Part 20

1.1K 63 44
                                    

Tydzień później... 

Właśnie zadzwonił ostatni dzwonek tego dnia. Nauczyciel zaczął ścierać tablicę, a ja, wraz z innymi, zaczęłam się pakować. Cały dzisiejszy dzień upływa mi niesamowicie wolno, odkąd wcześnie z rana zadzwonił do mnie telefon ze szpitala, w którym przebywa Catra. Poinformowano mnie, że mogę już ją odwiedzić. Byłam naprawdę szczęśliwa, gdyż wcześniej nie miałam takiej możliwości; do dziewczyny nie dopuszczano nikogo oprócz członków jej rodziny. Widziałam ją tylko przez parę dni, podczas których byłam uziemiona w łóżku z powodu kontuzji kolana. Minęło pół tygodnia, odkąd dostałam wypis i od tamtego czasu nie dotarły do mnie żadne nowe informacje na temat stanu zdrowia kocicy. 

- Siema, Adora! Co robisz po szkole? - zaczepiła mnie Scorpia, niespodziewanie wychylając się razem z Entraptą zza moich pleców. 

- AAA! Scorpia, wystraszyłaś mnie! Nie skradaj się tak, bo mało brakuje, a padnę na zawał, hah! - krzyknęłam, lekko podskakując, ale moje zdenerwowanie szybko przerodziło się w śmiech. 

- Haha, nie miałam na celu cię wystraszyć, ale gdybyś tylko widziała swoją minę! Haha - wybuchła śmiechem Entrapta, prawie wypuszczając z dłoni tablet. 

- Nevermind, hah. A co do tego, co robię dziś po szkole... Jadę odwiedzić Catrę. Dziś nareszcie dano mi zezwolenie - odparłam niezwykle podekscytowana, na co dziewczyny podniosły brwi w niemałym zaskoczeniu. 

- Naprawdę?! Ja z Entraptą błagałyśmy lekarzy na kolanach, aby dali nam zobaczyć się z Catrą, ale na darmo, ech... Jak to możliwe, że uzyskałaś zezwolenie tak szybko? - Scorpia rozchyliła usta w poważnym szoku, strasznie się przy tym użalając, ale rozumiałam jej ból. 

- To zasługa Shadow Weaver. Kiedy po raz pierwszy przyszła do szpitala odwiedzić mnie i Catrę, była mi naprawdę bardzo wdzięczna za uratowanie jej córki. Oczywiście mówiłam jej, że bez waszej pomocy pewnie obie nie wyszłybyśmy z tego cało, ale nie chciała mnie słuchać. Przyznam, za bardzo mnie faworyzuje, ale myślę, że po tym, co miało miejsce, będzie bardziej szanować i kochać Catrę - powiedziałam, a dziewczyny, słuchając mnie z niezwykłym zainteresowaniem, kiwnęły znacząco głowami. 

- To leć do niej! Nie zatrzymujemy cię już dłużej. - Posłały mi ciepłe uśmiechy i rozdzieliłyśmy się na korytarzu przed wejściami do swoich pokoi. 

Pomachałam im jeszcze, po czym weszłam do pomieszczenia. Podeszłam do szafy i, odsuwając ją, wyciągnęłam z niej jakiś typowo jesienny outfit. Czarne spodnie, do których dobrałam obcisły, beżowy sweter. Założyłam botki, a na siebie zarzuciłam kurtkę, owijając dodatkowo szyję szalikiem. Na stoliku postawiłam czarną torebkę, do której wrzuciłam parę potrzebnych drobiazgów i zarzuciłam ją na ramię, ostatecznie wychodząc i zamykając pokój na klucz. 

Dla oszczędności czasu skorzystałam z windy, którą szybko dostałam się na sam dół, wprost do garażu. Podeszłam do auta i, otwierając je, zasiadłam za kierownicą, kładąc torebkę na sąsiednim siedzeniu i odpalając sprzęt. 

- Cholera, jak tu zimno... - szepnęłam, pocierając dłonie i włączając ogrzewanie. 

Auto szybko wypełniło się przyjemnym ciepłem, a ja w mgnieniu oka wyjechałam z garażu, minąwszy bramę. Za oknem rozciągały się piękne krajobrazy przechodzące z czerwieni i złota aż po pomarańcz i brąz. Uwielbiam jesień, jest naprawdę piękna, chociaż nieraz przytłacza swoim deszczowym i ponurym klimatem. 

Dziś przez cały dzień nieustanie świeciło słońce, więc miałam naprawdę dobre samopoczucie, które stało się jeszcze lepsze wraz z myślą, że zaraz spotkam Catrę. Mam nadzieję, że już się wybudziła... Chcę jej powiedzieć coś naprawdę ważnego i gdy tylko o tym pomyślę, ogromnie się stresuję... Dobra, Adora, wdech i wydech... Zrobisz to. 

Catradora | Księga I | Adora i żołnierze HordyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz