Rozdział 35.

844 60 8
                                    

Chciałam strzelić, tak bardzo tego chciałam. Wiem miałam Harry'ego, ale przedemną leżał mój martwy przyjaciel!

Prawie pociągam za spust kiedy ktoś wyrywa broń z mojej ręki, a ta upada z hukiem na ziemię.

Harry...

Mówi coś do mnie, widzę to ale nic nie słyszę. Rozglądam się widząc walkę.

Martwy Lukas, a obok kilkoro mężczyzn również we krwi.

Wyrywam się Styles'owi biegnąc ku przyjacielowi.

Z drżącymi rękoma sprawdzam jego puls. Brak...

Słyszę śmiech, podnoszę głowę by sprawdzić skąd dobiega.

Zerfina.

Zabieram broń leżącą przy Lukasie i zmierzam w jej stronę.

- Chcesz mnie zabić? Nie bądź żałosna! Jak nie ja, inni cię znajdą! Nawet nie wiesz jak wiele osob pragnie twojej śmierci Renges! - Niczego bardziej nie pragnę, jak tego by w końcu zniknęła z mojego życia. Tak bardzo mnie oszukała, ufałam jej! A przez nią Lu...lukas nie żyje!.

- A chuj mnie to obchodzi!! Zamknij w końcu ryj! Spójrz przed siebie. Przegrywasz! Twoja chęć zemsty zaślepiła twoje oczy!

- Tak? Chyba kurwa kpisz! To ty mi wszystko odebrałaś! To twoja jebana rodzinka!

- Nie zrobiliby tego gdyby nie było to slusznym rozwiązaniem.

- Jestem tego pewna. Nie była dobrym człowiekiem teraz. To kim musiała być 20 lat temu?!

- Dalej! Zabij mnie! - zaśmiała się patrząc na mnie. - Nawet nie potrafisz tego zrobic gówniaro.. Pomyśl, zabijając mnie będziesz taka jak ja.

- Nie. Nie będę. A wiesz dlaczego? Ty jesteś potworem. Najpierw zabierasz mi rodzinę, potem knujesz zemstę a na końcu zabijasz mojego przyjaciela. A ja? Zabijam coś, co już dawno jest nic nie warte. Coś, czego już nikt nie zechce.

- Ty mała dziwko!! - Mierzę bronią w jej stronę, chcąc w końcu ją zabić, ale ktoś mnie powstrzymuje. Obracam się myśląc, że to Harry, ale myliłam się.

Czy ja żyje?

Czy mam omamy?

Dlaczego do cholery widzę własnych rodziców?

- Mama? Tata?!

***************************

* Emilia *

Postanowiłam wrócić do Add. Muszę jej w końcu wszystko wyjaśnić. Nie powinnam wyjeżdżać.

Ale nie mogłam normalnie patrzeć w jej oczy, wiedząc o jej rodzicach.

Co ja jej miałam powiedzieć?!

Hey skarbie.. wiesz twoi rodzice jednak żyją. Upozorowali to wszystko, by Zerfina nie dopadła ciebie. Wiedzą, że sprawili tobie cholerny ból, ale nie mogli żyć z myślą, że ona znajdzie ciebie. Chcieli byś żyła. Oni nie wiedzą o gwalcie. Oni nie wiedzą o niczym. Po prostu zostawili cię, byś była bezpieczna. Ale to był ich największy błąd.

No właśnie... jak to kurwa banalnie brzmi. Jak bym jeszcze kurwa wiedziała kim jest Zerfina!

Mój ojciec byly szef jej rodziców, nie powiedział mi za wiele. Wyjaśnił tylko to, co było mi potrzebne do chronienia jej. A co ja zrobiłam? Uciekłam! Codziennie walczyłam ze swoim sumieniem, nie dałam rady. Ja jej muszę powiedzieć prawdę. Moja przyjaciółka ma prawo wiedzieć.

Wchodzę na jej posesję widząc otwarte drzwi.

Ach.. wariatka zapomniała je zamknąć.... znowu!.

Wchodzę do domu mając dziwne przeczucia.

- Add?

Nikt nie odpowiada, rozglądam się szukając jej ciotki ale nie widzę jej.

Może Adi śpi w pokoju. Wchodzę na górę, by po chwili wejść do sypialni.

- Kurwa! Co.. tu.. się s..t..a..ł..o?!

Krew, krew, krew... Wszędzie ślady krwi!!

Pokój wygląda jakby toczyła się tutaj bójka. O mój boże..

Wykręcam numer Lukasa, ale nie odbiera.

Po chwili robię to samo dzwoniąc do Adeli, ale ta ma wyłączony telefon.

Gdzie oni kurwa są?!

Lost hope. | H.S |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz