Spojrzałam na niego, wciąż rozmarzona od cudownej czułości. W duszy pragnęłam, aby kontynuował, chce jeszcze raz poczuć jego usta na swoich, ale wciąż z tyłu głowy miałam, że musimy skończyć zadania, a dopiero wtedy się obściskiwać... Chociaż... Może mały buziak jeszcze nie zaszkodzi?
- Musimy iść malutka - zaśmiał się cicho Vivan i pocałował mnie czule w nosek, po czym założył na głowę swój hełm i pomógł założyć mi mój. Teraz trzeba znaleźć Antonia.
Spojrzałam w stronę, w którą mamy teraz iść, a Antonio stał tam wpatrzony w nas pewnie z niedowierzaniem. Jego zdziwienie chyba przeszło, bo zacisnął dłonie w pięści i zaczął iść w naszą stronę pełnym agresji krokiem.
- Jak śmiałeś ją pocałować? - spytał z wściekłością Vivana i zdjął swój kask. Jego prawie złota czupryna z wygolonym i pomalowanym na zielono karkiem wyleciały z radością na powietrze. Miał zielone, tak jak Vivan, oczy które teraz przepełnione były w stu procentach nienawiścią.
- To była jakaś kolejka? - zaśmiał się cicho Vivan i podniósł ręce w geście poddania się - Żadna krzywda się jej nie stała, a nawet chyba się jej spodobało, więc jaki masz do tego problem?
- Miała być moja, razem z pierwszym pocałunkiem - warknął Antonio i jednym szybkim ruchem zdjął mi kask. Byłam zupełnie w tym momencie zdezorientowana, nie wiedziałam nawet przez krótka chwilę co się dzieje.
- Nie jestem jakąś rzeczą, która można sobie przywła- - powiedziałam oburzona, jednak w połowie przerwały mi usta Antonia na moich. Jego język bez pytania wpełzł mi do ust i zaczął jeździć, zabierając jagodowy smak Antonia i zostawiając swoje zielone jabłko. Splótł nasze języki razem i położył dłonie na moich policzkach. Stałam w osłupieniu wciąż nie wiedząc jak zareagować. Spojrzałam z nadzieją pomocy na Vivana, ale on też nie wiedział za bardzo co się dzieje. Nawet nie zauważyłam kiedy po prostu dałam się rozpłynąć w trochę innej czułości.
Antonio w końcu odkleił się ode mnie i spojrzał na mnie po czym od razu przeszedł wzrokiem wprost na Vivana z dumą jakby coś wygrał. Całe policzki w tym momencie zaczęły mnie piec. Nie codziennie w końcu całujesz się z dwoma różnymi osobami, na trzeźwo i to z ich woli. Zaczęło robić się mi strasznie gorąco.
- Cz-czy wam też jest tak gorąco? - zapytałam wachlując się dłonią. Krople potu zaczęły spływać mi po skroniach. Coś jest nie tak.
- Gorąco..? - spytał Vivan i spojrzał się na mnie, a potem na równie zgrzanego i spoconego Antonia - Hełmy. Już. Musimy iść do rdzenia statku. Żadnego ale, inaczej stopimy się albo gorzej, wybuchniemy razem ze statkiem - mówił dalej Vivan ze stoickim spokojem po czym zaczął biec gdzies korytarzem. Czym prędzej biegliśmy za nim przy okazji zakładając kaski, ze względu na coraz bardziej rosnącą temperaturę.
Weszliśmy do rdzenia statku, było to małe pomieszczenie z dwoma ekranami do których trzeba przyłożyć rękę. Nic trudnego.
Zaczęło mi się kręcić w głowie, nie mam pojęcia czy to z powodu gorąca, duszności czy stresu. Musimy czym prędzej zmniejszyć temperaturę zanim wszyscy pomdlejemy.
- Chodź malutka, już niedaleko. Wystarczy, że przyłożysz rękę do ekranu. Dasz radę - mówił Vivan ciągnąc mnie ze sobą - Głębokie wdechy - położył mnie na ziemi widząc, że nie wiele jest w stanie zrobić i podbiegł do ekranu z narysowana ręką. Spojrzał porozumiewawczo na Antonia jednak on nie przyłożył swojej ręki do ekranu po drugiej stronie pokoju. Patrzył przez chwilę na Vivana, spojrzal na mnie i chyba coś w nim pękło bo w końcu pomógł uregulować temperaturę powietrza. Powoli zaczynało się ochładzać i zaczęło mi się robić lepiej.
Do pokoju wbiegł Mandaryn, cały zdyszany i padł na kolana przy mnie. Rozglądał się przez chwilę po pomieszczeniu, nabierając oddech i zaczął powoli formować zdania.
- J-ja widziałem - powiedział biorąc głębszy oddech i przełykając głośno ślinę. Cała nasza jakże zgrana trójka skupiła swoją uwagę na Mandarynie, który zdjął swój hełm i ukazał swoje rude włosy, brązowe oczy i piegi tak gęsto rozrzucone na jego twarzy, ze prawie nie widać było jego bladości - Nie da s-się w tym oddychać. W-widziałem jak - uspokoił w końcu swój oddech - Widziałem jak czerwony jest cały we krwi. Nie znalazłem jeszcze ciała, a zgubiłem się i nie wiem gdzie jest kawiarnia. Mam ogromne podejrzenie, że to czerwony. Chodził nawet z nożem i chodzi prawie cały czas za mną i następne zadanie mam w elektryku, a tam jest tak ciemno i boje się, że mnie zabije i pomożecie mi? - spytał na sam koniec i rozejrzał się po nas. Pierwsza myśl po jego wywodzie jaka mnie nawiedziła to "Który to czerwony?" Potem jednak zapragnęłam pomóc Mandarynowi i znaleźć kafeterię, aby mógł ogłosić przed całą załogą swoje przekonania, a nawet jeśli nie uwierzą to będzie miał w nas poparcie.
- Gdzie go widziałeś? - spytał Antonio pomagając mi wstać z ziemi po czym zaproponował dłoń Mandarynowi. Nie przyjął jej i wstał sam.
- Przy elektryku - wymamrotał cicho i dodał po chwili - W ogóle to jestem Barton. Benjamin Barton - spojrzał się na mnie - Ale panie mowią mi ten jedyny~ - wymruczał niskim głosem i zrobiło mi się przez to trochę głupio? Bo nie znam go nawet trochę, a ten już gada takie rzeczy. Trochę to chore.
- Odpuść sobie, już i tak trudno jej wybrać, a przed chwilą prawie zemdlała - powiedział Vivan odzielając nas od siebie - Jestem Vivan Starlight, to Antonio, a to Natalie. Miło cię poznać, a teraz idziemy do stołówki, żeby ogłosić o twoim odkryciu. Nie możemy tego tak po prostu zostawić w końcu.
CZYTASZ
A moim marzeniem jesteś ty ~Among Us~
FanfictionOto i prawdopodobnie pierwsza opowieść o tak ostatnio sławnej grze Among Us. Historia opowiada o załodze, nieznającej imion swoich towarzyszów i wiedzących jedynie to, że pomiędzy nimi znajduje się zdrajca. Okładka tymczasowa