Rozdział 4

1.1K 63 50
                                    

Czas szybko leciał i po chwili ma zegarku widniała już 18:30. Po porannym telefonie od Szczepana, kiedy to wręcz nakrzyczał na mnie, mimo wielkich niechęci, w końcu zgodziłam się iść z nim na imprezę. Stałam w przedpokoju i przeglądałam się w lustrze. Niezbyt wiedziałam jaki klimat będzie na domówce, przez co ciężko było mi wybrać ubranie na ten wieczór. Finalnie założyłam białą koszulkę z wyhaftowanym na piersi różowym serduszkiem, oraz jasno zieloną, kwiaciastą spódnicę, przylegającą do ciała, lecz sięgającą trochę za kolano. Przezorny zawsze ubezpieczony. Na stopy założyłam zwykłe czarne trampki i gotowa czekałam na Krzyśka.

W końcu mój telefon wydał dźwięk dochodzącego połączenia, więc upewniając się, że dzwoniącym jest Szczepan, zamknęłam mieszkanie i wyszłam na dwór.

- O jesteś! - krzyknął z wielkim uśmiechem podchodząc w moją stronę. Przytuliliśmy się na powitanie, jak to mieliśmy już w zwyczaju. Chłopak rzucił, że uber zaraz będzie i zaczęliśmy rozmawiać o dzisiejszym dniu. - W ogóle to bardzo ładnie wyglądasz - uśmiechnął się patrząc w moją stronę.

- Dziękuję - speszyłam się lekko. - Mam nadzieję, że nie ubrałam się jakoś źle. Wiesz, pierwszy raz idę na jakąkolwiek imprezę i nie wiedziałam, czy ubrać się bardziej ładnie czy wygodnie i... - zaczęłam mówić szybko, gdyż zrobiło mi się trochę głupio, lecz chłopak przerwał mi w połowie zdania.

- Wyglądasz super, serio! W sensie to ubranie nie będzie się wyróżniało, ani nic. Myślę, że wręcz trafiłaś idealnie - rzucił mi przelotny uśmiech i w tym momencie podjechał nasz transport.

Podróż trwała około 10 minut, a jedyne co wiedziałam, to że jedziemy na Stary Mokotów. Na miejscu wysiedliśmy z pojazdu i poszliśmy w stronę jednego z bloków. Podeszliśmy pod klatkę, a po chwili usłyszeliśmy dźwięk otwierania drzwi. Wjechaliśmy starą windą na szóste piętro, a Szczepan podszedł do drzwi z numerem 17, po czym otworzył je wchodząc jak do siebie. W progu od razu podbiegł do nas jakiś chłopak.

- Siema stary - przywitali się, po czym wzrok nieznanego mi bruneta wbił się we mnie. - O przyprowadziłeś koleżankę! Michał jestem - wystawił w moją stronę rękę z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Marysia - podałam mu dłoń, po czym wróciłam do zdejmowania butów.

- Gdzie Wyguś? - zapytał Szczepan rzucając się na kanapę, zaraz po wejściu do dużego salonu. Ja czując się nieco niezręcznie usiadłam zaraz obok niego.

- A przebiera się, zaraz przyjdzie - rzucił Michał siadając w dużym fotelu obok.

- Już myślałem, że sam u niego na chacie siedzisz - zaśmiali się, a ja nie chcąc wyjść na jakąś sztywną uśmiechnęłam się szerzej.

- Kurwa zgubiłem gdzieś tą zajebistą czarną bluzę - rzucił jakiś chłopak wchodząc do pomieszczenia. Domyśliłam się, że to pewnie tak zwany Wyguś, o którym chłopaki wspominali chwilę wcześniej. Przywitał się z chłopakami i rzucił wzrokiem na mnie. - Znamy się?

- Nie, przyszła ze mną! To ta moja przyjaciółka z naprzeciwka! - krzyknął Krzysiek, który akurat poszedł do pomieszczenia obok, gdzie zapewne znajdowała się kuchnia.

- Franek - rzucił w moją stronę.

- Marysia - uśmiechnęłam się lekko, lecz chłopak odszedł bez słowa. Miałam wrażenie, że za bardzo mnie nie polubił.

- Debilu! Przecież ta bluza tu wisi! - krzyknął Michał, który był akurat w przedpokoju.

- Serio? Jezu, a ja jej z godzinę szukałem - zaśmiał się chłopak i machnął ręką.

Po jakimś czasie w mieszkaniu Franka pojawiały się kolejne osoby. Jak się okazało, wcale nie miało być nas tak dużo. Przyszedł Adam, wraz ze swoją dziewczyną. Chłopak od razu wydał mi się być świetnym gościem, tak samo jak Aurelia, z którą po kilku minutach złapałam nawet dobry kontakt. Przyszła też Sylwia oraz Maja. Ta pierwsza, wnioskując po jej długim pocałunku z Michałem, była jego dziewczyną. Obydwie okazały się być naprawdę pozytywnymi osobami i ku mojemu zdziwieniu spędziłyśmy praktycznie cały wieczór na gadaniu na różne tematy.

W pewnym momencie, zauważyłam jak Szczepan przygląda się Mai. Od razu zrozumiałam, że pewnie dziewczyna mu się podoba, dzięki czemu na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Pasowali do siebie. Na początku myślałam nawet, że są parą, bo patrzyli na siebie jak na obrazki. Wiedziałam, że będę musiała pogadać o tym z Krzyśkiem następnego dnia.

Franek rzeczywiście chyba niezbyt mnie polubił, jako jedyny z towarzystwa. W momencie w którym wszyscy ze mną rozmawiali, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej o tym kim jestem i jak się tu znalazłam, on po prostu wyszedł z salonu. Nie powiem, bo trochę mnie to zabolało, jednak szybko olałam sprawę. Nie wszyscy muszą mnie lubić.

Początkowo po imprezie mieliśmy wracać do siebie, finalnie jednak wszyscy byli tak bardzo upojeni alkoholem, że nie dali by chyba rady wyjść chociażby przed blok. Najlepiej kontaktowałam ja oraz Franek. Wszyscy piliśmy w miarę równym tempem, więc doszłam do wniosku, że chłopak musi mieć mocną głowę do alkoholu. Ja jako prawowita góralka miałam ją w genach, dzięki czemu ciężko było mnie upić.

W pewnym momencie wszyscy padli i zasnęli. Nie powiem, bo był to dość śmieszny widok. Szczepan leżał rozłożony na całym dywanie, na kanapie leżała Sylwia, a zaraz obok niej Michał, a konkretniej jego nogi, bo głowa znajdowała się na podłodze. Maja siedziała na podłodze, z głową opartą o bok kanapy, natomiast Adam i Aurelia zniknęli już jakiś czas wcześniej w jednym z pomieszczeń.

Siedziałam w fotelu, a Franek stał przy otwartym oknie i palił papierosa. Między nami panowała dosyć niezręczna cisza, jednak wolałam olać ten temat. Przyjrzałam mu się bardziej. Był dość wysokim blondynem. Jeśli spojrzeć na niego, to wydaje się być raczej miłą osobą. Niezbyt rozumiałam dlaczego był na mnie tak bardzo cięty.

- Jak chcesz możesz spać ze mną i tak mam dwuosobowe łóżko - uniosłam brwi. Nie do końca wiedziałam, czy z powodu treści propozycji, czy może jednak samego faktu, że się do mnie odezwał i to nawet miłym tonem. - W sensie, dziwnie to zabrzmiało - zaśmiał się. - Po prostu no nie ma za bardzo miejsca, a nie chcę żebyś spała na podłodze, czy gdzieś - powiedział patrząc w moją stronę, a ja patrzyłam na niego w skupieniu.

- Nie no, prześpię się na fotelu, nie jest taki zły - uśmiechnęłam się lekko.

- No nie! Nie ma nawet takiej mowy, będą potem bolały cię plecy, wiem co mówię - zaśmiał się. - No nie daj się prosić, rączki będę miał przy sobie - wyciągnął owe kończyny przed siebie.

Zaśmiałam się i wstałam z fotela wzdychając lekko. W sumie cieszyłam się, że chłopak to zaproponował. Spanie na fotelu raczej nie należało do najprzyjemniejszych. Weszłam za blondynem do sypialni. Było tam nawet ładnie. Białe meble odbijały się od niebieskich ścian, co dodawało pomieszczeniu wyjątkowego klimatu.

- Dam ci jakieś dresy i koszulkę, bo spanie w spódnicy raczej nie jest zbyt wygodne - zaśmiał się lekko, na co mu zawtórowałam. Podał mi owe ubrania i wskazał jak dojść do łazienki.

Kiedy wróciłam chłopak siedział na brzegu łóżka wgapiając się w telefon. Spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się. Czułam się idiotycznie, przez co zapewne cała moja twarz była czerwona. Koszulka sięgała mi do połowy ud, przy czym czułam się w niej jak w worku, natomiast dresy, mimo zaciśnięcia sznurka najbardziej jak mogłam i tak ze mnie spadały.

- Możesz się już położyć, ja idę jeszcze się przebrać i zaraz będę - uśmiechnął się szeroko i wyszedł z pomieszczenia.

Westchnęłam cicho i odkryłam kołdrę z jednej strony łóżka, po chwili się w niej zakopując. Czułam się dziwnie, dlatego stwierdziłam, że lepiej jak pójdę jak najszybciej spać. Po chwili wrócił Franek i położył się po drugiej stronie łóżka, przy okazji ściągając ze mnie kawałek kołdry. Szybko ją poprawił, czym mnie zdziwił. Rzucił ciche dobranoc i zgasił wciąż świecącą się lampkę nocną. Byłam już na tyle śpiąca, że nawet nie odpowiedziałam. Moja ostatnia myśl? Ten dzień był wyjątkowy.

Wisła || WyguśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz