Skuliłem się na ziemi, przyciągając rękę do piersi, czując jak ta pulsuje bólem, przebijającym się nawet przez wywary przeciwbólowe Gajusza. W jednej chwili zrobiło mi się również niedobrze i to naprawdę mocno, tak iż ledwo byłem w stanie zatrzymać wszystko w sobie. Jednak wiedziałem, że muszę się trzymać, nie mogłem się teraz temu poddać, nie w tej chwili. Tłum zaczął krzyczeć, ludzie rozpeichrzali się w poczuciu zagrożenia. Widziałem, że strażnicy, którzy zawsze kręcili się gdzieś w pobliżu, nie wiedzą co robić. Z jednej strony ktoś właśnie postrzelił z łuku ważnego gościa, jednak z drugiej ten gość przed chwilą był na prostej drodze do tego by pchnąć ich księcia mieczem. Nic dziwnego, że nie kwapili się by mu pomagać, czy stawać w jego obronie.
- Carl! – Flawian przypadł do mnie, podciągając mnie do siadu i układając w swoich objęciach, zaczynając oglądać moją rękę, a potem całą resztę mnie. – Nic ci nie jest? – zapytał, jednocześnie rozglądając się po placu od stronu, z której padł strzał, jednak ja wiedziałem, że nie znajdzie tam już strzelca. Ten zniknął w zamieszaniu, jeszcze przed tym jak strzała dosięgła celu.
- Tylko mi niedobrze... - odparłem w końcu cicho, przymykając oczy, by zapanować nad mdłościami. Słyszałem w uszach niespokojne bicie jego serca, gdy przyciskał mnie mocniej do siebie. Odetchnąłem głęboko, przełykając z powrotem wszystko to co chciało opuścić mój żołądek i spojrzałem Heliana, który jęcząc z bólu kulił się na bruku kilka kroków od nas. – Nie potrafił nawet przegrać z godnością – szepnąłem, zaciskając zdrową dłoń na koszuli mojego pana.
- Łajzy już tak mają – odparł Flawian głośniej, tak by mieć pewność, że lord usłyszy. Miradir, który w tym czasie znalazł się przy Helianie spojrzał na niego ostro. – Nie gap się, wyjątkowo nie mówię tego z myślą o tobie – dodał, zaczynając podnosić się z ziemi i ciągnąc mnie przy tym za sobą, choć jak zawsze robił to z delikatnością, uważając by nie zrobić mi krzywdy. W końcu pozostali również zaczęli się otrząsać i ku mojemu zdziwieniu Filion, nie zatrzymał się przy lordzie, mijając go i zbliżając się do nas. Widząc to mój pan odruchowo ustawił się tak, by mnie zasłonić, a jego dłoń znów spoczęła na rękojeści miecza, gotowa go dobyć.
- Nic wam nie jest? – zapytał, a ja słysząc w jego głosie dość szczerą nutę troski poczułem się dziwnie.
- Teraz cię to obchodzi? Daruj sobie, już za późno na troskę – warknął blondyn, zaciskając mocniej dłoń na broni. – Lepiej zrób coś, żeby tamten dupek się zamknął, niech nie robi teraz z siebie ofiary. Jestem przekonany że nie umiera – dodał.
- Wystarczy wyjąć strzałę i opatrzyć, nic mu nie będzie – mruknąłem zza jego pleców, jedną dłonią ciągle przytrzymując się jego koszuli, nie ufając swoim nogą, samemu zaczynając przesuwać wzrokiem po otoczeniu, jednak z dala od przypuszczalnej pozycji strzelca.
- Słyszałeś, zabierzcie go do Gajusza, niech przestanie jęczeć, potem podpisze co trzeba i wraca skąd przyjechał, tak jak było umówione.
- Ktoś strzelił do niego, trzeb znaleźć tę osobę, może być niebezpieczna... - zauważył starszy, na co mój pan prychnął pogardliwie.
- Bo uratowała Carla? Jak się znajdzie, to ogłoszę ją bohaterem narodowym.
- Flawian...
- Nie! Nie będziesz mi teraz wmawiał, że jesteśmy cokolwiek winni temu bachorowi. A już na pewno nie że ja jestem mu winien jakiekolwiek współczucie. Jakbyś nie zauważył, to mnie zaatakował, nie wiele brakowało, a pewnie leżelibyśmy teraz z Carlem tutaj z dziurami w brzuchach. Gdyby nie ta strzała, to sam Carl mógł tak skończyć. Ktokolwiek strzelał uratował go, jak usłyszę coś o tym że zaatakował lorda i powinien ponieść za to konsekwencję, to zabiję – oświadczył stanowczo, na co gdzieś z boku rozbrzmiał przyjemny dla ucha, lekko sztuczny śmiech. Znałem go. Barwę jego dźwięku, to jak drżało od niego powietrze.
![](https://img.wattpad.com/cover/211240180-288-k251188.jpg)
CZYTASZ
Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki} (ZAKOŃCZONE)
FantasiChłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jednak minęły lata od kiedy ostatni raz je usłyszał i w końcu zatraciło się ono w jego pamięci. Teraz jego ojca nie było, a nawet jeśli by się...