Rozdział 2 ~Starlight~

454 33 27
                                    

Ruszyliśmy całą trojką przed siebie. Każdy starał się utrzymać jakiekolwiek resztki rozsądku i nie panikować, a przynajmniej nie przy coraz dziwniejszej pani kapitan. Szliśmy korytarzem przed siebie, aż znaleźliśmy się w ogromnym pomieszczeniu robiącym za kawiarnię. Po środku pokoju były trzy ławki połączone z stolikami, a na samym środku na kolumnie duży czerwony przycisk przykryty przezroczystą pleksą. Pierwszą osobą jaką ujrzało moje bystre oko był astronauta w czarnym. Chciał jak najszybciej przejść przez cały pokój do innego korytarza. Tego na prawo od nas.

Przykuło w nim coś moją uwagę. Coś przez co podążałam za nim wzrokiem. Miał na lewym ramieniu naszywkę z napisem "Niebo". Mężczyzna zatrzymał się i spojrzał na nas.

- Witajcie, witaj sir - podszedł bliżej - Słyszeliście komunikat? Okropny - jego głos rozbrzmiewał i obijał mi się w głowie, pozostawiając miłe i dziwne uczucie. Był wyższy ode mnie o całą głowę, strój na nim się opinał, miał rozbudowaną sylwetkę, ale pomimo wszystko był chudy. Wydawał się z głosu miły...? Dobra każdy mi się tu jak na razie miły wydaje, a jednak ktoś może być z nich zdrajcą co mnie z każdą chwilą bardziej przeraża. Muszę się uspokoić. Nic mi nie będzie, damy sobie radę - Jestem Vivan Starlight, ale mowią mi Star albo jak na naszywce "Niebo" Czyli Sky - przedstawił się szybko i każdy po kolei za nim. Chciałam ujrzeć ich wszystkich twarze, zobaczyć jakie mają zamiary, czym się różnią, rozróżnić ich czymś więcej niż samym kolorem skafandra. Chciałabym zobaczyć ich oczy. W końcu to okna duszy prawda?

- Musimy jak najszybciej doprowadzić statek do stanu używalnego i czym prędzej zakończyć tą chorą akcję ze zdrajcą - powiedział Antonio wpatrując się w Vivana. W jego głosie czułam nieufność i zazdrość. Co on zazdrościł czarnego koloru skafandra? - Zdrajcy zostają tutaj. Natalie, idziemy

- Co, ale lepiej abyśmy właśnie chodzili w grupie. Jeśli zdrajca zabije jedno z nas to reszta może polecieć szybko do przycisku. Prawda sir? - obejrzałam się w poszukiwaniu kapitan w żółtym skafandrze... Ale jej już za nami nie było.

- Idziemy we trójkę - zadecydował Vivan i wziął mnie wraz z Antoniem za ręce, prowadząc do korytarza na lewo od nas. Króciutki korytarzyk prowadził do małego pomieszczenia z fotelem i zielonym hologramem ukazującym asteroidy lecące obok nas. Prawdopodbnie chodziło o zesstrzelenie tych, które mogą nam zagrażać, ale co ja tam wiem? - Jeśli dobrze kojarzę z mapy zadań to tutaj trzeba połączyć kolorami kable - powiedział z ogromną pewnością czarny i podszedł do zaznaczonej zygzakowatą strzałką skrzynki, aby zdjąć z niej drzwiczki po czym spojrzał na mnie - Panie bardziej się znają na kolorach, zapraszam.

Przełknęłam głośno ślinę. Nie rozróżniam fioletu, czerwieni, niebieskiego, ani pomarańczowego według lekarza. Szczerze nawet nie wiedziałam o tym, że się czymś różnią.

Zdjęłam z głowy kask, a moje ciemno brązowe, kręcone włoski wyleciały wręcz radośnie z kasku. Trochę wstydzę się swojej dziwności. Nie mówię o włosach, a po prostu ciele. Moja skóra jest jakby kremowo brązowa, a na oku mam tak bladą jak kartka plamę schodzącą aż na usta. Plamy schodziły, rozdzielały się i były na praktycznie całym moim ciele. Jedyne co lubiłam w swojej inności ciała to błękitne oczy i gęste rzęsy. Nie potrzebowałam nawet tuszu do rzęs, co jest ogromnym plusem.

Podeszłam do kabelków i zaczęłam je ze sobą łączyć. Okej, więc żółty z żółtym, zielony z zielonym, szary z szarym, szary z szarym, szary z szarym. Tak. To ma sens. Tylko czemu, aż sześć kabli jest szara?

- Jesteś daltonistką? - zaśmiał się cicho Vivan i stanął za mną. Wręcz czułam jego ciepło przez skafandry, czułam jego ciało blisko mojego i całe policzki zaczęły mnie mocno piec. Nie mam pojęcia czemu. To dość głupie.

- Jest taka szansa - wymamrotałam cicho trzymając w dłoni dwa szare kabelki i wpatrując się w nie ze wstydem, że nie przyznałam się do tego wcześniej tylko wybiegłam od tak jak debil.

- Pomogę Ci - zdjął swój czarny kask i zbliżył swoją twarz do mojej. Miał tak przyjemnie bladawą, ale nie za bardzo bladą cerę, czarne i lśniące włosy, a jego oczy były zielone, pełne życia, takie radosne.

- O-okej - wyjąkałam cicho i zaczęłam rozłączać wszystkie szare kabelki, aby dać mu je do połączenia. Czułam jego ciepły oddech na szyi, ciarki mnie przechodziły, nie mogłam się skupić - Już pasuje?

- Już pasuje - pogłaskał mnie po głowie i odsunął się zakładając spowrotem na głowę hełm - Musimy iść dalej.

- Poradziłaby sobie bez takiej bliskiej pomocy - warknął niezadowolony Antonio i wgapił wzrok w Vivana. Prawdopodobnie właśnie walczyli na wzrok, ale trudno mi szczerze powiedzieć czy tak było.

- Chodźcie dalej dziewczynki, nie chcemy zginąć raczej w tej chwili - powiedziałam z dziarskim uśmiechem i schowałam głowę w głębi kasku na wszelki wypadek odcięcia tlenu z całego statku.

Szłam przed siebie absolutnie nie znając drogi. Przeszliśmy przez mostek nad nie mam pojęcia czym, aby dojść do rozdroża. Droga w prawo prowadziła do pomieszczenia z oczyszczalnią śmieci i zbiornikiem tlenu, a droga w lewo prowadziła... Ta... Do następnego zakrętu i nie wiadomo jakiego miejsca.

- Vivan... Wiesz chyba gdzie jest następne zadanie prawda? - spytałam wgapiając się w pomieszczenie na prawo. Jest w ogóle sens do niego wchodzić? Co jak jest pułapką?

A moim marzeniem jesteś ty ~Among Us~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz