W kolejnym tygodniu odcięłam się od całego świata i skupiłam tylko i wyłącznie na studiach. Nie to, że zrobiłam to dla lepszej nauki, bardziej żeby mieć wymówkę i nie musieć wychodzić z domu.
Jedyne co robiłam, aby kontaktować się ze światem i ludźmi, to pisałam ze Szczepanem i Aurelią. Wspierali mnie i byli przy mnie cały czas, za co byłam im bardzo wdzięczna. Oprócz nich raz napisała do mnie Maja, aby dowiedzieć się, co się tak właściwie stało, jednak wysłałam ją z tym do Krzyśka. Nie miałam zbytnio ochoty znowu o tym wszystkim opowiadać.
W sobotę wieczorem siedziałam na kanapie i czytałam książkę "Karaluchy" autorstwa Jo Nesbo. Na początku tygodnia przypomniało mi się, że przywiozłam ją ze sobą z Zakopanego i kompletnie o niej zapomniałam. Kiedyś kochałam czytać, a od mojej przeprowadzki do Warszawy nie miałam na to zbytnio czasu.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Jako, że nie było dzwonienia domofonu, byłam pewna, że to albo Szczepan, albo Aurelia. Westchnęłam i wstałam z kanapy. Miałam na sobie stare, rozciągnięte dresy i jakąś koszulkę, więc wyglądałam nawet znośnie. Otworzyłam drzwi i zdziwiłam się widokiem jaki zastałam. Na klatce nie stało żadne z mojej dwójki przyjaciół, a Franek.
- Hej Marysia - powiedział z niepewnym uśmiechem.
- Hej - odpowiedziałam i również lekko się uśmiechnęłam. Nie wiem skąd znał kod do mojej klatki, lecz w tamtym momencie było to dla mnie mało ważne.
- Przepraszam, że cię tak nachodzę - zaczął. - Ale chciałem zapytać, czy nie chciałabyś iść ze mną na spacer? Nad Wisłę, albo jak nie chcesz tam, to gdzieś indziej - zaczął lekko plątać się w swoich słowach. - Albo jak nie chcesz na spacer to przynajmniej na ławkę do parku, albo... - chłopak mówił coraz szybszym głosem.
- Możemy iść na spacer - przerwałam mu. - I może być nad Wisłę - dodałam, lekko się uśmiechając. - Tylko wezmę jakąś bluzę - rzuciłam i odwróciłam się, idąc do sypialni.
- Mogłabyś wziąć tą moją? - zapytał niepewnym głosem. - Ładnie w niej wyglądasz - uśmiechnął się, a ja bez słowa zniknęłam w sypialni. Po chwili wyszłam z niej, zakładając na siebie bluzę, którą zabrałam blondynowi jakiś miesiąc temu, jak nie więcej. Na mój widok chłopak uśmiechnął się szeroko.
Zakluczyłam drzwi i razem wyszliśmy z klatki. Szliśmy chodnikiem w ciszy. Kierowaliśmy się nad Wisłę, lecz kiedy byliśmy już przy schodkach, chłopak szedł dalej. Zdziwiło mnie to lekko, bo byłam pewna, że blondyn chce iść właśnie tam.
W pewnym momencie weszliśmy na Most Poniatowski. Nie do końca wiedziałam gdzie chce iść chłopak, lecz po prostu dotrzymywałam mu kroku licząc, że nie wylądujemy gdzieś po drugiej stronie miasta.
Na środku mostu chłopak nagle zatrzymał się i podszedł do barierki, opierając się o nią. Zrobiłam to samo i stanęłam po jego prawej stronie. Chłopak przyglądał się Wiśle, podobnie jak ja. Przejeżdżające za nami szybko samochody sprawiały, że tworzył się lekki wiatr, rozwiewający moje włosy.
- Przepraszam cię za to wszystko - odparł w końcu. Spojrzałam na niego kątem oka i zauważyłam jego przeszklone oczy. To niemożliwe żeby płakał. - Ja nie chciałem cię zranić, naprawdę - spojrzał na mnie. - Po prostu trochę się pogubiłem i nie wiedziałem co mam robić - westchnął. - Dopiero Szczepan uświadomił mi, że robię krzywdę nie tylko sobie, ale też tobie.
- Nic się nie stało - rzuciłam. Nie mogłam być na niego zła, kiedy praktycznie płakał. Czułam, że mówi to szczerze.
- Stało się - powiedział, odwracając się w moją stronę. - Kurwa - rzucił, po czym spojrzał szybko na Wisłę i wrócił wzrokiem na moje oczy. - Kocham cię - wydusił z siebie, na co moje oczy otworzyły się szeroko z zaskoczenia. - Kurwa wiem, że pewnie mnie nienawidzisz, ale ja cię tak bardzo kocham - z jego oczu zaczęły lecieć łzy. - Wiem, że masz mnie teraz za debila, ale ja nie wiedziałem co mam robić - złapał mnie za dłoń. - Tamta dziewczyna - zrobił krótką przerwę. - Po prostu miałem chwilę słabości, tym bardziej, że wiem, że ty nawet mnie nie lubisz, a co dopiero żebyś odwzajemniała moje uczucia i... -
Nie dokończył, bo przerwał mu to mój pocałunek. Nie wiedziałam czy robię dobrze, czy może pakuję się w jeszcze większe gówno, ale wiedziałam jedno - ja też go kochałam. Po moich, jak i zarówno jego policzkach spływały łzy.
- Ja też cię kocham Franek - odparłam, kiedy oderwaliśmy się od siebie. Niepewność z jego oczu momentalnie zmieniła się na szczęście, a na ustach chłopaka widniał szeroki uśmiech. Wpił się w moje usta. Kiedy przerwaliśmy, z wielkimi uśmiechami patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę.
- A - zaczął patrząc na mnie niepewnie. - Chciałabyś spróbować? Być w związku? - zapytał, a jego wyraz twarzy wyrażał wielki stres. Kiwnęłam lekko głową i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, o ile było to w ogóle możliwe. Chłopak pocałował mnie krótko, po czym mocno przytulił.
Staliśmy na moście. Pod nami płynęła Wisła, a obok nas, z szybką prędkością przejeżdżały samochody. Przytulaliśmy się do siebie, uśmiechaliśmy i płakaliśmy ze szczęścia. Byliśmy szczęśliwi.
Staliśmy tam jeszcze dłuższy czas, opierając się o barierki i trzymając za dłonie. Przyglądałam się z uwagą płynącej pod nami rzece. Chyba wreszcie znalazłam w niej to piękno, którego szukałam od września.
CZYTASZ
Wisła || Wyguś
Fanfic"Światowa pandemia zmieniła plany wielu osób na świecie. W tym również moje." Odczuwam cringe publikując to, ale zbyt mi się podoba, żeby tego nie zrobić. Przepraszam, jeśli ktoś występujący w tej książce, ją przeczyta. I tak zginę w piekle, więc n...