Wieczerza toczyła się w najlepsze, ludzie rozmawiali, śmiali się, pili wino i częstowali się przekąskami, gdyż główne dania wciąż nie zostały podane. Aldeman co jakiś czas przywoływał mnie do siebie, by móc pokazać mnie swoim znajomym, chwaląc przy tym to, jak szybko się uczę i jak duże postępy już zrobiłem, od czego moje policzki robiły się rumiane. Rozmówcy z zaciekawieniem przyglądali mi się i nie szczędzili pochwał i wyrazów uznania, wysłuchując komplementującego mnie mistrza. Okazało się, że są to naprawdę mili ludzie, którzy cieszyli się tym, że spędzają czas w zaufanym gronie, w którym nie musieli martwić się o maniery i etykietę, i mogli dać upust swojej ludzkiej, swobodnej naturze. Korzystając z tego, że rozmowa zmieniła temat, wymknąłem się z grupy i podszedłem do jednego z okien, by móc pooglądać widok za nim. Choć kolacja okazała się dużo milszym przeżyciem niż się spodziewałem, to mimo wszystko towarzystwo takiej ilości osób mnie męczyło.
- Carl – odwróciłem się, słysząc głos króla, do którego zdążyłem zapałać szczególną sympatią. Obok niego szła dwójka nastolatków, dziewczyna i chłopak. Oboje mieli włosy w kolorze ciemnego blondu i oczy podobne do oczu króla, szybko zrozumiałem, że jest to rodzeństwo, zapewne stanowiące następców króla. – Chciałbym przedstawić ci moje dzieci, jesteście w podobnym wieku, więc myślę, że uda wam się spędzić razem miło czas. To moja starsza córka Izabela i jej młodszy brat Gerard. Dzieci, to jest Carl, uczeń wujka Aldemana. Spróbujcie się trochę poznać – zachęcił, popychając potomków w moją stronę.
Król odszedł, zostawiając nas samych. W jednej chwili księżniczka zaczęła obrzucać mnie chłodnym spojrzeniem, jakby dokładnie mnie oceniając, nie wiedząc co zrobić, stałem w bezruchu, uśmiechając się łagodnie.
- To on? – słyszałem głębokie rozczarowanie w głosie dziewczyny. – Nie wygląda zbyt imponująco – prychnęła i odeszła bez słowa. Uśmiech zniknął z mojej twarzy. Czy zrobiłem coś nie tak?
- Nie przejmuj się nią – Gerard podszedł bliżej, obdarzając mnie ciepłym uśmiechem, tak charakterystycznym dla mężczyzn w tej rodzinie. – Jest rozkapryszona, nawet tata ma problemy, żeby sobie z nią poradzić.
Ulżyło mi, gdy usłyszałem te słowa i znów zacząłem się uśmiechać, czując, że do księcia będę pałał większą miłością niż do jego siostry. I choć początkowo trochę trudno było nam znaleźć wspólny temat, z powodu różnicy środowisk w jakich do tej pory żyliśmy, to w końcu doszliśmy do tego, że obaj uwielbiamy jazdę konną, którą ja właśnie regularnie opanowywałem, od kiedy dostałem od tresera koni, zajmującego się przygotowywaniem wierzchowców Watahy do służby, swoją klacz, jazda konna stała się jedną z moich ulubionych czynności. Gerard, jako ktoś, kogo uczono jeździć już od najmłodszych lat, zaczął udzielać mi wielu wskazówek, co prawda część z nich zdążył mi już podać Aldeman, jednak i tak byłem mu wdzięczny. Jedna ze służących podeszła do nas i zaproponowała wino, książę z chęcią przyjął jeden z kielichów, jednak ja zawahałem się. Nie piłem jeszcze alkoholu i nie byłem pewien czy powinienem, po dłuższej chwili uznałem, że będę miał jeszcze okazję, by się takowego trunku napić. Kilka razy podczas mojej rozmowy z księciem podszedł do nas Aldeman, pytając czy wszystko w porządku i czy niczego nie potrzebuję, odpowiedź zawsze brzmiała tak samo: że wszystko jest dobrze i że niczego nie chcę. Po jednej z takiej wymiany zdań zauważyłem, że Gerard patrzy na mnie jakimś dziwnym spojrzeniem. Zapytałem się go, czy coś się stało, a on tylko uśmiechnął się jeszcze cieplej.
- Wygląda na to, że doczekałem się nowego kuzyna – przechyliłem lekko głowę, nie rozumiejąc tych słów. – Nie mów mi, że tego nie widzisz. Wujek cię kocha – oznajmił, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
![](https://img.wattpad.com/cover/211240180-288-k251188.jpg)
CZYTASZ
Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki} (ZAKOŃCZONE)
FantasyChłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jednak minęły lata od kiedy ostatni raz je usłyszał i w końcu zatraciło się ono w jego pamięci. Teraz jego ojca nie było, a nawet jeśli by się...