Part 22

987 66 10
                                    

Zrobiłam widowiskowe wejście smoka, z impetem popychając równocześnie dwie części potężnych drzwi damskiej szatni. Mało brakowało, a wyrwałabym je całkowicie z zawiasów. Przyznam, trochę mnie poniosło, ale nadal nie potrafiłam stłumić dzikiej adrenaliny szalejącej w moich żyłach.

Z drastycznie przyśpieszonym tętnem podeszłam do mojej szafki, wyciągając z niej butelkę wody i ręcznik. Usiadłam na ławce i, odchylając głowę do tyłu, oparłam ją o ścianę. Zamknęłam oczy, próbując wziąć kilka solidnych wdechów. Pochyliłam się w przód i, chwytając ręcznik, otarłam nim krople potu spływające mi z twarzy i ramion. Light Hope naprawdę nas nie oszczędzała. Z każdą kolejną lekcją wymaga od nas coraz więcej. Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie - lubię takie wyzwania.

- Wow... O matko, to był naprawdę ciężki trening, co nie, Entrapta? - rzuciła Scorpia, trzymając ostrożnie w szczypcach bidon z wodą.

- Błagam... Nic do mnie nie mów... Jeszcze nie kontaktuję... - mamrotała pod nosem fioletowowłosa, wylegując się bez życia na chłodnej podłodze.

- Ej, dziewczyny, nie przesadzajcie, nie było tak źle, hah - stwierdziłam, a wszystkie posłały mi puste, pełne mroku spojrzenia mówiące: "Nie było tak źle? Chciałaś chyba powiedzieć było tragicznie".

Zamilkłam. Nie chciałam nikomu narzucać swojego zdania i przez to niepotrzebnie wywoływać bójki, szczególnie że w co poniektórych dziewczynach pulsowała jeszcze adrenalina... Byłam w stanie zrozumieć ich oburzenie, gdyż nie trenowały od małego tak zacięcie jak ja i jest im teraz znacznie ciężej niż mi. Chcę naprawdę dobrze wypaść w oczach trenerki, pokazując jej, na co naprawdę mnie stać. Marzę, aby dostać się do szkolnej drużyny sportowej, ale grają w niej tylko najlepsi, więc może to być dla mnie nie lada wyczyn.

- Coś czuję, że po dzisiejszym W-Fie ktoś tu będzie musiał wziąć naprawdę długą kąpiel, haha - zaśmiała się Scorpia i zatkała nos, zbliżając się do mnie.

- Oj tam, na pewno nie śmierdzę gorzej od ciebie, haha - rzuciłam w jej stronę i, zabierając swoje rzeczy, walnęłam ją kumpelsko w ramię.

- Ja nadal umieram... - mamrotała Entrapta, jakby doznała poważnego porażenia całego ciała.

- Wstawaj, bo jeszcze się przeziębisz. - Stanęłam nad dziewczyną i wyciągnęłam dłoń, którą z niechęcią chwyciła.

- Aaach... Coś czuję, że gdy tylko wrócę do pokoju, od razu przywitam łóżko - wyziewała Scorpia, niezwykle się przy tym rozciągając.

- Ja chyba typowo wezmę prysznic i przysiądę nad książkami. Ostatnio trochę opuściłam się w nauce, łapiąc parę dwój - westchnęłam.

Dziewczyny tylko pokiwały głowami i wszystkie trzy skierowałyśmy się na swoje piętro. Snułyśmy się po długich korytarzach jak bezmózgie zombie albo smukłe zjawy na skraju swojej wieczności. Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się przed drzwiami swojego pokoju. Zanim przekroczyłam jego próg, zdążyłam jeszcze pomachać przyjaciółkom i życzyć im miłego odpoczynku. Dopiero potem weszłam do środka. Podeszłam do biurka, kładąc na nim stos podręczników. 

- God... To naprawdę nie wygląda zachęcająco... - mruknęłam ponurym tonem i już miałam zacząć te tortury, kiedy mój wzrok przykuła gitara.

Zaczęłam skakać oczami z książek na instrument i z powrotem. Ogarnął mnie ogromny dylemat, ale nad czym ja się jeszcze zastanawiam!? Jest piątek, więc pouczę się jutro, a dziś wychilluję.

Ostrożne złapałam za gryf gitary stojącej koło łóżka i wskoczyłam z nią na kołdrę, przysuwając się aż pod samą ścianę.

- We feel the evil coming... and shadows all around... danger surrounds us, but won't bring us down... - szeptem śpiewając tekst niedawno napisanej przeze mnie piosenki, delikatnie przejeżdżałam palcami po strunach. 

Wraz z kolejnymi słowami piosenki coraz bardziej zaczęłam przypominać sobie o Catrze. Tak bardzo chciałabym ją znowu zobaczyć... Jednak powinnam dać jej odpocząć...

Postawiłam gitarę na swoim miejscu i zeskoczyłam z łóżka, podchodząc do okna. Za szybą dostrzegłam niesamowicie piękny zachód słońca. Złota tarcza chowająca się za horyzontem majestatycznie łączyła się z lekko różowym niebem.

- Jak długo trwać będzie moje cierpienie, nim stanę się naprawdę szczęśliwa..? - Przyłożyłam jedną dłoń do szyby, drugą zaciskając w pięść na piersi.

Catra jest tym, czego mi teraz brakuje... Jest lekiem na moją odwieczną samotność duszy, ale czy powinnam znów się do niej udawać? Moje serce zabiło mocniej, gdy tylko w moich myślach zabrzmiało jej imię.

- Już wiem, gdzie powinnam się teraz znajdować... - szepnęłam pod nosem i, obracając się przez ramię, chwyciłam za kurtkę, po czym spontanicznie wyszłam z pokoju.


od autorki > Hi! Kiedy piłam herbatę patrząc na piękny widok za oknem dostałam niesamowitej weny do napisania tego rozdziału! Uczucia Adory do Catry są coraz silniejsze. Co stanie się w momencie kiedy nasza kocia bohaterka wybudzi się z długiego snu? Tego dowiecie się już niedługo!

Catradora | Księga I | Adora i żołnierze HordyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz