Okazało się, że Ginny nie dała Harremu zbyt wiele szans na przeprosiny. Unikali się, a Harry obserwował kątem oka, jak jego przyjaciółka spędza coraz więcej czasu z Michaelem Cornerem. Wydawała się szczęśliwa i pewnie powinien się cieszyć jej szczęściem. Jeśli ktoś zasługiwał na odrobinę radości w życiu, była to Ginny. Ale nie mógł zignorować tępego bólu w piersi, który czuł za każdym razem, gdy widział ich idących ramię w ramię.
Jego koszmary przybierały na intensywności, a ból w jego bliźnie nasilał się. Coś wisiało w powietrzu, a jeśli chodzi o kolejne zadanie Turnieju, w Harrym narastało przerażenie. Hermiona i Ron mu pomagali, ale to nie to samo co pomoc Ginny. Nawet wspólnie Ron i Hermiona nie potrafili zmobilizować go tak jak Ginny.
Ron był wściekły, kiedy dowiedział się, że Harry uderzył jego siostrę, nawet jeśli tylko przypadkiem. Mało brakowało, a sam by go uderzył, a Harry wbrew wszystkiemu czuł, że w zupełności na to zasłużył. Przysiągł Ronowi, że to nie było umyślne, po prostu jego ręka uniosła się, nim zdołał o tym pomyśleć. Zanim Ron zdołał zrealizować swoją groźbę, w pokoju wspólnym pojawiła się Ginny, jego rudowłosa obrończyni i zaciągnęła Rona do kąta, gdzie odbyli przepełnioną złością, szeptaną konwersację. Harry nie wiedział, co Ginny powiedziała bratu, ale Ron się wycofał. Pocieszyło go jednak, że Ginny, choć obrażona na niego, wciąż go broniła.
Pewnego wieczoru, Harry wrócił do pokoju wspólnego po zajęciach. Znalazł Ginny siedzącą samotnie na kanapie przed kominkiem patrzącą tępo w ogień. Uznał, że ma dosyć i tęskni za Ginny. Wiedział, że zachowuje się jak kompletny kretyn, ale nigdy nie mógł znaleźć odwagi, żeby ją przeprosić.
- Ginny? - odezwał się niepewnie. Podszedł bliżej i odwróciła głowę, żeby na niego spojrzeć. Mógł dostrzeć ból w jej oczach.
Wziął głęboki oddech. - Chciałem z tobą porozmawiać od dawna, ale nigdy nie miałem odwagi - powiedział, siadając obok niej. - Gin, strasznie mi przykro. Jestem kretynem. Nigdy nie powinieniem ci tego mówić i nigdy nie powinieniem był cię uderzyć.
Patrzyła na niego, ale nic nie powiedziała, więc kontynuował: - Byłem zazdrosny i samolubny. Chyba bałem się, że jeśli będziesz miała chłopaka nie będziesz spędzać ze mną czasu i zapomnisz o mnie. I chyba zapomniałem, że masz własne życie, swoich przyjaciół i masz prawo być szczęśliwa, bo nikt nie zasługuję być bardziej szczęśliwą niż ty. Tak bardzo mi przykro.
Pojedyńcza łza popłynęła z jej oczu, ale dalej patrzyła uważnie na jego twarz, studiując badawczo jego oczy. Wiedział, że szuka w nich poczucia winy. Miał nadzieję, że to właśnie wyrażają.
- Harry - zaczęła cicho. - Bardziej niż cokolwiek innego bolało mnie, że nie ufasz mi na tyle, by pozwolić mi podejmować własne decyzje. Wiesz jaka jestem ostrożna. Michael to nie Tom. To że całuję gościa, nie znaczy, że pozwolę mu zabrać swoją duszę.
- Wiem - przyznał ochryple. - Przepraszam.
- Nie byłam zła, że mnie uderzyłeś. - powiedziała odwracając się w strone ognia. - Kiedy kogoś biją, ten ktoś reaguje. To zrozumiałe. A to, że jestem dziewczyną, nie powinno robić różnicy.
Zamilkła na chwilę, odwróciła się do niego, po czym kontynuowała: - Nigdy nie mam zamiaru o tobie zapomnieć. Rozumiesz NIGDY, bo jesteś moim najlepszym przyjacielem i Michael czy żaden inny facet nie jest wstanie tego zmienić - łzy już swobodnie płynęły jej po twarzy. - Tęskniłam za tobą - przyznała szeptem, połykając słone łzy.
Harry przekręcił się na kanapie i przyciągnął ją do mocnego uścisku. - Ja też tęskniłem za tobą. - wyszeptał w jej włosy. Przeczesywał ręką jej włosy i powoli jej szloch ustawał.
![](https://img.wattpad.com/cover/239465957-288-k601034.jpg)
CZYTASZ
true friends ━ hinny ✓ ( w trakcie korekty!!!)
Fanfic━━ nie potrafili być tylko przyjaciółmi. Czasami ciężko pozostać najlepszymi przyjaciółmi, gdy uczucia z czasem zaczynają przeradzać się w coś głębszego niż zwykłe zauroczenie. Ranili siebie nawzajem, nie zdając sobie sprawy z uczuć drugiego, łama...