Olivia
Osaczyli mnie ze wszystkich stron. Nie wiedziałam, co zrobić. Byłam za daleko od drzwi, żeby móc wejść do środka. Gdybym przesunęła się dwa metry dalej, to sięgnęłyby mnie kamery klubu i ktoś by przyszedł. A tak? Nie miałam możliwości ucieczki, żadnego pola manewru. Ja pierdolę! Co mam zrobić?! Jak ja mam zwiać?! I czego te pojeby ode mnie chcą? Szukając ucieczki, rozejrzałam się jeszcze raz i co, a raczej kogo, zobaczyłam?
JEGO! Znowu ON! Szczerzył się jak debil, ewidentnie bardzo z siebie zadowolony, opierając się o samochód kilkanaście metrów dalej. Już wiedziałam, że to jego sprawka. W pewnym stopniu mnie to uspokoiło, bo myśli o zbiorowym gwałcie odeszły. Jednak nie zmieniało to faktu, że ten psychol najwyraźniej się na mnie uwziął. Często myślałam, że to ja nie jestem do końca normalna, ale obserwując jego zagrywki, to jednak wnioskuję, że to nie ja mam problemy ze sobą.
- Znowu się spotykamy... laleczko. Myślałaś, że jesteś sprytniejsza, ale jak widzisz, tym razem mi nie uciekniesz.
Bezczelny dupek! Miał szczęście, że stał daleko, bo znowu by ode mnie oberwał. Jeszcze mu nie pokazałam wszystkich sztuczek samoobrony, jakich nauczył mnie braciszek. A trochę tego jest, co chętnie bym mu zademonstrowała. Lekko uśmiechnęłam się na myśl, co mogłabym mu zrobić, i jakich urazów mógłby doznać, ale szybko spoważniałam, bo akurat w tym momencie, to on był górą.
- Czego ode mnie chcesz?! Przecież nic ci nie zrobiłam. Dlaczego chodzisz za mną jak jakieś nieszczęście?! – Byłam wściekła i nie potrafiłam pohamować swoich emocji.
- Czego chcę? Porozmawiać – mówiąc to, jak gdyby nigdy nic, wzruszył ramionami.
- Przecież rozmawiamy. Teraz daj mi odejść.
Zaczęłam delikatnie szukać telefonu w kieszeni bluzy, żeby dać znać Adi'emu, że potrzebuję pomocy.
- Nie radzę. Zostaw w spokoju ten telefon i podejdź do mnie. Nic ci nie zrobię, obiecuję. Chcę tylko porozmawiać – odparł spokojnym głosem.
Tak, łatwo mu było to mówić, nie jego osaczała banda napakowanych kolesi.
- Miałeś dać mi spokój. Więc czego chcesz? – Skrzyżowałam ręce na piersi, nie ruszając się jednak z miejsca ani na krok. Nie przyszłam tu żeby rozmawiać, a już na pewno nie z nim. Chciałam jak najszybciej wejść do klubu.
- Tak, miałem dać ci spokój i może bym to zrobił. Jednak...nie wiem czy pamiętasz laleczko, ale nie dotrzymałaś warunków umowy. A ja, jako człowiek interesu, nie lubię jak ktoś łamie ustalenia. Więc...jestem – kończąc to mówić rozłożył szeroko ręce i uśmiechnął się zwycięsko.
Zastanowiłam się, co mogłabym w obecnej sytuacji zrobić. Wiedziałam, że w zasadzie nie mam wyjścia. Myślałam nad tym, czy jeśli zacznę zbliżać się do niego, to jakimś cudem zdołam im uciec. Postanowiłam zaryzykować. On jednak jakby czytał w moich myślach, swoją uwagą sprowadził mnie na Ziemię.
- Tylko nie zastanawiaj się nad ucieczką. Chcę tylko, byś poświęciła mi pięć minut. Nie proszę chyba o zbyt wiele, nie uważasz?
Patrzył na mnie z taką determinacją, że wiedziałam, że nie mam wyjścia, bo on nie odpuści.
- Dobra, pięć i ani minuty więcej, a później mnie zostawiasz w spokoju – westchnęłam zrezygnowana.
Uśmiechnął się i otworzył mi drzwi do auta, zapraszając do środka. Spojrzałam zdziwiona, bo nie zamierzałam wsiadać z nim do samochodu. W końcu to jakiś totalny świr, jeszcze by mnie gdzieś wywiózł. Nie ma mowy, nie wsiądę – pomyślałam i przeskakiwałam wzrokiem od drzwi do niego. Po chwili ciszy on się odezwał:
CZYTASZ
NieZwykła [ZAKOŃCZONE]
RomanceDopóki nie poznałam JEGO, nie narzekam na swoje życie. Byłam zdrowa, miałam wspaniałego brata, przyzwoitą pracę. A przede wszystkim TANIEC, który dawał mi szczęście, przenosząc do upragnionego świata. Tylko tańcząc odnajdowałam spokój i to dzięki n...