Rozdział 8 ~Niedosyt emocji~

295 29 30
                                    

Jego język błądził mi po ustach, splatał się wraz z moim językiem i zostawiał jedynie niedosyt o więcej. Pragnęłam go, przyciągałam bliżej siebie, aby poskromił ten straszny niedosyt i całował mnie mocniej, bardziej, był tylko mój. Gdzieś tam, w głębi serca poczułam uczucie do niego, które było tam od jakiegoś czasu jednak z każdą chwilą  to uczucie się pogłębiało, stawało się czymś więcej niż samym lubieniem czy podobaniem się. Zakochiwałam się w nim mocniej i nic mnie od tego nie chciało nawet powstrzymać, a mi podobało się to uczucie. Czy jest chociaż mała szansa na to, że odwzajemnia to? Że będzie ze mną na dłużej niż ta pojebana podróż? Czy jest szansa, że wylądujemy razem na Ziemi i wciąż utrzymamy kontakt?

W pewnym momencie odkleił się ode mnie, cały świat zawirował i trudno było mi powrócić do tych realiów. Vivan spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.

- Tak się spodobało malutka? - spytał przezadowolony nie tyle co ze stanu w jakim mnie zostawił, a może nawet samej czułości którą nam podarował?

- M-mhm - wymruczałam cicho i przytaknęłam - Powinniśmy wrócić do reszty. Pewnie się martwią - powiedziałam wciąż ciężko nabierając oddech, a kąciki ust poleciały mi w górę same z siebie. Cieszyłam się z takiej głupoty, a do głowy przychodziły mi coraz to kolejne miejsca w których moglibyśmy się całować, aż do spierzchnięcia ust. Szczerze gdziekolwiek by to nie było, chce, aby to było po prostu z nim.

- Jak sobie życzysz księżniczko - zaśmiał się cicho i biorąc mnie za rękę wyszliśmy z medbay idąc w stronę prawdopodobnie kamer które mają być teraz naszym głównym celem podróży. Życie czasami nawet w takich sytuacjach daje pokazać jak cudownie może być z tą jedyną osobą.

- No w końcu przyszliście, co wam tak długo zajęło? - spytał Ben stojąc na straży przy wejściu do pokoju na lewo od nas - I czemu nie macie nałożonych hełmów?

- Oh no tak - zarumieniłam się delikatnie ze wstydu i nałożyłam hełm szybko na głowę. Zrobiło mi się ciepło na sercu kiedy tylko poczułam dłoń Vivana na swoim biodrze. Wręcz rozpływałam się w tak małej, a ważnej rzeczy.

- Mieliśmy małą sesję próby syntezy swoich płynów produkowanych przez gruczoły ślinowe nazywanych śliniankami. Próba powiodła się oczywistym sukcesem i prawdopodobnie za jakiś czas będzie trzeba ją ponowić, aby porównać wyniki - powiedział Vivan wręcz naukowym językiem o tym co robiliśmy w medbayu i założył swój kask. Ben popatrzył się chwilę na niego nie za bardzo rozumiejąc, aż w końcu pokiwał głową.

- Nie łatwiej było powiedzieć, że się lizaliście i niedługo znowu to zrobicie? - spytał skonsternowany Ben i wszedł do pomieszczenia gdzie czekał już Antonio.

- W życiu pięknym - wymamrotałam i weszłam za Benem do pomieszczenia. Było malutkie, przed drzwiami stał stolik z wieloma gratami, a na lewo było ogromne stanowisko z monitorami pokazującymi nagrania z kamer, przed pulpitami stali wpatrzeni już Antonio i Ben jakby czekający, aż ktoś wejdzie i od tak zabije na kamerach. No błagam, raczej nikt takim debilem nie będzie. Vivan skupił swój wzrok na stole pełnym różnych narzędzi i tak jakby coś planował?

Podeszłam do zielonego i pomarańczowego astronauty, aby razem z nimi popatrzeć się tępo na nagrania w oczekiwaniu dziwnych zachowań.

- Wątpię abyśmy coś znaleźli, kamery są w takich miejscach, że prawie nic nie widać. Marnujemy tylko czas - powiedziałam po dwóch minutach i obróciłam się na pięcie z zamiarem wyjścia z pokoju. Vivan wywalił wszystko ze stolika w pokoju i usiadł na nim sprawdzając jego wytrzymałość. Co on kombinuje? - A ty co bałagan robisz? - zaśmiałam się cicho i podeszłam do czarnego bliżej.

- Zastanawiam się czy dałoby się na tym położyć. Można by było się przespać chociaż przez chwilę, aby czas szybciej zleciał - powiedział spokojnie Vivan i wstał ze stołu. Spojrzał szybko na Antonia, który odwzajemnił podejrzane spojrzenie i nacisnął coś na klawiaturze przed nim. O co chodzi...?

Wszystkie monitory nagle zgasły, światła zgasły, nastała absolutna czarna ciemność. Super. Czy to właśnie przez Antonia się stało?

Nie zdążyłam nawet sknocić więcej myśli, a zostałam posadzona na pustym stoliku, mój hełm został szybko zdjęty, nogi rozkraczone, a szyja zostawała powoli otoczona obślizgłym, długim i cienkim czymś. Ciarki mnie przechodziły, strach przebiegał przez całe moje ciało i nie mogłam się ruszyć. Oddech mi przyspieszył. Całkowicie nie wiedziałam co robić. To coś zaraz mnie z pewnością udusi, zabije resztę załogi, a ja nawet nie będę wiedziała kto to był.

Oślizgłe cienkie coś nagle ustąpiło z mojej szyi i czyjeś ciepłe, bardzo czułe usta zaczęły składać pocałunki na całej mojej szyi, przysysały się i sprawiały dziwny rodzaj przyjemności po tak ogromnym strachu. Powoli oddech próbował mi wrócić do normalności jednak nie za dobrze mi to szło. Szczerze zaczynałam się rozpływać w nagłej czułości od kogoś, a jednak z tyłu głowy miałam przeczucie i wiedziałam, że tak nie może być.

- To tylko ja, spokojnie malutka - zaprzestał pieszczocie Vivan i wyszeptał do mnie cicho. Odetchnęłam z ogromną ulgą. Jednak wciąż mnie zastanawia czyj to był język i co robił na mojej szyi. Bo to byl język prawda?

- V-vivan - mruknęłam cicho i z zamiarem złączenia naszych ust zbliżyłam się do niego na czuja. Biegłam ustami wprost do ciepła, do bezpieczeństwa, do Vivana.

Światła się zapaliły, przez pokój przeszedł okropny, metaliczny zapach krwi i stęchlizny. Rozejrzałam się szybko, Antonio jest z Benem i oboje otworzyli jakąś kratkę w ziemi, Vivan stoi przede mną, a tuż przed wejściem do pokoju jest zjedzone na wpół ciało... Ciało jabłka. Ciało Richarda. Ciało zjedzone od pasa w dół. Ciało które chciało się kiedyś gdzieś dostać, gdzieś uciec. Ciało osoby, która mogła mieć rodzinę, znajomych do których chciała wrócić. Ciało Richarda...

Zeszłam szybko ze stołu i podbiegłam do ciała. Nie miał na głowie hełmu, był cały blady ze strachu i przez śmierć, oczy miał wciąż otworzone ze strachu, usta wygięte w dziwny grymas i policzki z ustami brudne od lepkiej krwi. Flaki wychodziły mu na zewnątrz razem z częścią kręgosłupa.

Czym prędzej nacisnęłam przycisk przy szyi Richarda, aby alarm na całym statku rozległ się i zwołał wszystkich do stołówki. Ile z nas pozostało? Co jeśli znowu źle wybierzemy?

- Chodźmy, powiemy co widzieliśmy, jest czterech świadków, wiec cztery osoby niewinne - zaczął mówić poważnym tonem Antonio i wziął mnie za rękę - Tym razem na pewno się nam uda dobrze wybrać - powiedział patrząc na mnie. Mówił z tak ogromną nadzieją i wręcz pewnością. Trudno było mu nie uwierzyć.

A moim marzeniem jesteś ty ~Among Us~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz