Part 6

1.4K 96 33
                                    

- Co ja tu robię?! Co ty ze mną zrobiłaś, wariatko?! - Odwróciłam się w stronę blondynki i wbiłam w nią ostry wzrok, który odziedziczyłam po matce. 

- Już nie pamiętasz, jak dziś z rana wiłaś się na podłodze, krzycząc, że widzisz w niej jakieś twarze? Nie wspomnę już, jak chciałaś zabić swoją matkę zeszłej nocy. I kto tu kogo nazywa wariatką, co? - Adora wstała z kanapy i z delikatnym uśmiechem na twarzy zbliżyła się wolnym krokiem w moją stronę. Shit. Czy ona się mnie nie boi? A powinna... Co za suka... 

- Zamknij się! - Wyszłam naprzeciw ofiary i złapałam ją za gardło, popychając na ścianę. 

- Jeśli myślisz, że się ciebie boję, grubo się mylisz. To raczej ty powinnaś obawiać się mnie. Tego, co powiem i tego, co zrobię. - Blondynka z pokerową miną spojrzała na mnie z góry, a chwilę później ułożyła wargi w cwaniacki uśmieszek. Czy ona sobie ze mną pogrywa? 

- Ach, ty... - Zacisnęłam zęby w irytacji. Nawet nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć i jakim argumentem dowalić. 

- Może chcesz coś zjeść? Ciągle tylko wpadasz w szał i śpisz, hah... - odparła delikatnym głosem, głupio się przy tym uśmiechając. Co z nią jest nie tak, do cholery?!

- Odwal się ode mnie, okej?! Nie jestem głodna, wrrr... - Puściłam ją i odwróciłam się do niej plecami, krzyżując w irytacji dłonie na piersi, kiedy w tym samym momencie głośno zaburczało mi w brzuchu. 

- Och, czy oby na pewno kotek nie jest głodny? - Nabijała się ze mnie, posyłając mi niewypowiedziane: "Oj, wyluzuj, już nie masz się czym złościć, jeśli czegoś chcesz, po prostu mi powiedz".

- Ugh... Lubię szarą rację żywnościową i mleko... Mówię ci to tylko dlatego, żebyś się zamknęła! - odwarknęłam pod nosem, nadal nie zmieniając mojego stanu. 

- Okej, okej, zaraz ci przyniosę, czekaj tutaj. - Pokręciła głową i po chwili zniknęła z pokoju. 

A niby gdzie indziej mam się ruszać, co, idiotko?! UGH... Obeszło się bez bijatyki...? To do mnie niepodobne... Jest taka cholernie miła, ale nie daje sobie wejść na głowę i jeśli trzeba, z klasą potrafi odszczekać... 

- Mam nadzieje, że wzięłam to, co potrzeba.

Nie minęła nawet minuta, jak Adora wróciła z moim wymuszonym zamówieniem, nieco zasapana. O kurwa, jest naprawdę szybka, bo ten pokój i kuchnię dzieli kilka pięter. 

Wyrwałam jej papierowa torebkę z rąk, nawet nie dziękując i od razu zajrzałam do środka. Miała szczęście, że wzięła to, co trzeba. Zapadła cisza, kiedy zaczęłam jeść. Cholernie wkurwiająca cisza. Nie mogę tak dłużej. 

- Jesteś córką Diany i Thora...? Tych legendarnych wojowników...? - przerwałam milczenie tylko dlatego, żeby nie słyszała, jak wcinam deser, no i ewentualnie byłam trochę ciekawa jej odpowiedzi... 

- Tak, ale nie uważam tego za coś wyjątkowego... Co z tego, że otaczają mnie bogactwa, skoro jestem praktycznie sama... - odparła, a jej beztroski wyraz twarzy zaczął przykrywać smutek. 

Przeniosłam wzrok z jej twarzy na szklankę mleka. Teraz, kiedy jest lekko przybita, mogę wykorzystać sytuację i do końca ją dobić, pytając o rodzinę i siostrę... Haha, nareszcie odbiorę punkt, który mi zabrała.

- A co... - Otworzyłam usta i, znowu przenosząc wzrok na dziewczynę, już miałam wypowiedzieć kolejne słowa, kiedy widok jej gdzieś w głębi cierpiącej sprawił, że poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. 

- Dziękuje za deser... I za to, że zajęłaś się mną, kiedy straciłam nad sobą kontrolę... Może pozostaniemy sojusznikami do czasu, kiedy w pełni ci się odwdzięczę...? - Nawet nie potrafiłam na nią spojrzeć. 

- Oczywiście... Hah, ale zdajesz sobie sprawę, że aby było łatwiej, musiałabyś zamieszkać u mnie w pokoju? - odparła, a jej twarz delikatnie rozpromieniała, przez co ja też poczułam się dobrze. ZARAZ... CO ONA POWIEDZIAŁA?! ZAMIESZKAĆ RAZEM?! JA MIAŁABYM MIESZKAĆ Z ADORĄ W JEDNYM POKOJU?! Przecież my się pozabijamy... 

- A rób, co chcesz... Jesteś pojebana Adora... Hah. - Walnęłam ją mocno w ramię, uśmiechając się pod nosem. 

- Sama nie mogę prosić dyrektora i Shadow Weaver o nagłe przeniesienie cię do mojego pokoju. Musisz być tam ze mną i pomóc mi ich przekonać, Catra. - Wyciągnęła dłoń w moją stronę. Spojrzałam to na nią, to na Adorę i naprawdę długo się wahałam, ale w końcu uległam głupocie i zgodziłam się pomóc dziewczynie. 

- Okej, to ja już spadam do Entrapty i Scorpii. Przyjdź po mnie, kiedy będziesz gotowa iść do Prime'a. - Podniosłam się i podeszłam do drzwi.

Chciałam się odwrócić, jak to często pokazują na filmach, ale oszczędziłam sobie tego i po prostu wyszłam, kierując się do pokoju obok. Entrapta i Scorpia właśnie wróciły z treningu i grały w karty. 

- Hej, mogę z wami zagrać? - zapytałam, na co oderwały wzrok od kart i zerknęły na mnie. 

- Jasne, tylko pod warunkiem, że nas nie pozabijasz - roześmiała się Scorpia i podsunęła mi krzesło, co w duchu bardzo mnie ucieszyło. Chyba już zapomniały o tym, co stało się z rana... 

Po godzinie, mimo że przegrałam dwa razy, czego naprawdę nienawidziłam, to i tak byłam w dobrym humorze. 

- Hej, Catra, naprawdę cieszymy się, że z tobą jest już dobrze i że wszystko wróciło do normy. - Uśmiechnęła się Entrapta, przytulając mnie jednym z wolno żyjących kosmyków włosów. 

- Catra, a pamiętasz, że niedługo odbywa się ten coroczny szkolny bal z okazji pierwszego dnia jesieni? Z twoją mocną głową Lonnie znowu przegra stos zakładów, haha! - Scorpia walnęła w stół, przypominając sobie o niezłej imprezie o której ja prawie zapomniałam.

- Pewnie, że pamiętam! Powalę ją na kolana, jak co roku. Pamiętacie, jak pijana zarywała do dyrka i zapraszała go na parkiet na taniec? Haha! - krzyknęłam, śmiejąc się ze łzami w oczach, na co dziewczyny wybuchły śmiechem. 

- Wow, już osiemnasta? Chodźcie, bo spóźnimy się na kolację! - wrzasnęła Entrapta, wstając od stołu. 

Catradora | Księga I | Adora i żołnierze HordyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz