Rano obudziłam się jako pierwsza. Przebrałam się i lekko pomalowałam, po czym poszłam do kuchni, aby przygotować dla wszystkich śniadanie. Mimo wszystko miałam gości, nie ważne w jakim stylu do mnie zawitali.
Zaczęłam robić ciasto na naleśniki, kiedy usłyszałam, że ktoś wstaje z kanapy. Zauważyłam, że to Franek, przez co zrobiło mi się trochę głupio. Chłopak rozglądał się wokoło ze zdezorientowanym wzrokiem, trzymając się za głowę, zapewne z powodu jej bólu.
- O hej, wstałeś już - rzuciłam w końcu. - Jak chcesz to zaraz dam ci jakieś leki na ból głowy - powiedziałam uśmiechając się lekko i sięgnęłam do jednej z szafek, w poszukiwaniu tabletek.
- Jakbyś mogła - uśmiechnął się lekko. - Co ja w ogóle tu robię? A tak właściwie, to co my tu robimy? - zapytał patrząc w stronę kanapy, gdzie spał Krzysiek. - Przecież nie byłaś z nami w klubie - zmarszczył brwi.
- Maja zadzwoniła do mnie w nocy, że się schlaliście, a ona zgubiła resztę - powiedziałam, podając mu tabletki, na co rzucił mi ciche podziękowanie. - Więc po was przyszłam i jej pomogłam, a że Szczepan chyba zgubił klucze do mieszkania, to przyszliśmy do mnie - wzruszyłam ramionami i wróciłam do mieszania masy.
- Co robisz? - zapytał podchodząc w moją stronę. - Czy to naleśniki? - przytaknęłam mu, na co jedynie się zaśmiał.
Wyciągnęłam patelnię i nalałam na nią odpowiednią ilość ciasta. Smażenie zajęło mi około piętnastu minut. W tym czasie do kuchni zdążyła już przyjść Maja, która ustawiła na stole talerze.
- Co jest? - usłyszałam zaspany głos Krzysia. Odwróciłam się i zaśmiałam głośno, widząc jego rozwalone we wszystkie strony włosy. Podeszła do niego Maja i całując go lekko w usta, kazała usiąść przy stole.
Zjedliśmy śniadanie, w międzyczasie tłumacząc Szczepanowi, co się działo, kiedy sam zbytnio nie kontaktował. Okazało się też, że chłopak wcale nie zgubił kluczy, tylko schował je w skarpetce, bo jak stwierdził - "Tam są o wiele bezpieczniejsze, no błagam was, kto normalny szukałby tam kluczy!".
Po godzinie Krzysiek wraz z Mają pojechał do jej mieszkania, a u mnie w dalszym ciągu został Franek. Siedzieliśmy na złożonej już kanapie, piliśmy zrobioną przeze mnie herbatę i oglądaliśmy telewizję. Od wyjścia pary nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Było między nami dziwne niezręczne napięcie, które nie chciało zniknąć.
- Zamówię ubera i będę się już zbierać - powiedział chłopak przerywając ciszę. Kiedy po kilku minutach dostał powiadomienie, że kierowca jest już na miejscu, wspólnie wstaliśmy i poszliśmy do korytarza. Poczekałam, aż założy buty i wypuściłam go na klatkę, zamykając za nim drzwi.
Westchnęłam i chciałam pójść do kuchni, lecz coś mi w tym przeszkodziło. Na szafce leżał telefon. Nie był on mój i mogłabym przysiąc, że kilka minut wcześniej widziałam go w rękach Franka. Wzięłam go w rękę i podbiegłam do okna, z którego było widać drogę. Na moje nieszczęście chłopak akurat zamykał drzwi auta, a kilka sekund później samochodu nie było już widać.
Nie wiedziałam zbytnio co mam zrobić. Nie miałam jak do niego zadzwonić, no bo w końcu jego telefon znajdował się w moich dłoniach. Proszenie o pomoc Krzyśka też by w niczym nie pomogło, bo on też nie miałby jak się skontaktować z blondynem.
________________________________________________________________________________
Dwie godziny później stałam w autobusie jadącym na Stary Mokotów. Wolałam nie ryzykować jazdy uberem, bo w końcu nigdy nie wiadomo na kogo się tam trafi. Przez to musiałam jechać komunikacją miejską, którą droga trwała dwa razy dłużej. W końcu, kiedy kojarzyłam już okolicę, wysiadłam na przystanku.
CZYTASZ
Wisła || Wyguś
Fiksi Penggemar"Światowa pandemia zmieniła plany wielu osób na świecie. W tym również moje." Odczuwam cringe publikując to, ale zbyt mi się podoba, żeby tego nie zrobić. Przepraszam, jeśli ktoś występujący w tej książce, ją przeczyta. I tak zginę w piekle, więc n...