~~28~~

2.4K 130 68
                                    

Okładał mnie pogrzebaczem kilkanaście minut, dopóki z bólu nie zacząłem tracić przytomności, a przed oczami nie zaczęły pojawiać się ciemne plamy. Z ust wyciekała krew, a ciało leżało bezwładnie na posadzce, nie miałem sił, by je kontrolować. Starałem się myśleć o czymś innym niż ból, o Flawianie. Wyobrażałem sobie, jak to będzie, gdy to wszystko się skończy i wrócę do niego, albo raczej, jak chciałbym, by to było. Jakoś doczołgałbym się do jego komnaty, wszedłbym do niej, Flawian spałby w swoim łóżku. Po cichu poszedłbym się umyć, a później wrócił do niego, ułożył się przy nim w łóżku, a on by mnie przytulił. I znowu byłbym bezpieczny, w jego ciepłych objęciach, rano zjedlibyśmy śniadanie, on chciałby porozmawiać, ja przekonałbym go, że to nie jest koniecznie i wszystko wróciłoby do normy. Znowu bylibyśmy szczęśliwi. Chciałbym wierzyć, że tak właśnie się stanie, ale wiedziałem, że szanse na to są niezwykle małe, że pewnie miną tygodnie, nim Flawian znów będzie chciał mnie dotknąć. Moim poprzednim właścicielom nie przeszkadzało, to czy przed nimi zgwałcił mnie jeden mężczyzna, czy dziesięciu, jednak Flawian jest inny. Jemu będzie przeszkadzać sama myśl, że Walery mnie dotykał.

Książę odrzucił pogrzebacz, gdzieś w kąt, okropny, metaliczny hałas odbił się echem od ścian. Przełknąłem ślinę wymieszaną z krwią, wiedząc, że zbliżamy się do głównej atrakcji tej nocy.

Tutaj zaczyna się scena nieodpowiednia dla niektórych czytelników (sceny 18+). Jeśli czujesz, że jest to scena nieodpowiednia dla Ciebie spokojnie możesz ją ominąć (koniec sceny jest oznaczony).

Mężczyzna przyklęknął, pochylając się nade mną. Obrócił moje ciało, nie zważając na połamaną rękę, która bolała mocniej, za każdym razem, gdy pęknięte kości wdawano w ruch. Po moich policzkach płynęło co raz więcej słonych łez. Rozłożył moje nogi, usadawiając się między nimi, załkałem ze strachu. Minęło tyle czasu, od kiedy ostatni raz, ktoś mi to zrobił. Po tym, jak Flawian powstrzymał się od wzięcia mnie siłą, po jego wszystkich zapewnieniach, naprawdę uwierzyłem, że już nikt nigdy mi tego nie zrobi, że raz na zawsze, będę mógł zapomnieć o tym uczuciu, albo chociaż spróbować. Teraz już wiedziałem, że do tego nigdy nie dojdzie, że to już zawsze będzie za mną podążać niczym cień, nieważne dokąd pójdę i kim się stanę, gwałt będzie obecny w moim życiu i nie mogę się przed tym ochronić. Walery złapał mnie za nadgarstki i przyszpilił je nad moją głową, zaskomlałem z bólu, przez łzy, czując, jak złamanie zalewa mnie kolejną falą cierpienia. Męskość mężczyzny wdarła się do mojego wnętrza, a ja czułem, jakby rozrywała mnie od środka, w pamięci obudziły się wspomnienia wszystkich razy, kiedy ktoś już mi to robił i zalały mój umysł, potęgując każde negatywne uczucie: ból, obrzydzenie, strach, odrazę, żal. Wszystko. Wolną rękę zacisnął na moim gardle, utrudniając mi oddychanie, starałem się łapać powietrze, pomiędzy szlochem i skomleniem z bólu. Używałem całej silnej woli, by nie krzyczeć, choć ręka i moje wnętrze raz po raz zalewały mnie falami tortur. Czułem, jak po udach zaczyna spływać krew, była ciepła. To pobudziło księcia, stał się brutalniejszy, jego dłonie zacisnęły się jeszcze mocniej na moim ciele, zadając jeszcze więcej cierpienia i coraz bardziej utrudniając oddychanie, słyszałem, jak szepcze mi coś do ucha tym swoim obrzydliwym głosem, jednak nie chciałem wiedzieć co, robiłem wszystko by nie rozpoznać słów, doświadczyłem już wystarczająco dużego poniżenia. Marzyłem już tylko o tym, by to się wreszcie skończyło.

Koniec sceny.

Czułem, jak wypełnia mnie nasienie mężczyzny, a do gardła podeszła mi zjedzona wcześniej kolacja. Jednak to był już koniec, już po wszystkim. Zacząłem kaszleć, łapiąc wygłodniale powietrze, gdy tylko oprawca puścił moje gardło. Mężczyzna obrzucił mnie ostatnim, pełnym wyższości i pogardy spojrzeniem, po czym odtrącił mnie silnym kopnięciem. Moje ciało uderzyło o ścianę, zacisnąłem usta, powstrzymując wymioty i krew. Ułożyłem się na ziemi, prawa ręka stała się opuchnięta i sina, a złamanie kości stało się jeszcze bardziej widoczne, choć wciąż nie przebiły skóry. Bałem się szlochać, czy wydać jakikolwiek inny dźwięk, nie chciałem, by Walery zwrócił na mnie swoją uwagę. Jednak on zdawał się stracić mną jakiekolwiek zainteresowanie, poszedł się wykąpać i spać, nie obdarzając mnie już więcej nawet krótkim spojrzeniem. To nieco mnie pocieszało, dawało nadzieję, że już więcej mnie nie dotknie. Resztę nocy spędziłem, bezgłośnie płacząc i wpatrując się w okno, obserwując, jak niebo za nim powoli się zmienia, by w końcu zacząć stawać się coraz jaśniejsze. Na widok pierwszych różowych odcieni, moje serce zabiło szybciej i na chwilę zapomniałem o bólu. Z trudem, czując, jak ciało wzbrania się przed każdym ruchem, podniosłem się z ziemi i najciszej, jak tylko umiałem, opuściłem komnatę. Szedłem korytarzem, podpierając się o ściany, chód był bolesny, jednak powtarzałem sobie, że to już niedaleko, że nie mogę się teraz zatrzymać. Musiałem wrócić do komnaty Flawiana, tylko tam będę bezpieczny.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki} (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz