Rozdział 4

3.1K 180 17
                                    

Paola

Powiem wam, że jak się marzy o czymś od naprawdę długiego czasu, to później ciężko jest uwierzyć, że to marzenie nagle się spełnia i od tak staje się rzeczywistością.

Serio. Z jednej strony roznosi mnie euforia, z powodu tego, że mamy z Oskarem przed sobą realną, wspólną przyszłość, ale z drugiej nie mogę się pozbyć wrażenia, że jedynie śnię na jawie, a to wszystko co się między nami dziej okaże się tylko moim złudnym snem.

Wiem, trochę to popieprzone, ale nic nie mogę na to poradzić i tego nie rozumiem.

Naprawdę nie wiem skąd bierze mi się to dziwne odczucie, bo niezaprzeczalnie aż kpię ze szczęścia oraz entuzjazmu związanego z obrotem spraw między naszą dwóją. Do tego podchodzę do tego z dużym optymizmem, zamierzając powierzyć naszą przyszłość nieomylnemu przeznaczaniu, które musi mieć wobec nas szczęśliwe plany, skoro postanowiło połączyć nas po tym całym bajzlu jaki sobie nawzajem zgotowaliśmy. Jednak o ile w ramionach Rossiego nie czułam, żadnych obawach, to teraz stojąc w kuchni z drinkiem w ręku i patrząc na mój niewielki ogródek za domem nie mogę się opędzić od przeczucia, że to wszystko jest takie nierzeczywiste... W jednej chwili byłam zdruzgotana i jedynie pocieszałam się myślą, czy może raczej fantazją o facecie, który przybędzie mi na ratunek, by uwolnić mnie od przenikającej mnie rozpaczy, a następnej dostałam od losu więcej niż mogłam się spodziewać...

Byłam przekonana, że nawiązanie z Oskarem takiej relacji jakiej pragnę będzie mnie kosztować wiele wysiłku, a tu nagle spotkała mnie nie lada niespodzianka. I to nawet chyba nie jedna, a kilka...

Ale o ile są to rzeczy zaskakujące to jeszcze mocniej radują moje serce. Nie kłamałam mówiąc mu, że wiele bym dała by wiedzieć o nim to wszystko czego teraz jestem już świadoma, jeszcze zanim ogłosił nasze zaręczyny. To by zaoszczędziło nam wiele przykrości i nieporozumień. Jednak nie ma co patrzeć wstecz, bo przeszłości nie zmienimy. Z resztą nie tylko on jest winien całej tej sytuacji.

Oboje zawiniliśmy, a patrząc na to z perspektywy czasu i znając motywację każdego z nas, wydaje mi się, że oboje mieliśmy w swoim przekonaniu mocne przesłanki ku temu jak postąpiliśmy te kilka miesięcy temu. Ja stchórzyłam, a on nie radzi sobie z emocjami.

Konsekwencją jego wewnętrznych problemów było to, że nie dał mi się poznać i nie pokazał co do mnie czuje, a ja przerażona niezrozumieniem jego zachowania zwiałam w siną dal. Oczywiście mogliśmy już dużo wcześniej wyjaśnić te kwestie, które ostatecznie nas rozdzieliły, ale w praktyce życie nie jest tak proste jak może się wydawać, gdy patrzy się na nie z boku.

Teraz możemy jedynie ruszyć z miejsca ku naszej przyszłości i nie oglądać się za siebie. Gdybanie nie ma sensu, bo liczy się tylko to co wspólnie przeżyjemy zaczynając od dziś.

Co do problemów Oskara, jego zaburzeń w odczytywaniu emocji i tego jak bardzo odbije się to na naszym związku, to czy większość facetów nie boryka się z podobnymi rozterkami? Zdaje sobie sprawę, że w przypadku mojego narzeczonego jest to bardziej skomplikowane niż w odniesieniu do pozostałej, męskiej części populacji, ale nie uważam, żeby było to coś z czym sobie nie poradzimy. Przecież przynajmniej co drugi mężczyzna nie potrafi zrozumieć swojej kobiety, więc my z Oskarem wcale nie będziemy jakoś wielce odstawać od innych par. Może i my będziemy mieć więcej do przepracowania, jednak świadomość jak szybko udało nam się dojść do porozumienia, gdy tylko on się przede mną otworzył, napawa mnie niezachwianą nadzieją, że będzie dobrze. Wystarczy, że będzie ze mną szczery i będzie się dzielił swoimi rozterkami, a jakoś to ogarniamy. Możliwe, że będę musiała wykazać się wobec niego cierpliwością, ale wierze, że będzie dobrze.

Nieomylne Przeznaczenie (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz