Part 14

1.1K 68 17
                                    

Adora POV:

We must be strong (we must be strong) And we must be brave (we must be brave)...

Usłyszałam, jak uruchomił się mój budzik.

- Ugh... Znowu to samo... - mruknęłam pod nosem i zaczęłam szukać telefon po źródle dźwięku, wymachując wokół dłonią. Byłoby mi łatwiej, gdybym po prostu otworzyła oczy i go wyłączyła, ale moja twarz została zaatakowana przez promienie słońca, które w dużym stopniu mi to utrudniają.

- Mam cię! - rzuciłam i wyłączyłam to nieznośne urządzenie. - Ugh... Boże... Jak mnie głowa boli... - Podniosłam się i już chciałam zejść z łóżka, kiedy poczułam, że coś jest nie tak. JA WCALE NIE JESTEM W MOIM POKOJU!

Dynamicznie otworzyłam oczy, jak wybudzona w środku nocy z największego koszmaru, i rozejrzałam się w ogarniającej mnie panice wokół siebie. Gdzie ja jestem, do cholery!

Dobra, Adora... Wdech i wydech... Albo to nadal sen, albo pokręcona rzeczywistość. Siedzę w swoim aucie... Przed... Co to właściwie jest? Jakiś bar? Nic z tego nie rozumiem... Jak ja się tu znalazłam? Nic nie pamiętam... Jeszcze parę razy przetarłam twarz dłońmi, upewniając się, że nadal nie śnię i złapałam się za bolącą głowę.

- A to co... - W oczy wpadła mi jakaś kartka, leżąca koło mojego telefonu. Chwyciłam ją i zaczęłam czytać.

Z każdym napisanym tam słowem byłam w coraz to większym szoku. Czytałam ten list kolejny i kolejny raz, nadal mało rozumiejąc, ale próbując analizować fragmenty... Nie dotrzymałam słowa... Co to znaczy? Obiecała mi coś? Ukrywam przed tobą coś jeszcze, ale nie jestem ci się w stanie z tego zwierzyć... Czy to coś tak ważnego, że chce mi powiedzieć to w twarz? Musiałam odejść..? ALE GDZIE?! Mam nadzieję, że Catra nie pokusi się o jakąś głupotę i coś sobie zrobi... Zaczynam się o nią martwić... Chyba będzie lepiej, jak przestaniemy się ze sobą zadawać... Czytając te słowa, czuję się rozdarta na sercu... Nie chcę tego... Nie chcę się z nią rozstawać... Catra, nieważne, co zrobiłaś... Jestem w stanie ci to wybaczyć... Czuję, że jesteś zagubiona, dlatego muszę cię odnaleźć i poważnie z tobą porozmawiać...

Ogarnęłam się i usiadłam za kierownicą. Przekręciłam kluczyki w stacyjce i dodatkowo podałam hasło zabezpieczające, tym samym odpalając auto. Samochód wydał z siebie potężny ryk, a ja, trzymając jedną ręką kierownicę, drugą wpisałam w GPS lokalizacje collegu. Do szkoły pozostało około trzydziestu kilometrów. Z impetem ruszyłam z miejsca.

Mój plan? Wrócić do mundurówki i udać się na drugą lekcję. Mam nadzieję, że spotkam na niej Catrę... Za kilka minut powinnam być już u bram szkoły, ach, stresuję się... Ciągle o niej myślę... Co takiego zrobiła tamtej nocy, że była w stanie ode mnie odejść... A może to moja wina? Już sama nie wiem... Co przede mną ukrywa? Co to za tajemnica, której nie chce mi wyjawić... Myślałam, że skoro się przyjaźnimy, nie mamy przed sobą nic do ukrycia...

Nim się zorientowałam, byłam już pod wjazdem do szkoły. Wjechałam do garażu na zarezerwowane dla mnie miejsce i, biorąc głęboki wdech, wysiadłam z pojazdu. Zamknęłam go i skierowałam się w stronę windy. Nie jestem leniwa, ale tak będzie szybciej, poza tym garaż i mój pokój dzieli kilkanaście pięter, ugh.

Czekałam cierpliwie, aż winda zjedzie na sam dół, a kiedy już się otworzyła, zobaczyłam, że jest pusta. Całe szczęście. Weszłam do wnętrza i nacisnęłam odpowiedni przycisk z numerem mojego piętra, a winda zamknęła się i ruszyła w górę. Czekałam przez ten czas, wpatrując się w zmieniające się numery na liczniku, ale nie rozproszyły mnie na tyle, abym zapomniała wystarczająco o mojej przyjaciółce.

Z moich przemyśleń wyrwał mnie dopiero dzwonek i rozsuwanie się wrót. Wybiegłam ze środka, jak tylko najszybciej potrafiłam. Spojrzałam na godzinę w telefonie. Dziewiąta! Tak myślałam! Już zaczęła się druga lekcja! Wparowałam do swojego pokoju jak poparzona i, zabierając potrzebne podręczniki i zeszyty, wwaliłam je chaotycznie do plecaka. Obróciłam się przez ramię i wybiegłam z pomieszczenia, kierując się pędem na lekcję. Cholera! Czy klasy muszą być po drugiej stronie collegu?! Przekroczyłam próg łączący budynek szkolny z budynkiem mieszkalnym, tym samym znajdując się już na terenie szkoły.

- Sala 107... Sala 107... Jest! To ta!- Spojrzałam na numery drzwi, znajdując w końcu odpowiednią liczbę. Odetchnęłam i kulturalnie zapukałam, otwierając drzwi. Wszyscy z klasy wraz z nauczycielem spojrzeli na mnie.

- Adora Prince? - spytała nauczycielka, spoglądając na mnie.

- Ta... Tak, to ja! - odparłam jeszcze trochę zdyszana, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi.

- Jesteś w samą porę! Właśnie wyczytałam cię z listy, kiedy zapukałaś. Masz ty, dziewczyno, refleks! - Uśmiechnęła się i przeszła do dalszego sprawdzania obecności.

Zaczęłam rozglądać się po klasie, wypatrując Catry, ale nigdzie jej nie zauważyłam. Dostrzegłam natomiast jej przyjaciółki, Entraptę i Scorpię, siedzące razem w ławce. Ponieważ ławka za nimi była wolna, postanowiłam, że zajmę za nimi miejsce.

- Pst! Hej, Scorpia... Widziałaś gdzieś może Catrę...? - szepnęłam do dziewczyny przede mną.

- Nie... Ostatni raz widziałyśmy ją po kolacji... Byłyśmy pewne, że będzie z tobą... - Ona jak i Entrapta odwróciły się do mnie na chwilę w niemałym zaskoczeniu.

Spojrzałam na psującą się pogodę za oknem. Byłam naprawdę przerażona... Catra... Gdzie jesteś..?

Catradora | Księga I | Adora i żołnierze HordyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz