Fucked up family part 2 | Duff Mckagan

374 22 51
                                    


Mimo próśb chłopaków wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę schodów. Stojąc przed nimi zrozumiałam, że mogą one stanowić wyzwanie, jednak nie zamierzałam się poddać. Nie dam się pokonać kilku drewnianym deskom. Zaczęłam powoli staczać się na parter- stopień po stopniu. 

Kiedy byłam już prawie na dole, mój wzrok skrzyżował się ze wzrokiem Stevena, który siedział na kanapie. No cóż to nie te czasy, kiedy mogłam się bezszelestnie skradać i ich straszyć.

- Jezu Chryste [T.I.]!- krzyknął histerycznie, podbiegając do mnie- Miałaś leżeć w łóżku- chwycił mnie pod ramię nim moja noga zdążyła dotknąć porysowanej podłogi w korytarzu.

- Steve uspokój się- westchnęłam- Przyszłam tylko zjeść

-Axl właśnie robi dla ciebie obiad- wyjaśnił, prowadząc mnie na salonową kanapę

- [T.I.]. czy ty chcesz żeby twój facet poważnie mnie uszkodził?- Axl odwrócił się na dźwięk mojego głosu- Zobacz jak się staram, zrobiłem pieprzone spaghetti- przerzucił sobie ścierkę przez ramię- Z podwójną ilością mięsa, jak lubisz, a ty latasz po domu jakby to był kurwa jakiś 3 miesiąc.

- Axl, jesteś kochany. Popcorn, ty też. Wszyscy jesteście kochani i to słodkie, że tak się mną opiekujecie, ale serio, nic mi nie dolega. Jestem zdrowa jak koń.

- Ciężarny koń- zauważył perkusista

- Zdrowe osoby potrafią sobie same założyć buty- prychnął Axl

- Trzeba było więcej gotować tego spaghetti- roześmiałam się, przypominając sobie rudzielca i mulata walczących z moimi glanami

- Chcesz do tego więcej parmezanu?- zapytał troskliwie wokalista, stawiając przede mną talerz z makaronem

Te wszystkie magazyny dla matek nie kłamały- w ciąży faktycznie zmienił mi się smak. Doszło do tego, że chłopaki na zmianę, w zasadzie bez przerwy, gotowali wspomnianą potrawę, a reszta z cierpieniem skrywanym pod uśmiechem, wpierdzielała kluchy z sosem szósty dzień z rzędu.  

- Nie mamo- uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam za widelec- Tak w ogóle to gdzie reszta?

- Duff i Slash skręcają łóżeczko, a Izzy czyta kolejną książkę dla przyszłych matek

- Jesteście przesłodcy- rozczuliłam się

Kiedy miałam już załadować do buzi pierwszy widelec z makaronem, poczułam niewyobrażalny skurcz. O chuj!

- O kurwa!- wrzasnęłam jak poparzona

- [T.I.], co się dzieje?- zapytał Steven

- Kurwa, to chyba już!- jęknęłam z bólu

- O kurwa, co teraz?!- krzyknął przerażony

- Jak to kurwa co?! Zapierdalaj po chłopaków- krzyknął Axl i zdzielił biednego Stevena ścierką po tyłku, zapewne, aby nadać mu rozpędu- Oddychaj- poinstruował mnie, kucając obok krzesła, na którym siedziała moja wielka dupa

Nie musieliśmy długo czekać. Po 15 sekundach Duff, Izzy, Steven i Slash zbiegli ze schodów o mało nie zabijając się o własne nogi i siebie nawzajem.

- [T.I.], skarbie, jak się czujesz?- zapytał Duff drżącym głosem, łapiąc mnie za rękę

- Boli...- jęknęłam, mrużąc oczy

Reszta stała gapiąc się na mnie, nie bardzo wiedząc jak zachować się w sytuacji, w której znaleźli się prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu. Pierwszy z nich oprzytomniał Izzy:

- Co z wami?!- krzyknął- Trzeba jechać do szpitala! Duff, Axl, weźcie ją do samochodu! Steven, przynieś torbę z rzeczami do szpitala, stoi przy szafie w ich sypialni! Slash...! Ty idź z nim!- polecił i ruszył przed nami otwierając drzwi

Chłopaki chwycili mnie pod ręce i jakimś cudem doprowadzili do samochodu, mimo bólu jaki sprawiało mi każde napięcie mięśni.

- Ja chyba zemdleję...- wysapał przerażony Duff, pakując się obok mnie na tylne siedzenie

- Ja też- zawtórował Steven, zajmując swoje zaszczytne miejsce w bagażniku

- Ale z was pizdy...- westchnął Axl

- Duff, jak zemdlejesz to kto ją będzie trzymał za rękę podczas porodu?- Slash chyba starał się zająć go rozmową

- Ja, bo wszyscy jesteście pizdami- rudy nie planował odpuścić

- Zamknij się!- warknął mulat odwracając się do niego z siedzenia obok kierowcy

- To nie czas i miejsce na kłótnie, ogarnijcie się- Iz przywołał ich do porządku, odpalając silnik

Ruszyliśmy z piskiem opon. Całą drogę przebyliśmy w ciszy. No prawie- nie licząc mojej głośnej manifestacji bólu i ciężkiego oddechu ojca mojego syna.

Do szpitala dojechaliśmy chyba z prędkością światła, łamiąc przy tym każdy możliwy przepis- nie wyłączając kilkukrotnego przejazdu na czerwonym świetle i nieustąpienia pierwszeństwa pieszemu. Na szczęście nikt nie zginął. 

Chłopcy wypakowali mnie z samochodu i w ekspresowym tempie przetransportowali do hallu szpitalnej recepcji. Od razu pojawiły się obok nas dwie pielęgniarki- Lopez i jakaś druga, której nazwiska nie pamiętam.

Pędziłam wózkiem inwalidzkim, pchanym przez siostrę Lopez, wprost do windy, a Duff, Izzy, Slash, Axl i Steven zaraz za mną. Kiedy znaleźliśmy się już na drugim piętrze, odeszły mi wody z czego jak byłam przekonana, Axl będzie nabijał się do końca życia- i nie pomyliłam się zbytnio.

Zanim wjechałam na salę siostra Lopez zdążyła zapytać, który z nich jest ojcem- co pewnie by mnie rozbawiło, gdyby nie ten okropny ból- bo w przypływie stresu mój luby zapomniał języka w gębie. 

Resztę pamiętam jak przez mgłę; pielęgniarki, lekarza, ten okropny ból i bladą twarz Duffa.

*****

Kiedy pielęgniarka położyła mi nasze dziecko na piersi, od razu cały ból i zmęczenie odeszło w niepamięć. Był śliczny- miał [T.K.O.] po mnie i nosek po Duffie- i był nasz. To nasze dziecko.

Mimo przekonywania ze strony pielęgniarek, że jestem zmęczona, ubłagałam je żeby pozwoliły wpakować się do małej sali chłopakom, czekającym przed drzwiami.

- Jaki śliczny- powiedział Steven z zachwytem

- Postaraliście się- przyznał Slash

- To mój syn...- Duff uronił symboliczną łzę, biorąc naszego synka na ręce

- W ogóle nie jest do was podobny- skrzywił się Axl

- Przynajmniej nie jest rudy- Izzy nie mógł sobie darować pozostawienia słów naszego przyjaciela bez komentarza.


Fucked up one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz