~105~

434 56 25
                                    

Po tych słowach w komnacie zapanowała grobowa cisza. Twarz króla wykrzywiła się w grymasie, jakby ten właśnie został znienacka uderzony w twarz, co podkreśliło podobieństwo rys jego i Filiona. Obserwujący całe zejście w milczeniu Carl, przez cały ten czas bał się choćby poruszyć, by przypadkiem nie przypomnieć królowi o swojej obecności, jednak w tej chwili zaczął się zastanawiać, czy nie powinien jednak się wtrącić i spróbować opanować nieco ukochanego.

Niemniej gdy patrzył na twarz blondyna, zawziętość, determinacje i niecodzienną dla młodzieńca ostrość, czuł, że i jemu lepiej będzie nie rzucać się w oczy. Nie dopóki kotłowanina tych wszystkich niewypowiadanych przez lata emocji jest głosem przewodnim w jego głowie.

Książe tymczasem powoli się wyprostował, zwiększając odległość między twarzą swoją i króla. Przeczesał włosy jedną dłonią, odgarniając je w tył, powoli wypuszczając przy tym powietrze, czując w środku jakąś pewną ulgę. Wiedział, że zrzucił z siebie ciężar gromadzony przez całe lata, który w ostatnich miesiącach rósł w zastraszającym tempie, jednak na reszcie udało mu się od niego uwolnić, przynajmniej w jakimś stopniu. I choć jego wnętrze nie uspokoiło się w pełni, to wyrzucenie tych wszystkich myśli i słów z siebie, przywróciło mu chociaż ułamek spokoju, pozwalając na tę chwilę jakoś się opanować.

Wpatrywał się w twarz mężczyzny naprzeciwko, widząc jak ten niechętnie przetrawia usłyszane zdanie i gdzieś wewnątrz siebie godzi się na to, iż ta rozmowa odbiegła już od pierwotnego tematu, bez możliwości powrotu do niego. W chwili gdy Flawian wypowiedział swoje ostatni słowa, zadecydował, iż w tym spotkaniu już nie będzie chodziło dłużej o politykę, czy rzeczy z nią związane. Jeśli ta dyskusja będzie miała się ciągnąć, to będzie dotyczyć ich. I to po raz pierwszy w historii.

Gdyby Flawian miał być zupełnie szczery sam ze sobą, musiałby przyznać, że nie wie co sam by wolał. Czy żeby ojciec w tej chwili uniósł się dumą, wstał i wyszedł, urażony, czy może jednak by podjął rozmowę o tym, na co od zawsze była narzucona kotara milczenia. Z jednej strony wiedział, że to może być ich ostatni dialog, a skoro tak, to chciał w końcu poznać odpowiedzi, dotyczące kwestii, które dręczą go od lat. Dowiedzieć się za co tak właściwie ojciec go nienawidzi. Czy rzeczywiście chodzi o śmierć matki? Jeśli tak, to czy naprawdę nie pojmował, iż on nie miał na to żadnego wpływu? Czy czuł tę nienawiść zawsze, czy pojawiła się ona dopiero później? Czy mógł w swoim życiu zrobić coś, by ojciec go pokochał? Tak wiele rzeczy, które nie dawały mu spokoju, tyle pytań, które musi zadać teraz, lub nie zrobi tego już nigdy. Tylko że zaraz obok tego wszystkiego w jego wnętrzu kłębiła się wątpliwość, czy aby na pewno chce poznać odpowiedzi.

W końcu tak długo jak nie usłyszy ich od ojca, mógł się łudzić, mieć nadzieję, iż to wszystko to jednak tylko jego wyobraźnia. Jedno wielkie nieporozumienie, a w rzeczywistości racje ma Kyoto, które całe życie uparcie powtarza mu, iż król go kocha. Chciałby się mylić, pragnął by to niewolnik miał racje, nawet zdając sobie sprawę jak naiwne to jest. Jednak czy można było go za to winić? Przecież koniec końców, był w tym wszystkim tylko dzieckiem, które chciało wierzyć, że ma swoje miejsce w sercu ojca. Chciał rodziny, tak jak każdy.

- Uważasz, że jestem dla ciebie złym ojcem? – głos króla również opuścił już gniew, który zastąpiło dogłębne poczucie zniewagi i niesprawiedliwego osądu. Władca powoli podniósł się z miejsca, nie mając zamiaru pozwalać, by syn patrzył na niego dłużej z góry.

- Nie. Nie uważam, że byłeś zły, tylko że wcale cię nie było. Nigdy – Flawian wpatrywał się prosto w oczy ojca, starając się jakoś odczytać, to co działo się w jego wnętrzu, jednak było to dla niego za trudne, zbyt słabo go znał, by rozwikłać to spojrzenie. – Kyoto był mi bardziej ojcem od ciebie. W przeciwieństwie do ciebie był przy mnie gdy go potrzebowałem, nie zawsze, ale chociaż się starał. To on mnie kochał i wychowywał, gdy ty nie miałeś dla mnie czasu... jeszcze próbował cię w tym wszystkim tłumaczyć, ale ty mu tego nie ułatwiałeś. Bo jak można wyjaśnić dziecku, że ojciec nie ma dla niego czasu, w chwili gdy to widzi, iż ten ma czas na wszystko inne, dla każdego z jego rodzeństwa, tylko nie dla niego – jego głos lekko drżał, niczym naprawdę delikatnie zahaczona i wprawiona w ruch struna. – Potrafiłem godzinami siedzieć pod twoim gabinetem, czekając aż z niego wyjdziesz, by żebrać o twoją uwagę, prosić o rozmowę, jakiekolwiek zainteresowanie, tylko po by słyszeć, że nie masz czasu i wracać do swojego pokoju, a potem patrzeć z balkonu jak bawisz się z Filionem czy Miradirem. Albo słuchać kolejnego dnia, jak dyskutują o bajce, którą opowiedziałeś im na dobranoc, gdy ja musiałem czatować, na to by życzyć ci dobrej nocy gdzieś na korytarzu, bo do mnie nigdy nie przychodziłeś... - to nie było łatwe. Nigdy nie przypuszczał, że będzie miał okazję, by wytknąć ojcu całą tę obojętność i nieobecność, jaką było naznaczone jego dzieciństwo. Tym bardziej nie sądził, że starczy mu odwagi i sił, by wykrztusić choć jedno słowo na ten temat. Czuł, że rozdrapuje w ten sposób rany, które naprawdę długi czas, próbował leczyć udawanym pogodzeniem się z losem i akceptacją. Jednak jeśli miał opuścić to miejsce, to chciał wiedzieć, czy będzie tu cokolwiek do czego mógłby chcieć kiedyś wrócić. – Chciałbym... chciałbym się chociaż dowiedzieć dlaczego?... Dlaczego... tak mnie nienawidzisz?

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki} (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz