Rozdział 31.

995 87 7
                                    

To moje najlepsze imieniny EVER!!! DZIĘKUJE ZA ŻYCZENIA;**

KOCHAM WAS!!!

*******************************************

Obudziłam się przez światło dochodzące z moich okien.

Czułam się okropnie, cholernie bolała mnie głowa, brzuch.. co tu wymieniać. Bolał mnie każdy centymetr mojego ciała. Cóż... skąd ja znam te uczucie?

A no tak, przecież to nie pierwszy raz.

Rozglądam się po pokoju, szukając człowieka który mnie pobił. Teraz mam już pewność, że nie jest to prawdziwy Harry. Nie mógłby mnie pobić.

Tak myślę.

Ale skoro to nie on, to kim jest człowiek podający się za niego?

Chcę wstać, lecz coś mi to uniemożliwia.

Z trudnością obracam głowę by sprawdzić czym jestem przywiązana do ramy łóżka.

Lina.. Na szczęście nie jest to mocny węzeł, po paru próbach uwolnienia, cudem udaje mi się wyplątać z tego gówna. Ale co dalej? On może wrócić w każdej chwili.

Trudno, wstaję. Mam nadzieję, że usłyszę gdy będzie szedł do mojego pokoju.

Próbuję się podnieść na co syczę.

- Cholera! - krzyczę, trochę zbyt głośno.

Wsłuchuję się, czy nikt nie nadchodzi, po czym próbując zignorować powiększający się ból wstaję.

Rozglądam się po pomieszczeniu, chodź sama nie wiem co mam zrobić. Kurwa! Moglabym zadzwonić do któregoś z chłopaków. Nagle uświadamiam sobie, że ostatniej nocy kiedy to sobowtór Harry,ego mnie katował telefon wypadł z mojej kieszeni wpadając pod łóżko. Schylam się, na co ponownie syczę.

Jest!

Szybko biorę go do ręki, wykręcam pierwszy numer z którym ostatnio się połączyłam.

Liam.

Jeden sygnał, drugi.. trzeci... Cholera! Odbierz to w końcu - myślę..

- Halo? - Odebrał połaczenie, ku mojemu zdziwieniu Louis.

- Lou.. pomocy.. on chce mnie zabić.. - Mówię, czując na policzkach moje łzy.

- Add? Cholera! Co się dzieje?! - Słyszę trzaśnięcie drzwi wejściowych do domu, na co aż podskakuję..

- Lou, on po mnie wrócił. Pomocy.. - szepczę, następnie szybko się rozłączam rzucając telefon pod stół. Mężczyzna zbliża się do sypialni, więc kładę się na łóżko udając, że nadal śpię. Kurwa.. liny. A w dupie z tym. Gorzej być chyba nie może.

Nie otwierając oczu wiem, że wszedł do środka.

- Mała ździra się obudziła? - krzyczy. - Nie udawaj, że kurwa śpisz. Widzę odwiązane liny.

Otwieram oczy by ujrzeć chłopaka podającego się za Styles'a.

- Grzeczna dziewczynka. - zaśmiał się szyderczo. - Jak sądzę już wiesz, że nie jestem Harry'm prawda?

- Kim jesteś? Dlaczego mi to robisz? Gdzie jest Harry! - Po co ja pytałam ? Cholera.. zbliża się do mnie.

- Mówiłem coś o twoim gadaniu prawda? No cóż, mogę cię zapewnić, że niedlugo się dowiesz. A teraz muszę sprawić byś zamkła ryj. Przepraszam. Ahh co ja pierdole? Przecież, to dla mnie przyjemność znów patrzeć na twój ból. Zanim dojdę do najwazniejszego, może się trochę zabawimy co? - Zbiegłam z kanapy, cofając się w tył. Niestety szybko napotkałam ścianę. Podszedł do mnie szybko, zakrywając moje usta. Szarpał się z moimi spodniami, po czym rzucił je na ziemię. Popchnął mnie tak, że byłam wypchnięta tylkiem w jego stronę. Nadal mnie trzymając, rozpinał swoje spodnie.

Lost hope. | H.S |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz