22. Król i książę

378 29 12
                                    

***

- Jak minęła ci pierwsza noc w moim domu? - zagadnęła Lairiel, podchodząc do stojącego na jednym z balkonów Filiego.

- Jak to w królestwie elfów. - wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem - Muszę chyba siłą zmusić wujka, żeby podziękował twojemu ojcu za gościnę. Chociaż... w dużej mierze to twoja zasługa, księżniczko. - mrugnął do niej jednym okiem.

Elfka uśmiechnęła się do niego i oparła się o szeroką, drewnianą barierkę, po czym wyjrzała na las, którego część było z tego miejsca widać. Nie przypominał ani trochę swojego wyglądu, gdy ostatnim razem go widziała...

- Las umiera. - powiedziała cichym głosem, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w gęstwinę przed nimi - Czuję to w sercu. Ciemność wkrada się w każdy zakątek, zatruwając go.

- Nie wygląda aż tak źle... - zauważył niepewnie krasnolud - Niektóre drzewa są jak nowe.

- To magia Leśnych Elfów. - odparła - A tak dokładniej, to mojego ojca. Ta puszcza była naszym domem od tysięcy lat i wiem, że tata nie odda jej tak łatwo. Będzie uzdrawiał las, dopóki starczy mu sił, by stać na nogach.

- A ty? - uniósł brew - Jako córka króla też posiadasz taką magię?

- Jakąś tam posiadam... - skrzywiła się - Ale jestem tak młoda, że jej użycie daje znikomy efekt. Nie mam jeszcze siły doświadczenia, jak mój ojciec. - wyjaśniła, po czym zastanowiła się chwilę - Pokażę ci, co potrafię.

Lairiel wgramoliła się na barierkę od balkonu i wyciągnęła rękę do pobliskiej gałęzi. Jej celem było pęknięcie, do którego brakowało jej jeszcze jakichś dwóch cali... Fili, widząc, że elfka wyciąga się jeszcze bardziej w stronę drzewa, złapał ją za talię, próbując przytrzymać ciężar jej ciała po swojej stronie.

- Jeszcze troszeczkę... - mruknęła, próbując dosięgnąć palcami gałązkę

- Lairiel, to chyba zły pomysł... - ostrzegł Fili.

- Lairiel, co ty robisz?! - za ich plecami rozległ się głos Thranduila.

Elfka z zaskoczenia zachwiała się i poczuła, jak przechyla się na złą stronę barierki. Książę zareagował jednak szybkim refleksem, chwytając ją mocno za nadgarstek, a drugą ręką podtrzymując w talii. Lairiel zawisła połowicznie w powietrzu, a połowicznie siedząc na barierce.

- Mam cię. - odetchnął Fili i pociągnął ją z powrotem w bezpieczne miejsce.

- Dzięki... - mruknęła, zaczesując kosmyk włosów za ucho.

- Przysięgam, Lairiel, że kiedyś przy tobie zejdę na zawał! - jej ojciec zbliżył się do nich groźnym krokiem - Wytłumaczysz mi, co miałaś w głowie, przymierzając się do skoku z balkonu?

- Chciałam pokazać Filiemu troszkę magii elfów... - wymamrotała - Pytał o las.

Thranduil przeniósł swój wzrok na krasnoluda, mrużąc oczy.

- Gdybym wiedział, do czego to doprowadzi, to bym nie pytał. - zastrzegł szybko tamten.

- Nie rób z nas jakichś wróżek, Lairiel. - elf przeniósł spojrzenie na córkę - Magię zostaw czarodziejom, a nam uzdrawianie, które uczymy się wykorzystywać na roślinach.

Księżniczka wzruszyła jeszcze ramionami z nikłym uśmiechem, zbytnio nie wiedząc, co powiedzieć, po czym zapanowała chwila niezręcznej ciszy. Lairiel skrzyżowała wzrok z ojcem i kiwnęła krótko głową w kierunku krasnoludzkiego księcia.

- W każdym razie... - odchrząknął król - Lairiel, idź poszukaj swojego brata. Marudził, że nie ma z kim trenować na sztylety.

Dziewczyna szybko skinęła głową i, posyłając Filiemu pokrzepiający uśmiech i mrugnięcie okiem, zostawiła ich samych.  

Zrozumieć miłośćWhere stories live. Discover now