Rozdział 4 ~Gwiezdny raj~

340 24 13
                                    

- Wróćmy do zadań. Nie chce wiele myśleć o całej tej sytuacji - powiedziałam cicho i zaczęłam iść do obeznanego nam już korytarza, aby przejść dalej niż O2 - Vivan, Antonio idziecie? - spytałam spoglądając za siebie. Czarny i zielony czym prędzej wstali ze swoich miejsc i podbiegli w moją stronę. Uśmiech ponownie wrócił mi na buzie i mogłam na nowo robić kolejne zadania, aby tylko wygrać ze zdrajcami - To gdzie następne zadanie? - spytałam idąc dalej korytarzykiem na lewo od O2. Co dziwne, ciało pani kapitan magicznie znikło, ale nie za bardzo się tym przejęłam.

- W nawigacji. Musimy wprowadzić dokładniejszą trajektorię lotu - powiedział zaznajomiony z mapą Vivan. Momentami, aż podziwiam jak dobrą ma pamięć. Jesteśmy tu ledwo dwie godziny, z czego przez półtorej mówi nam gdzie co i jak. Czy to nie niesamowite?

- Prowadź mapo - zaśmiałam się cicho - Antonio skoro twoja ksywka jest związana tak bardzo z mapami to dlaczego ty nie znasz drogi? - zaczepiłam zamyślonego mężczyznę. Spojrzał się na mnie, co kryje się pod jego hełmem? Co kryje się w jego głowie, w jego myślach? Czy na niego śmierć kapitan wpłynęła równie mocno?

- Co? Ah mówiłem Ci przecież, że z geografii jestem beznadziejny - zachichotał cicho i wymuszenie. Zmartwił mnie tym, więc uznałam, że kiedy Vivan będzie robić zadanie mogę popytać go co mu się stało.

- To tutaj - oznajmił Vivan. Weszliśmy razem do pokoju z trzema panelami kontrolnymi. Czarny podszedł do środkowego i zaczął palcem zaznaczać jakąś drogę. W tym momencie skierowałam wzrok na Antonia.

- Co się stało? - zapytałam - Wyglądasz na zamyślonego. Czy wszystko gra? - dopytałam i zaczęłam bardziej przyglądać się mężczyźnie.

- Nie, nic. To chwilowe. Pierwszy raz, widzę tak drastyczną śmierć - powiedział z nutą smutku w głosie. Uznałam, że najlepszym sposobem na smutek jest przytulas od chociaż trochę znanej ci osoby. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Przytuliłam mocno Antonia w pasie i dałam mu zrobić to samo w moim kierunku. Najwyraźniej właśnie tego najbardziej potrzebował, ale nie chciał się do tego przyznać - Dziękuję - wymamrotał cicho tylko do mnie.

- Skończyliście? - spytał Vivan z ogromną zazdrością, patrząc w naszą stronę. Czym prędzej odsunęliśmy się od siebie - Biorę to za tak - warknął cicho i przeszedł pomiędzy nami agresywnym krokiem. Od razu poczułam się źle z faktem, że przytuliłam Antonia, nawet w przyjacielskim geście.

Pobiegłam czym prędzej w stronę Vivana i złapałam go za rękę, aby zaczekał na mnie i zielonego. Czarny spojrzał na mnie, a jego wzrok jakby zmiękł w jednej chwili. Czułam jego emanujący empatią i ciepłem wzrok, który z każdą chwilą przyciągał mnie do siebie, pomimo, że nie widziałam jego twarzy.

- Możemy iść dalej? - zapytałam niepewnie Vivana na co on tylko przytaknął głową. Obejrzałam się za siebie, aby sprawdzić czy Antonio nie zgubił się albo coś w tym stylu. Na szczęście był krok za nami i nie musiałam się o niego martwić.

- Następne zadanie znajduje się w komunikacji. Będziemy musieli ZNOWU łączyć kabelki - zaśmiał się cicho Vivan patrząc na mnie z politowaniem.

- No ej to nie moja wina, że jestem daltonistką - burknęłam niezadowolona z jego żalu nade mną. Tak, wiem. Nie musi mi przypominać o błędzie z kablami i łączeniem szarych z szarymi. Mógł mi wcześniej pomóc, a nie patrzeć jak ostatni debil i śmiać się ze mnie. Jednakże doceniam fakt, że chciał pomóc mi z łączeniem tych głupich kabli i udało nam się dobrnąć do końca tego małego, acz ważnego zadania.

- Tak, tak, bo to moja wina, że nie powiedziałaś tego wcześniej - chichotał dalej Vivan i przyciągnął mnie do siebie bliżej. Do śmiechów dołączył Antonio podchodzący bliżej nas.

- A potem każdy się dziwi, czemu źle kable złączone - zaśmiał się Geograficc i poklepał po ramieniu czarnego, aby mnie puścił w spokoju - A teraz koniec żartów, musimy iść dalej - oznajmił zielony i poszedł przed siebie. Już chciałam iść za nim i dokończyć kolejne zadanie, jednak coś, a raczej ktoś mi przeszkodził.

Vivan przyszpilił mnie do ściany, spojrzał się w bok czy Antonio na pewno poszedł dalej i zdjął ze swojej, a potem mojej głowy hełm. Zrobiłam się cała czerwona, czułam jak robiło mi się coraz goręcej, serce zaczęło szybciej bić kiedy tylko patrzyłam się w jego zielone, tętniące radością i szarmanckością oczy.

- Już od dłuższego czasu trudno mi się powstrzymać od tego - wymruczał niskim i sprawiającym ciarki na plecach głosem. Zaczął się do mnie jeszcze bardziej zbliżać, przymykałam powoli oczy, czułam i wiedziałam co zaraz nastanie. Nasze usta złączyły się w czułej i chętnej pasji pocałunku. Jego język szybko znalazł się w moich ustach, błądzący po każdym najmniejszym miejscu, zostawiajac swój słodki jakby o smaku borówek smak. Splótł nasze języki razem i przyciągnął mnie bliżej siebie. Założyłam ręce wokół jego szyi i oddałam się pieszczotom. Po niedługiej chwili zaczęło brakować mi od namiętności tlenu i musiałam odkleić się od jego niebiańskich ust. Chyba wiem, dlaczego jego ksywka to "Starlight", wystarczy ze dotknął moich ust swoimi i zaczęłam widzieć gwiazdy od czułości.

A moim marzeniem jesteś ty ~Among Us~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz