach, rzeczywiście!! ! Bo kurwa od kilku dni masz, złamasie, wyłączony telefon! Jakbyś łaskawie odbierał te pieprzone połączenia, to byś wiedział!!

W tym momencie znowu kopnął te biedną szafkę, która już tym razem się rozpadła. Westchnął uspokajająco i słabym głosem mówił dalej:

– Po tym jak wyszedłeś z jej mieszkania..., ona źle się poczuła i poszła spać. Rano jak znalazła swoje rzeczy pod drzwiami, te które jej przywiozłeś, to straciła przytomność w progu mieszkania. Całe szczęście, że tam, bo inaczej... Cóż, po kilku godzinach znalazła ją sąsiadka i wezwała pogotowie. Okazało się, że jest w ciąży i prawie poroniła - za dużo stresu jak na jej stan. Na szczęście już jest pod kontrolą i niedawno, trochę poobijana, wyszła ze szpitala. To dlatego oboje do ciebie dzwoniliśmy. – Znowu zamilkł na chwilę. – Ale wiesz co? Po tym co zobaczyłem w loży... Ja pierdole, człowieku! Ona leżała w szpitalu walcząc o wasze dziecko, a ty „umilałeś" sobie czas na orgiach z dziwkami! – Mówiąc to nie był już wkurzony. Był zawiedziony, a przez to poczułem się jeszcze gorzej. Zdecydowanie wolałem jak wrzeszczał. – Nie jesteś tego warty. Nie jesteś wart ani jej, ani tego dziecka. – Wstał i chciał wyjść, zostawiając mnie jedynie z mętlikiem w głowie.

- Gdzie ona jest? – spytałem cicho z nadzieją, ale nie zrobiło to na nim, żadnego wrażenia, bo nadal patrzył na mnie zawiedzionym wzrokiem.

Miałem wrażenie, że mam deja vu. Znowu proszę Adi'ego, by zdradził, gdzie ją znajdę. Niby nie zawiniłem z tym całym kłamstwem, ale do końca niewinny nie byłem.

- Na szczęście już za chwilę będzie w innym Stanie, daleko od ciebie, twoich akcji i twoich panienek.

- Powiedz mi, do cholery jasnej, gdzie ona jest! Muszę do niej pojechać – warknąłem, bo czułem, jakby grunt usuwał mi się spod nóg.

Adi po moich słowach zadowolony spojrzał na zegarek i z uśmiechem powiedział:

- Nie zdążysz, właśnie wsiada do samolotu. Straciłeś swoją ostatnią szansę. Więcej już ich nie będzie. Żałuję, że poprzednim razem nie wybiłem jej ciebie z głowy. Teraz znowu cierpi, oboje cierpią. Ale mam nadzieję, że pozna jakiegoś porządnego faceta, który odpowiednio zajmie się nią i dzieckiem. – Otworzył drzwi i rzucił znad ramienia: – Swoje powiedziałem, a teraz spierdalaj z mojego klubu. Nie mam ochoty dłużej patrzeć na twoją dziwkarską mordę.

Co miałem zrobić?
Wyszedłem z klubu w mokrych rzeczach, gdzie na zewnątrz czekał na mnie Jake.

- Daj mi torbę z bagażnika, muszę się przebrać. A ty wsiadaj za kierownicę i jedź migusiem prosto na lotnisko. Może Liv jednak jeszcze nie odleciała.

NieZwykła [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz