Rozdział 9 ~Mam ostatnie życzenie~

234 27 30
                                    

- Musimy iść zanim stanie się to podejrzane - oznajmiłam przytakując głową i spoglądając na Bena wraz z Vivanem. Powiemy co się działo, jak to wszystko wyglądało, a raczej że światło na ten czas zgasło. Ufam im. Nie mogą być zdrajcami, już by to wykorzystali.

Czym prędzej ruszyliśmy do stołówki. Z ogromną pewnością siebie prowadziłam grupę. Zdrajca nie może zabijać kiedy jest wszczęty alarm, więc morderstwo Bena w śnie nie wchodzi w grę. A przynajmniej mam taką nadzieję...

Zasiedliśmy wszyscy przy ogromnym stole. Siedem osób. Została nas siódemka. Ja, Vivan, Antonio, Ben, Max, krokus oraz limonek. Max wyróżniał się z grona jakimiś ciemniejszymi szarymi plamami na skafandrze i szczerze zastanawia mnie to mocno...

- To zielony - powiedział szybko Ben - Geograficc to zrobił. Zgasił światła i zabił na moich oczach. To zielony - mówił niestrudzenie Ben patrząc na całą trójkę mniej znanych przeze mnie współuczestników podróży.

- Co? Przecież nie widzieliśmy kto to! Zgasły światła, nic nie było widać, a kiedy się zapaliły zobaczyliśmy w przejściu do kamer ciało Jabłka! - krzyknęłam poirytowana kłamstwami Bena - Byłeś z nami przy tym i jeśli masz czelność posądzać Antonia o to, to masz też czelność zrzucania winy na siebie. Skoro jesteś tego tak pewien to powiedz co widziałeś, bo ja widziałam całkowitą czerń przez dobrą minutę w której działo się co działo. Skąd pewność, że to właśnie zielony w tym uczestniczył, a nie ty? - zapytałam patrząc się na  Bena wręcz krwiożerczym wzrokiem. Nienawidzę kłamstwa. A tym bardziej w takiej sytuacji. Co on próbuje tym osiągnąć? - Nie zagłosuje na nikogo. Jesteś chory - oznajmiłam i założyłam ręce na piersi.

- Zgadzam się z Marzenie. Wiem co widziałem, przyznaje się nawet że w chwili zgaszenia świateł trzymałem blisko pannę Marzenie i nie wiem co się działo, nie słyszałem szczerze nawet krzyku ofiary, ani odgłosów zdrajcy. Światła się zapaliły, Marzenie była wciąż blisko mnie, pomarańczowy i zielony stali dość blisko nas, a w przejściu znalazło się na wpół zjedzone ciało. Nie widzieliśmy kto to zrobił, jak to zrobił, więc przyznaję że Ben nas oszukuje i coś ukrywa - powiedział swoim nadzwyczaj poważnym tonem Vivan i spojrzał na mnie po czym na Bena. Mandaryn zaczął się trząść ze strachu przed wzrokiem Vivana. Szczerze mówiąc chociaż to dość wstydliwe, podoba mi się tak poważny i wręcz agresywny Vivan, jednak wolę tego, który jest cały czas przy mnie, nazywa mnie swoim marzeniem, całuje mnie tak jak nikt nigdy i opiekuje się mną jak swoją. O wiele bardziej wolę tego Vivana. Tego mojego Vivana.

- Przyznaję rację Vivanowi i Natalie. Staliśmy całą czwórką w kamerach kiedy światła zgasły i instynktownie złapałem się ręki Bena. Ten jednak na tą chwilę zabrał rękę i gdzieś odszedł, aby po chwili wrócić. Światła wtedy się zapaliły, a Mandaryn otwierał kratkę wentylacyjną na ziemi. Nie mam pojęcia, ani po co, ani w jaki sposób ją otworzył. Ciało czerwonego w tym momencie leżało dosłownie parę metrów od nas - wytłumaczył swoją wersję zdarzeń Antonio i spoglądał na całą załogę - Osobiście głosuję na Bena - oznajmił i nacisnął coś na już włączonym tablecie.

- Pomijam - powiedziałam cicho i nacisnęłam na tablecie przycisk "skip vote".

- Pomarańczowy - powiedział Vivan i nacisnął coś na swoim tablecie. Każdy wybrał swojego podejrzanego, aż na końcu został Ben, wybrany przez większość załogi. Nie ważne na kogo zagłosuje, zostanie wywalony na spacer wśród gwiazd czy tego chce czy nie.

- Ja... - wymamrotał cicho Ben i zdjął kask. Jego jaskrawo żółte, spięte w koka włosy ukazały się spod hełmu. Jego zapłakane, zielone, pełne częstego smutku  oczy delikatnie obejrzały całą załogę. Łzy spływały mu po różowiutkich, a jednocześnie tak bladych i piegowatych policzkach - Zanim mnie wywalicie, chce powiedzieć, że śmierć pośród gwiazd będzie dla mnie istnym odznaczeniem. Dziękuję wam za te parę godzin spędzonych razem. Dziękuję Ci Max za to, że byłeś ze mną od początku i przepraszam, że uciekłem. Jestem zbyt bojaźliwy przy takich sytuacjach - spojrzał się na szarego Maxa i uśmiechnął się szeroko przez nadchodzące łzy. Spojrzał się na Antonia, na mnie i w końcu na Vivana - Jesteście najbardziej zgraną grupą tutaj. Antonio, przepraszam że cię osądziłem. Jesteś najlepszym z przyjaciół jakich można mieć. Znasz się tak dobrze na wszystkim. Uda Ci się kiedyś znaleźć tą jedyną jeśli przeżyjesz. Wierzę w to. Vivan.. - skupił wzrok na czarnym - Masz niesamowity głos. Jeśli to przeżyjesz na pewno zostaniesz znanym lektorem - zaśmiał się cicho i otarł kolejną lecącą łzę - Zawsze znasz drogę i tak bardzo pomagasz Natalie i Antonio. Nawet mi pomogłeś uwierzyć, że jestem kimś więcej. Samo przyjęcie do was, nie wierzę, że można być, aż tak ufnym i pomocnym. Dziękuję - spojrzał w końcu na mnie i posłał mi szczery uśmiech - Natalie. Miłość i Marzenie przynajmniej dwójki ludzi na tym statku. Masz ogromną wyobraźnię, która czeka tylko na spożytkowanie. Jesteś piękna nawet z białymi plamami na twarzy. Vivan właśnie za nie cię kocha. Tylko błagam nie obściskujcie się tak często przy wszystkich - zaśmiał się ponownie i spojrzał na ostatnich uczestników podróży. Krokusa i pajaca. Uśmiech mu zżedł - Przepraszam, że nie mieliśmy się okazji spotkać bliżej pajac i... Przepraszam Christine. Przepraszam, że nigdy wystarczająco się dla ciebie nie starałem. Jesteś przecudowna. Kocham cię i po śmierci dalej będę, nawet jeśli o mnie zapomnisz, nie będziesz chciała o mnie pamiętać czy po prostu tego nie odwzajemniasz. Wciąż będę cię kochał - uśmiechnął się mdło i spojrzał na swój tablet - Omijam głos - powiedział i nacisnął tak jak ja "skip vote". Wyniki głosowania ukazały się na tabletach. Pięć na Bena. Dwa pominięte - Jako zdrajca... Kazano mi powiedzieć, że zostało jeszcze dwóch pośród was - powiedział wstając ze swojego miejsca - Mam ostatnie życzenie. Chcę, abyście byli wszyscy przy mojej egzekucji. W hełmach czy bez. Po prostu bądźcie tam przy mnie - uśmiechnął się delikatnie i zaczął iść w stronę drzwi z napisem "Podróż pośród gwiazd". Stanął za żółto-czarną taśmą i obrócił się do nas przodem.

Wszyscy wstali ze swoich miejsc i podeszli do drzwi. Każdy zdjął swój kask, aby spełnić życzenie Bena.

- Będziemy za tobą tęsknić Ben - powiedziałam bardzo cicho, a po policzku poleciała mi łza - Byłeś... Jesteś najmniej oczekiwanym zdrajcą. Jesteś niesamowity. Podziwiam cię - uśmiechnęłam się bardzo delikatnie - Pozostaniesz w naszych sercach tak samo jak pani kapitan, Snow i Richard. Gdziekolwiek teraz cię poniesie... Bądź bezpieczny Ben - powiedziałem patrząc w zielone oczy blondyna. Pajac nacisnął przycisk przy drzwiach i oddzieliło nas od Bena grube szkło. Drzwi za mężczyzna otworzyły się i wessały go w czarną nicość.

- Gratuluję - powiedział niezadowolony głos z głośnika - Złapaliście zdrajcę. Spaceruje pośród gwiazd razem z niewinnym - z głośnika zaczęło wydobywać się powolne klaskanie - Pozostało wam dwóch zdrajców - dopowiedział nadzwyczaj znudzony - Może teraz będzie ciekawiej z jedynie szóstką osób na statku~ - wymruczał i wyłączył swój mikrofon.

- Ben naprawdę był zdrajcą - odpowiedziała krokus, która Ben nazwał Christine. Dziewczyna była brunetką z szarymi pasemkami niczym jej skafander. Jej oczy połyskiwały jasną szarością, a w jednym oku zamiast czarnej źrenicy, miała białą. Była ślepa na jedno oko? - To sukinsyn... Zawsze czułam, że jest zdradziecki - wymamrotała cicho i schowała głowę w kasku - Komuś zostały jeszcze jakieś zadania? - spytała patrząc się na załogę, a tym bardziej na limonkowego pajaca. Co śmieszne pajac miał bielutkie włosy oprócz limonkowej grzwyli, cały kark miał ogolony, jego oczy były zielone, cała jego twarz była pełna kolczyków, a nad prawą brwią miał zapisany numer jakby seryjny. Przeraża mnie. Może jest jakimś przestępcą? Był w więzieniu i teraz wyciągnęli go tylko po to, aby zabijał? - Peter? Co tak ucichłeś? - zaśmiała się cicho Christine, a Peter zaczął pokazywać coś szybko dłońmi oburzony... Jest niemową? - Żartuje tylko, spokojnie. Może chodźmy teraz wszyscy w grupie? Nie mamy już za dużo zadań do zrobienia, a tak może być bezpieczniej niż po dwu czy trzy osobowe grupy - mówiła dalej z sensem krokus.

A moim marzeniem jesteś ty ~Among Us~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz