Rozdzial 30.

970 65 8
                                    

* Adelia *

A jesli jestem tylko przewrazliwiona?

Harry moze ma powod by klamac.

A blizny? Pewnie nie zauwazylam wczesniej.

Przeciez, to niemozliwe by Styles mial brata blizniaka czy cos.

- Adelia? Idziesz? Czekam na ciebie! - Krzyczy chlopak. Nie bede go wypytywac dlaczego klamie. Ja rowniez, nie mowie mu o Z.M.

- Tak tak. - Odpowiadam, kierujac sie do pokoju.

Po chwili, zastaje Harry,ego lezacego na moim lozku. - Wiec, mamy dzis jakies plany?

- Zabieram cie na miasto.

- Jak to? Moga nas zauwazyc. - Stwierdzilam. Przeciez, oboje tego nie chcielismy.

- No i co z tego? Jestes moja.

- Yyy... no dobrze. Wiec kiedy wychodzimy?

- Teraz. I kurwa nie zadawaj zbednych pytan. - Zatkalo mnie. Zachowuje sie tak jak na poczatku...

- O co ci chodzi?

- Mowilem ci cos, o tym twoim pierdoleniu bez sensu prawda?

- Jak on sie do mnie zwraca? Rozumiem, moze miec gorszy dzien. Ale no kurwa! Bez przesady!

- Przestan! Uwazaj co do mnie mowisz.

- Zamknij sie juz i wychodzimy. - Powiedzial z chlodem w oczach.

- Nie bede robila wszystkiego na twoje zawolanie.

- Kurwa.. Jak on z toba.. - Co?.. O czym on mowi?

- Kto? Co ze mna?

- Nic. Nie wazne. Teraz chodz. - Nie poruszylam sie, na co Harry pokrecil glowa.

Wzial mnie na rece, wychodzac z pokoju. Zaczelam go bic i krzyczec. Chcialam by w koncu mnie puscil.

Zrobil to. Przed samochodem rzucil mnie na ziemie.

Doslownie.

- Harry! Co z toba do cholery?! - wysmial mnie.

- Wsiadaj do samochodu!. - Wysyczal. Nie chcialam jego dalszego napadu zlosci, wiec szybko sie pozbieralam i zajelam miejsce pasazera. Dopiero teraz zauwazylam, ze ma inny samochod.

- Zmieniles samochod? - zapytalam po chwili ciszy.

- Nie. Jezdze nim czesto. - Nawet na mnie nie spojrzal...

- Mowiles, ze nie masz innego samochodu. - Znow klamal?

- Och.. Ja pierdole Add. Daj mi spokoj. - Moze mi sie tylko zdawalo, lecz zauwazylam jego zmieszanie. Co sie do cholery z nim dzieje?

Dalsza jazda minela w ciszy. Zadne z nas nawet na siebie nie spojrzalo. Co bylo dla mnie dziwne. Ale no coz. Ten dzien jak widac jest bardziej popierdolony niz myslalam.

************

- Harry! Robia nam zdjecia. - wyszeptalam cicho, na co wzruszyl ramionami. - Chodzmy gdzies by ich zgubic. Prosze... Ja nie jestem gotowa. - Zasmial sie.

Nic nie odpowiedzial tylko zaprowadzil nas wprost do centrum tego gowna. Nie moglam nawet uciec. Byloby jeszcze gorzej...

- Harry! Kim jest ta dziewczyna? - dziennikarze zaczeli, zasypywac go pytaniami.

Wylaczylam sie. Nie chcialam brac w tym udzialu. Co on sobie do cholery mysli? Potraktowal mnie jak szmate..

Czuje, ze to dopiero poczatek, jak na dzis.

Wyrwalo mnie z transu jedno pytanie. Lecz Styles'a odpowiedz najbardziej mnie zaszokowala.

- Od jak dawna jestescie razem? - Zapytal starszy mezczyzna.

- Od kiedy nauczyla sie pozadnie pieprzyc. - Poczulam lzy na policzkach i nie wytrzymalam. Nie rozmyslajac nad tym, wyrwalam sie z jego objec biegnac w przeciwna strone. Tak bardzo chcialam byc juz w domu.

Lukas..... Kurwa! Potrzebuje go!

Chce, wyciagnac telefon, lecz po chwili uswiadamiam sobie, ze zostawilam go w domu. Zajebiscie.

***********

Siedze na lozku placzac. Jak on mogl? Tyle dla niego zrobilam. Te jego wyznania, wszystko bylo klamstwem. Jak ja moglam byc tak glupia?

Podnosze glowe, widzac cien osoby ktora weszla do pokoju.

Tylko nie to blagam...

- Dlaczego kurwa ucieklas? Tak to my nie bedziemy sie bawic! - Zanim moglam cos z siebie wydusic, podszedl do mnie lapiac mnie za wlosy rzucajac o sciane.

- Harry... blagam.. nie...

- Ponownie dzisiejszego dnia, wysmial mnie kopiac z calej sily w brzuch. Z moich ust wyplulam krew.

Myslalam, ze zostawi mnie w spokoju. Przeliczylam sie.

Uderzyl mnie, piescia twarz a kiedy zauwazyl, ze jeszcze jakos sie trzymam, zlapal w dlonie moje wlosy, by po chwili rzucic mna o kant stolu.

Nie czulam juz bolu.

Zauwazylam jego zadowolenie na twarzy, po czym wyjal telefon by zrobic mi zdjecie.

Chcialam wiedziec co dalej, lecz przed moimi oczyma zapanowala ciemnosc.

* Harry *

- Harry! Mam dla ciebie niespodzianke! - wybudzila mnie Zerfina. A wiec musieli mnie uspic.

Przestalem nad tym myslec, przypominajac sobie co wydarzylo sie rano.

Adelia.

Mama.

Dwie najblizsze mi osoby, sa w niebezpieczenstwie.

- Mowie do ciebie! - Nie zamierzalem jej odpowiadac.

- Skoro z ciebie taki twardziel, to co powiesz na to? - Mowiac wskazala na telefon, ktory wyswietlal zdjecie.

Wszedzie byla krew, dziewczyna byla nieprzytomna.

Na jej ciele widnialy oznaki bojki i katowania.

Dopiero zdalem sobie sprawe kim ona jest.

- Ty kurwo! Zabije cie kurwa! Jestes nienormalna! Bawi cie to? Jak tylko sie stad wydostane przyzekam ci, ze pogrzebie cie szmato zywcem! - Wykrzyczalem, a z moich oczu zaczely splywac lzy.

- Wlasnie Styles. Jak wydostaniesz, lecz oboje wiemy, ze to niemozliwe. Znasz swoje zadanie prawda? Czas sie konczy kochanie. To ty dokonasz wyboru.

Stracisz je obie czy tylko jedna z nich?

*******

Mam inny telefon wiec nie mam polskich znakow. A do tego musze poprawic bledy... Przepraszam, ogarne sprawe jak bd na kompie. ;/ Ps. Nie wiem czy jutro dodam rozdzial, bo bede miala imieniny. Rozumiecie...% ;) hahah;*

Kocham!

Jeszcze raz SORKI ZA JAKOSC ROZDZIALU....

Lost hope. | H.S |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz