7. O wewnętrznych uczuciach i innych czarodziejach

394 30 5
                                    

Fili siedział z bratem na nocnej straży i rozmawiał z nim przyciszonym głosem. Po wysłuchaniu historii Balina kompania wróciła do snu, by zregenerować siły, a bracia pozostali na jawie, obserwując obozowisko. Ogień przed nimi co chwilę trzaskał w górę garstką świecących iskier, które na parę sekund idealnie wpasowywały się w nocne niebo i zajmował miejsce wśród srebrzystych gwiazd.

Kiedy już minęło nieco czasu od początku ich warty, oboje poczuli dosięgające ich zmęczenie, co oznaczało, że zbliża się zmiana straży z którymś z towarzyszy. 

Fili obrócił lekko głowę, by przyjrzeć się znajomej mu przyczynie ciężaru na lewym ramieniu. Widząc spokojną, pogrążoną w głębokim śnie twarz elfki, poczuł, że mimowolnie zaczyna się uśmiechać. Wyglądała tak... promieniście? Uroczo? Może nawet trochę magicznie? Jak mała, ale pięknie świecąca gwiazdka wśród wielu innych, jednak na swój sposób znacznie się od nich różniąca. Jej zrelaksowane rysy twarzy co chwilę rozjaśniały się w blasku delikatnych płomieni ogniska, a swobodnie rozłożone blond włosy leżały spokojnie, nieporuszone przez nawet najmniejszy podmuch wiatru.

To nie był pierwszy raz, gdy na widok dziewczyny czuł przyjemne trzepotanie w piersi. Oczywiście, miał za sobą już kilka relacji damsko - męskich, które pomimo swojego uroku nie przetrwały długo. Czy z Lairiel było tak samo? A może tym razem jednak było to coś więcej?

Nie mówiła mu wiele o sobie. Był z tego powodu nieco rozczarowany, gdyż chciał dowiedzieć się o swojej towarzyszce jak najwięcej. Jak to powiedziała mu jakiś czas temu: "Podobno cierpliwość jest cechą królów". Tak, czas to jedno z najlepszych lekarstw na pewne problemy, czy niepewności, jakie spotykamy na swojej drodze. Trzeba jej było czasu.

Mimo tajemniczej natury elfki, coś go do niej przyciągało - skryta głęboko w jego sercu nadzieja, która zakiełkowała tam po cichutku i z każdą ich rozmową zdawała się rosnąć. Chciał ujrzeć tę rzecz, która w Lairiel nie dawała mu spokoju. Coś, co skrywała głęboko w środku.

Chociaż z drugiej strony... znali się bardzo krótko. Na przykład w porównaniu do długości życia Lairiel, było to nic. Czy po tak krótkim czasie od pierwszego spotkania mógł sam sobie szczerze powiedzieć, że jest dla niego kimś ważnym?

Że to jest ta jedyna prawdziwa w życiu... miłość...?

***

- Wydajesz się dzisiaj jakaś przygaszona. - zauważył Fili, podjeżdżając do Lairiel, gdy od pobudki odezwała się zaledwie paroma słowami - Wszystko w porządku?

- Orkowie przywołują mi na myśl złe wspomnienia. - odparła cichym głosem - To wszystko.

Zawahała się na moment.

- Moja mama zginęła w Gundabadzie, gdy moi ludzie prowadzili wojnę z orkami. Dziadek poległ w bitwie Ostatniego Sojuszu. - wyjaśniła.

- Och... - książę nieco się zmieszał - Nie chciałem, żebyś źle się poczuła...

- W porządku. - posłała mu wyrozumiały uśmiech - Nie mówię dużo o sobie, więc nie obwiniaj się o błędy spowodowane brakiem wiedzy na mój temat.

Kiwnął głową, nie wiedząc za bardzo, co teraz powiedzieć. Słowa jednak nie były konieczne, bo oboje czuli, że doskonale się rozumieją.

- Mówiłeś, że mieszkasz w Górach Błękitnych. - odezwała się po paru minutach ciszy, zmieniając również temat - Widziałeś kiedyś morze przy zachodnich brzegach Śródziemia?

- Parę razy. - potwierdził ruchem głowy - Może ze trzy, cztery.

- Chyba jestem zazdrosna. - uśmiechnęła się półgębkiem - Nigdy tam nie byłam.

Zrozumieć miłośćWhere stories live. Discover now