Rozdział 17 ~Deanson i Charlie~

79 8 6
                                    

Wyszliśmy na szary panel z dużym, żółtym półokręgiem. Panel na którym się znajdowaliśmy był otoczony szarymi bramkami od kokpitu po korytarz przed nami. Na lewo od nas znajdował się monitor z wyrysowanym statkiem i jego błędami, po prawej znajdował się podobny panel z... Trudno powiedzieć czym. Za bramka znajdowały się jakieś zielone pudla i duży, żółty bojler. Rozejrzałam się po zdezorientowanych ludziach, którzy wpatrzeni byli we mnie.

- Oglądałaś to całe "Pośród nas" więc musisz wiedzieć coś więcej niż powiedział nam podniecony byle czym głos - powiedział spokojny, chropowaty głos Carmela - Może chodźmy w grupach? Jeśli dobrze zrozumiałem jest kilku zdrajców, a jeśli uzbieramy się w kilkuosobowe grupy są mniejsze szanse na to, że nas wyłapie - zaczął mówić szybko.

- W ostatnim sezonie zdrajców było trzech, jeśli iść na logikę jest ich równa ilość - powiedziałam starając się utrzymać spokój i nie wydać się z wszystkich nerwów - Zdrajcy wybijali każdego kto szedł sam najczęściej kiedy światła gasły lub wszyscy biegli w stronę, któregoś z nagłych zniszczeń od których statek mógłby się zniszczyć, a co za tym idzie - rozejrzałam się po wszystkich i położylam dłonie na biodrach. Jestem ich kapitanem, który nie da plamy w pomaganiu robienia wszystkich zadań - Zabić nas wszystkich za jednym zamachem. W serialu, najczęstszym błędem było biegnięcie na końcu, podpadnięcie komukolwiek i zbyt wielka duma. Proponuję w takim razie chodzić w grupach trzech lub cztero osobowych, wybierzemy sobie grupę, która za co będzie odpowiedzialna i na pewno wygramy - mówiłam jak najęta znając jednak cel całej podróży.

Biały astronauta spojrzał na mnie i podsunął się bliżej jakby podejmując decyzję o tym z kim będzie w drużynie. Koleś był wyższy ode mnie o ledwo parę centymetrów. Zbliżył się też do nas granatowy typek, który dużo panikował. Panic, Fluff i Gay. Świetne połączenie, brzmi jak jakiś fanfik.

- Pójdę z Fluff i Panic. Są trzy załamania statku, w tym jedno które praktycznie niewiele daje. Odcięcie nas od komunikacji jest jedynie usunięciem z mapy punktów w których mamy zadania, odcięcie nas od tlenu daje nam około minuty dalszego życia dopóki butle u nas z gazem nie wypełnią się dwutlenkiem węgla i nas nie uduszą, podwyższenie temperatury reaktora to około dwóch minut przed wybuchem statku, aż w końcu odcięcie nas od światła, najczęściej używany czynnik. Wszędzie będzie ciemno jak w grobie, wtedy najlepiej będzie trzymać się za ręce i iść jak najbliżej ściany. Zdrajcy są w stanie widzieć przez hełmy lepiej niż uczestnicy lotu. Ja, z moją drużyną zajmiemy się odcięciem tlenu, nie wiem jeszcze jak się to naprawia, w ostatnim sezonie był zupełnie inny statek - mówiłam i mówiłam patrząc na wszystkich zainteresowanych astronautów. Nikt nie chciał umrzeć, każdy słuchał jednak nie wiedział, że to wszystko to tylko gra w której na sam koniec okaże się, że nikt nie umarł. Za dużo powtarzam "że" nawet w myślach - W kieszeniach spodni znajdziemy mapy z własnymi zadaniami, możemy je podzielić na pewne sektory i spróbować wymienić się zadaniami na tyle, aby szybciej zadania móc zrobić. Nie wiem czy to możliwe, ale można spróbować. Czy jest tutaj ktoś daltonistą? - spytałam w końcu mając na myśli zakłopotanie biednej Natalie przy kablach. Nikt, na całe szczęście, nie podniósł ręki - Świetnie. Wyjmijmy w takim razie mapy i naprawmy statek zanim upłynie czas do lądowania.

Biały astronauta widocznie się rozpromienił, szczęście wręcz tryskało przez czarną szybkę w jego hełmie. Wszyscy wyjęli z kieszeni spodni swoje mapy i zaczęli je studiować.

Czerwony podszedł do ułożonego na lewo od nas panelu i nacisnął coś na nim. Na jego lewym ramieniu ukazał się mały czarny ekranik ukazujący odliczanie.

- Gdzie macie zadania? - spytałam spoglądając na swoją wyższą ode mnie drużynę. Starałam się być w stosunku do nich miła, w końcu to szczęście nie być z tymi dwoma idiotami zdrajcami - Im szybciej je zrobimy tym lepiej dla nas - warknęłam cicho i schowałam mapę z zadaniami do podrobienia.

- Reaktor - powiedział granatowy z dziwnym spokojem i biorąc przykład po mnie schował swoją mapę w bezpiecznej kieszeni - Wydaje się najbliżej. Cała mapa jest taka... Taka - zaczął się jąkać, a jego głos wypełnił strach - Duża, a co jak nas z łatwością znajdą? Na pewno nas znajdą! - złapał się za kask granatowy wydając z siebie pisk.

- Oddychaj, spokojnie - powiedziałam głaszcząc po ramieniu Panica - Może pojdziemy do reaktora i się lepiej poznamy? Jestem Nicole Crawford - podałam obu swoim towarzyszom dłonie.

- Deanson Beanson - przedstawił się granatowy astronauta, a ja ledwo ze śmiechu mogłam. DEANSON BEANSON. Co to do cholery jest za imię?

- Charlie Magne - odpowiedział neutralnym głosem biały astronauta zupełnie zbaczając mnie z tropu jakiej płci jest. Charlie to dość... Bardzo neutralne imię. Dobra, nie ważne.

- Piękne imię - odpowiedziałam spoglądając na białego - To może znajdziemy ten cały reaktor, zrobimy zadanie i pomyślimy co dalej - zaproponowałam kierując się w stronę korytarza. Deanson z Charlie podążali za mną krokiem. Szliśmy korytarzem na lewo, potem znowu na lewo, aby skręcić do pierwszego pokoju na lewo i nie uwierzysz co dalej. Skrecilismy w lewo! Znaleźliśmy się w szatni, taki szary podłużny pokój w kształcie litery "L" z szafkami i przyciskiem na podstawce, aby otworzyć miejsce do dezynfekcji. Fajnie, fajnie.

Rozejrzałam się za możliwymi ofiarami i spojrzałam na ekranik na rękawie. Miałam do wyboru parę przycisków na mapie, aby utrudnić ludziom życie.

- Charlie to męskie imię? - spytał zaciekawiony Deanson i nacisnął przycisk na platformie przez co szare, metalowe drzwi otworzyły otworzyły się przed nami.

Weszliśmy do długiego korytarza. Moje nozdrza popieścił nieprzyjemnie zapach środka dezynfekcyjnego. Korytarz był srebrny, a podłogę miał żółtą, wydawał się klaustrofobicznie malutki i strasznie długi.

- Żeńskie - odpowiedział... Odpowiedziała Charlie spokojnym tonem głosu i spojrzała na granatowego - Skrót od Charlotte - teraz to mi szczęka opadła. To jest kobieta?

- Proszę o zdjęcie hełmów do dezynfekcji - powiedział w głośniku żeński, robotyczny głos. Podłoga zaczęła nas przenosić do przodu, więc według polecenia zdjęliśmy swoje hełmy.

Deanson miał czarne włosy z grzywką opadającą na jedno oko, drugie oko było brązowe i podkrążone. Cały chłopak był blady, widocznie chorowity i kto wie czy nie pedantyczny. Nos miał  za długi, zadarty, a usta całe sine i spierzchnięte. Przerażał mnie jego wygląd.

Za to Charlotte... Ah Charlie, ona była przepiękna. Dlugie, blond, zadbane, proste włosy, rozowawe policzki pełne piegów, wieczny uśmiech na twarzy, błękitne oczka, malutki nosek i te cudne malinowe usta w które chciałoby się wpić. Miała urodę godną anioła. Trudno było odkleić od niej wzrok, była tak nieziemsko piękna....

- Nicole? - zachichotała dziewczyna anielsko - Coś się stało? Tak się na mnie patrzysz - jej policzki obwieścił delikatny, czerwony rumieniec, który jedynie nadawał dziewczynie uroku.

A moim marzeniem jesteś ty ~Among Us~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz