Rozdział 10 ~Mamy pewne zasady~

226 24 4
                                    

- Podoba mi się ten plan - powiedziałam z pewnością i założyłam kask na głowę - Damy chyba radę przetrwać do końca lotu w ten sposób. A przynajmniej mam taką nadzieję - spojrzałam na Vivana, Antonia, Maxa, Petera, aż w końcu na Christine - Ben był w tobie zakochany czy jak? - spytałam z czystej ciekawości.

- Byliśmy nawet małżeństwem - zaśmiała się cicho - Ale związek się rozpadł, znalazłam kogoś ciekawszego, a Ben nie był w stanie się z tym długo pogodzić. Co śmieszne nawet próbował nas połączyć w trójkącie - mówiła z ogromnym spokojem Christine i śmiała się cicho pod nosem - To jakie zadania komu zostały? - spojrzała na Petera, który zaczął pokazywać coś szybko dłońmi. Nie znam migowego, więc nie zrozumiałam o czym on mówi - Masz zadanie w elektryku z przeniesieniem danych. Ja mam zadanie w administracji przesunąć kartę i uzupełnić swoje dane w systemie. Może najpierw pójdziemy do admina, a potem do elektryka? Jest całkiem po drodze - spytała się mężczyzny, który jedynie pokiwał głową i spojrzała na nas - Wy już skończyliście swoje to nawet nie pytam, a ty Max?

- J-ja muszę uzupełnić benzynę w-w-w silnikach - wyjąkał niepewnie brunet jeśli dobrze zapamiętałam. Nie spodobał mi się już. Nie wiem, mam co do niego dziwne przeczucie...

Zaczęliśmy iść za oczywistą naszą mapą zwaną Vivan, tuż obok niego szłam ja, za nami Antonio i na samym końcu Christine z Peterem. W tak małej grupce nie może nas nic zaatakować prawda?

- Szybko uzupełnię dane i możemy iść dalej - zaszczebiotała dziewczyna i zdjęła swój hełm, aby wyjąć biały identyfikator. Nazywała  się Christine Cummings, a na zdjęciu nie wyglądała tak dobrze jak w rzeczywistości. Brunetka zaczęła przejeżdżać po czytniku kartą. Raz system mówił, że za wolno, raz za szybko, raz słaby odczyt i znowu za wolno. Kobieta zaczęła powoli tracić cierpliwość, aż w końcu karta została przyjęta. Amen.

- Nareszcie - powiedział równie poirytowany co Christine Vivan i odetchnął z ogromną ulgą.

- Aż tak się zirytowałeś? - zachichotałam cicho i oparłam się o ramię mężczyzny skupiając całą swoją uwagę na nim. Patrzył się przez chwilę na mnie w osłupieniu i takiej ekscytacji. Jednocześnie czułam gorąco na policzkach przez jego niewidoczny przez hełm wzrok, a z drugiej strony... Dobra nie ma drugiej strony, po prostu chce znowu poczuć jego usta na swoich.

- Może trochę, ale szczerze mówiąc twój widok mnie uspokoił - z każdym jego słowem policzki piekły mnie jedynie bardziej i czułam przyjemne ciepło w klatce piersiowej - A raczej twój głos, ale jakby zobaczył cię bez hełmu to na pewno też by zadziałało - mówił Vivan dalej tak jakby to nie było nic wielkiego. Gdzie tam, zwykła, normalna rzecz, przez którą nie chce mi się ze szczęścia piszczeć. Normalne.

- Romantyk się znalazł - wymamrotałam cicho speszona i wróciłam wzrokiem do Christine patrzącej na nas jak na idiotów. Ojej. Czyli to źle, że mi się to podoba jak mi słodzi...?

- Oni tak zawsze, że aż się wymiotować chce? - spytała, a mi zaczęło się robić smutno. Serce zaczynało uciskać i żyły w prawej ręce zaczęły z lekka boleć z żałości nad sobą. Nie powinno mi się podobać. Jestem głupia. Ściska mnie w żołądku przez to, że Vivan mówił mi tak wiele cudownych rzeczy, których jedynie pragnęłam usłyszeć więcej, a teraz... Nawet nie wiem czy to dobrze że coś do niego czuje. Całe policzki zaczęły mnie piec ze wstydu i puściłam ramię mężczyzny odsuwając się od niego trochę.

- Christine - warknął Antonio patrząc to na mnie to na Vivana, aż w końcu spoczywając wzrok na Christine - Co jak co, ale nawet ja im na to pozwalam. Mamy pewne zasady. Jestem przy Natalie od samego początku i znam jej już praktycznie każda reakcję. Kocha Vivana i mówię to z bólem serca, ale skoro chcą sobie być kochani aż do bólu to niech sobie będą. Natalie jest przy nim naprawdę szczęśliwa i wiem, że czuje się przy nim bezpieczna. Obchodzi ją też twoje zdanie. Sama widzisz jaka jest jej reakcja na głupią uwagę, której nikt sobie by nie wziął do serca, a wręcz wyśmiał - mówił wkurzony jak nigdy Antonio w mojej obronie i wręcz krzyczał na niską brunetkę. Mężczyzna zamilkł na chwilę i spojrzał na mnie - Natalie, nie przejmuj się, Christine nie miała tego na myśli. Z pewnością c i e s z y się z waszego szczęścia i nie przeszkadza jej jak sobie słodzicie - starał się mnie uspokoić po czym odwrócił się twarzą do korytarza. Ukrywał. Ukrywał ból. Chce, abym była szczęśliwa, ale nie dlatego, że jest moim przyjacielem, a dlatego, że dalej mnie kocha. Cierpi z całego serca. Ja... Chce mu pomóc. Chce powiedzieć mu coś co mogłoby mu pomóc, ale nie wiem co.

- A-antonio - zatrzymałam zielonego i przytuliłam go od tyłu mocno - Dziękuję... - wymamrotałam cicho tylko do niego, aby tylko on usłyszał moje może nic, może właśnie wiele znaczące słowa - Nie jestem w stanie pokochać cię jak Vivana, ale kocham cię jak najlepszego przyjaciela - FRIENDZONE. Tam go właśnie posłałam. Stamtąd również nie wróci szybko - Jesteś dla mnie bardzo ważny, bez ciebie zdążyłabym się już załamać i potrzebuje cię nawet będąc z Vivanem Antonio. Kocham cię - mówiłam mu wciąż cicho po czym zaczęłam go powoli puszczać - Dziękuję, że stanąłeś w mojej obronie - dopowiedziałam i wróciłam do boku Vivana, a raczej do jego samotnej rączki, która potrzebuje towarzystwa drugiej, trochę mniejszej rączki. Antonio spojrzał na mnie, a przez kask czułam, że uśmiecha się do mnie i rozpromienia się z gniewu.

- Ja ciebie też Natalie. Przyjaźń z tobą jest istnym marzeniem - zaśmiał się cicho - Tak samo jak moim marzeniem wciąż będziesz ty - wrócił głowę ponownie w stronę korytarza i zaczął iść w stronę prawdopodbnie elektryka albo... Gdziekolwiek mamy iść teraz.

Chciałam iść już za zielonym jednak pewien przystojny jak cholera osobnik przyciągnął mnie za biodra bliżej siebie. Poczułam jego bijące ciepło i spojrzałam na niego. Ciarki mnie absolutnie przeszły kiedy nasze ciała złączyły się razem przez skafandry, a nasze spojrzenia spotkały się ze sobą.

- Oj Marzenie, Marzenie mieszasz nam wszystkim w głowach swoim urokiem - zaśmiał się cicho i zbliżył do mnie - A i tak jesteś tylko moja niunia~ - splótł nasze dłonie razem i bez ostrzeżenia zaczął mnie ciągnąć za resztą grupy. Jak tu mu odmówić jak na samą myśl o jego słowach jak zostajemy sami miekną mi nogi?

A moim marzeniem jesteś ty ~Among Us~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz