~75~

588 66 5
                                    

Długo leżałem w jego objęciach, pozwalając na to by gładził moje włosy i plecy, szepcząc jak bardzo jest mu przykro z powodu tego wszystkiego. Gdy słuchałem jego pełnego współczucia głosu, miałem wrażenie, jakby naprawdę chciał tym sposobem wymazać całe zło, którego doświadczyłem. Chcąc pomóc mu się uspokoić, nalałem mu więcej wina, pozwalając by wypił jeszcze kilka kieliszków. Odnotowałem również w pamięci, by więcej nie opowiadać księciu o takich rzeczach, nie służyło to żadnemu z nas. Rozdrapywało moje rany, nawet jeśli z częścią z nich sobie radziłem, w jego wnętrzu wywoływało zbyt wiele żalu i troski, choć nie mógł już nic zrobić. Trzeba było po prostu zaakceptować fakt, iż to już się wydarzyło, zostawiło blizny, które zostaną ze mną na zawsze i żyć dalej, starając się by było to dobre życie. Pogładziłem jego policzek i zamieniłem kieliszek w jego dłoni na filiżankę z gorącą herbatą, uśmiechając się do niego łagodnie, samemu siadając naprzeciwko niego, pomiędzy jego nogami, tak by móc na niego wygodnie patrzeć. Mój uśmiech poszerzył się, gdy ten bojąc się bym nie zmarzł naciągnął na moje plecy kołdrę.

- Jak możesz mówić o tym tak spokojnie? – zapytał w końcu cicho, upijając łyk herbaty i patrząc prosto w moje oczy.

- Jeszcze niedawno bym nie mógł – przyznałem, wiedząc że na początku mojego pobytu tutaj, wspomnienie tamtego koszmaru rozbiło by mnie, nie umiałbym o tym mówić, na pewno nie z takim spokojem. Rozsypałbym się na samą myśl o tamtych chwilach. – Jednak, gdy nauczyłem się już że przy tobie jestem bezpieczny... że ty nigdy nie zrobisz mi nic takiego... W końcu zrozumiałem, że to wszystko, nieważne jak bolesne i koszmarne, jest już tylko wspomnieniem. Bo ty nie jesteś taki jak oni, nie zrobisz mi czegoś takiego, nie musze się już dłużej bać. Przynajmniej powtarzam to sobie, gdy to wszystko próbuje wypełznąć z mojej głowy i znów mną zawładnąć... Choć sam wiesz że z różnym skutkiem – zauważyłem cicho, wiedząc że choć na co dzień już dobrze sobie radziłem, to wciąż zdarzały się chwilę gdy wszystko wracało, a ja kuliłem się w kącie pokoju, przerażony, tracący kontakt z rzeczywistością.

- I tak jestem pod wrażeniem tego jak sobie z tym wszystkim radzisz, jesteś niezwykle silny – odparł, nachylając się w moją stronę i gładząc mój policzek. Jednak ja pokręciłem głową. Nie uważałem bym był silny, starałem się po prostu przetrwać i zaznać jeszcze trochę szczęścia. – I nigdy cię tak nie skrzywdzę, wiem że nie zawsze byłem dla ciebie dobry, pewnie jeszcze nie raz cię zawiodę... ale nigdy nie skrzywdzę w taki sposób – zapewniłem go, iż wiem o tym, przytulając policzek do jego dłoni. – Miałeś do mnie jakieś pytanie – dodał, przeczesując powoli moje włosy, wiedząc, że lubię gdy to robi. Właściwie lubiłem każdy rodzaj jego dotyku, tak długo jak ten był czuły. – A ja wypiłem już dość wina – wymruczał z uśmiechem, rozbawiając mnie delikatnie.

- Kyoto przyszedł do mnie dzisiaj, gdy ćwiczyłem. Przyszedł bo myślał, że robimy to razem, opowiedział mi historię o tym, że podobno kiedyś byłeś świetnym szermierzem, ale to porzuciłeś. Nikomu nie powiedziałeś dlaczego... Czy to prawda? – zapytałem łagodnie, a słysząc jak ten wzdycha doszedłem do wniosku, że chyba jednak nie wypił dostatecznie dużo wina.

Poprawił poduszkę, opierając ją o zagłówek łóżka i opadając na nią. Od razu zaznaczyłem, że nie musi o tym mówić, ani teraz, ani nigdy, jeśli nie będzie miał na to ochoty. Uśmiechnął się na to słabo, wyciągając do mnie dłoń, widząc to, podałem mu swoją, pozwalając by splótł nasze palce.

- To głupia historia – oznajmił zmęczonym głosem. – Bardzo głupia... Ale tak podobno kiedyś byłem w tym dobry, tak wszyscy mówili i jakiś czas nawet sam tak o sobie myślałem. Krótki czas, gdy wierzyłem, że jestem w czymś dobry, lepszy od braci... może nawet na tyle dobry by zaimponować ojcu i... sam wiesz – słuchałem go, obserwując jak smutno się uśmiecha, gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki} (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz