Nadzieja

94 5 4
                                    

Następnego dnia...
Obudziłam się wyspana co świadczyło, że miałam spokojną noc mimo, że nie wzięłam leków. Może świadomość, że Wera chce w końcu mojej pomocy sprawiła, że nie myślałam o niczym innym. Może dlatego, że była obok, tuliła mnie mocno i czułam zwyczajnie szczęście. Mniejsza o to w sumie, najważniejsze, że w ogóle się nie kręciłam oraz nie miałam koszmarów.
Gdy się przeciągnęłam i rozejrzałam dookoła siebie spostrzegłam, że mojej ukochanej nie ma obok. W głowie już miałam to, że uciekła kolejny raz od nas. Nie umiałam myśleć inaczej niż tak, że znowu stchórzyła i okłamała. Tak bardzo się tego bałam, a najwidoczniej ponownie do tego doszło. Wzdychając i nie mając siły psychicznej by wstać odwróciłam się na lewy bok. Skuliłam nogi pod siebie po czym zaczęłam patrzeć tępo w jeden punkt. Zwątpiłam zwyczajnie w to, że ona może poszła do toalety albo robi śniadanie. Czułam pustkę w sercu oraz nagłe zimno na ciele. Miałam wrażenie, że znowu ucieka ze mnie życie i nie mogę nic z tym zrobić. Ponieważ jedyne źródło mojego tlenu gdzieś się ulotniło.
- Hej księżniczko. Śpij jeszcze? - usłyszałam za sobą
Nie odpowiedziałam, bo byłam przekonana, że mam jakieś przesłyszenia. Przecież już wiele razy moja wyobraźnia mnie okłamywała. Czasem nawet myślałam by udać się z tym do jakiegoś terapeuty, ale nie chciałam. Chociaż w ten sposób mogłam mieć Were przy sobie. Miałam wrażenie, że jest obok choć była gdzieś daleko. Wtedy robiło mi się lepiej gdy widziałam ją poprzez projekcje mojego umysłu.
Po chwili poczułam silne ramię, które objęło mnie w tali. Obróciłam się na drugi bok i ujrzałam swoją narzeczoną. Kobieta uśmiechnęła się ciepło do mnie po czym ucałowała mój nos.
- Co taka przygaszona? - zapytała cicho
- Myślałam, że znowu nas zostawiłaś
- Nie, coś ty. Wstałam wcześniej i przygotowałam nam śniadanie - powiedziała głaskając mnie po głowie
- Przepraszam, że tak pomyślałam po prostu... boję się znowu cię stracić
- Nic się nie stało, rozumiem. Chodź, bo zaraz ostygnie jedzonko
Wstała, a ja zaraz z nią i udałyśmy się do salonu. Przy stole siedziała już nasza córka, która pałaszowała omleta. Od razu poczułam spory głód na widok jak i zapach jedzenia. Usiadłam koło córki, a Wera podsunęła mi talerz z moją porcją.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się łapiąc za sztućce
- Proszę. Starczą ci dwa? - spytała siadając na przeciw w fotelu
- Żartujesz? Jeden to za dużo
- Nie zaszkodzą ci. Taka drobniutka jesteś, że wiatr może cię porwać
- Tak łatwo się nie dam - zaśmiałam się
- W to nie wątpie - puściła mi oczko
- Smacznego - odezwała się Natala
- Dziękujemy kochanie - odpowiedziałam z pełną buzią
- Dzięki mała. Jak zjadłaś to proszę wynieś talerz do zlewu
- Dobrze mamo
Córka wstała od stołu i wyniosła po sobie naczynia. Ja wraz z narzeczoną jedliśmy w ciszy. Widać było, że obie jesteśmy wygłodniałe. Ja mam głoda przez to, że biorę dość silne leki uspokajające oraz nasenne, ale czemu Wera taka głodna? Przez swoją pracę? Nie na pewno nie, przecież ma teraz więcej wolnego. Albo tak dużo jada na codzień, a ja nie miałam okazji się o tym przekonać. Jeszcze pięć lat temu jadała o wiele mniej, a wręcz w ogóle. Cóż może nadrabia to teraz?
Natalia wepchnęła się na kolana Weroniki na co tak mruknęła coś pod nosem. Najwidoczniej nie bardzo lubi gdy jej się przerywa jedzenie. Nasza córka obróciła się do niej twarzą i wtulia w nią. Ukochana objęła ją ramieniem na co szeroko się uśmiechnęłam. Długo marzyłam o tym by zaczęła okazywać małej jak i mnie uczucia. Chyba moje modlitwy zostały wysłuchane.
Dokończyłam śniadanie i o dziwo zjadłam oby dwa omlety. Faktycznie przydało mi się spore oraz pyszne śniadanie. Wstałam z kanapy, wzięłam swoje naczynia i zaniosłam do kuchni. Pozazdrościłam Natalce, podeszłam do nich, usiadłam na poręczy fotela i objęłam swoją narzeczoną. Akurat zakończyła posiłek, więc także mnie przytulia.
- Moje kruszynki
- Twoje mamo - powiedziała radośnie
- Tylko twoje - dodałam z uśmiechem
- Cieszę się. Zbierajcie się zabieram was na zwiedzanie miasta
- Super! - ucieszyła się Natalka
Mała od razu poleciała do swojego pokoju by tam przebrać się z piżamy w coś do wyjścia. Ja jeszcze cieszyłam się chwilą i tuliłam moją narzeczoną. Kobieta wciągnęła mnie na kolana po czym ucałowała mój nos i się uśmiechnęła szeroko. Oparła czoło o moje, a ja położyłam dłoń na jej policzku. Czułam jak serce bije mi szybciej oraz większe ciepło mojego ciała. Mimo, że tylko patrzymy sobie w oczy i oddychamy wspólnie to chciałabym, aby ta chwila trwała wiecznie. Mogłabym siedzieć tak godzinami odczuwając tylko jej zmysły na swoim ciele.
- Oo, ale słodko - skomentowała nasza córka
- Dzięki - odpowiedziała dalej patrząc na mnie
- To idziemy?
- Tak tylko pójdę się przebrać
- Mamo to idź
Wera musnęła moje usta swoimi po czym puściła z objęć. Westchnęłam najciszej jak potrafiłam i poszłam zmienić ubranie. Czułam jak moje policzki płoną choć nic takiego się nie stało. Uśmiech z twarzy mi nie schodził, a serce wciąż biło szybszym tempem. Przebrałam się w pierwsze lepsze ciuchy by już nie przeciągać czekania i wyszłam z pokoju.
- Pięknie wyglądasz mój buraczku
- Em dzięki - zasłoniłam twarz dłońmi
- Ej nie chowaj tego. To dodaje ci  wdzięku - skomentowała całując czubek mojej głowy
- Idziemy już? - wtrąciła się Natala
- Tak

***
Wera zabrała nas do parku Milenijnego. Jest tutaj duża rzeźba na kształt fasoli, która tak naprawdę przedstawia rtęć. Srebna Cloud Gate robi tutaj furorę. Gdy podeszliśmy bliżej dojrzałam swoje własne krzywę odbicie. Teraz wiem dlaczego ludzie robią sobie przy tym zdjęcie. Zabawna fotka to będzie fajna pamiątka z tego miejsca. Zrobiłam też nam parę fotek i poszliśmy dalej. Park jest w dość nowoczesnym stylu. Dość dość duży i znajduje się tutaj wiele atrakcji. Naprzeciwko fasolki stała fontanna Crown Fountain, która przestawiła jakby dwa budynki. Na każdym z nich było czyjeś zdjęcie i to ponoć jakiegoś mieszkańca miasta. Z praktycznie z ich ust leciała woda jak wodospad. Ciekawy pomysł na unowocześnienie zwykłej fontanny.
Narzeczona też pokazała nam muszle koncertową AT&T, w której grali koncerty lokalni muzycy. Chwilę postaliśmy przed sceną i słuchaliśmy występu. Powiem szczerze, że całkiem ładnie śpiewała jakaś nastolatka. Przypomina trochę mnie sprzed lat, bo widać, że taka nieśmiała jak ja. Zauważyłam jak Werka przygląda się facetowi, który gra na gitarze. Palce jej lewej dłoni zaczęły chodzić w powierztu zmieniając akordy. To dla mnie znak, że zatęskniła za tym i będę musiała sprezentować jej ten instrument. Miałam wrażenie, że ukochana zaraz tam wbiegnie i zabierze muzykowi gitarę tylko po to by samej na niej zagrać. Była jakby w transie kołysząc się lekko na boki.
Po krótkim koncercie poszliśmy zobaczyć most BP Bridge, który wyglądał jak wąż. Piękne widoki z niego mieliśmy, a na końcu było lodowisko, ale niestety zamknięte. Obejrzeliśmy architekturę miasta i zeszliśmy z węża.
Na koniec udaliśmy nad jezioro Michigan, bo i tak mieliśmy blisko. Weszliśmy od razu na molo Navy Pier, z którego idealnie widać wybrzeże. Wera usiadła na ławce i podziwiała widoki. Natalia zaś  obserwowała z zaciekawieniem wielki diabelski młyn. Ja stałam pomiędzy nimi i zastanawiałam się do której dołączyć. Wtulenie się w bok ukochanej bardzo mnie kusiło, ale musiałam mieć także córkę na oku. Przez te pięć lat opieki nad nią nauczyłam się, że jako mama muszę mieć oczy dookoła głowy. Nie mogę pozwolić by przez moją nie uwagę coś jej się stało.
- Mamo, pójdziemy tam? - zapytała pokazując na olbrzymie koło
- Mam lęk wysokości. Zapytaj drugą mamę
- Mamo! - krzyknęła na nią, ale Wera się nie odwróciła
- Kochanie? - zawołałam
- Co się stało? - spytała zerkając na nas
- Pójdziesz z małą na młyn?
- A ty nie idziesz? - spojrzała na mnie zdziwiona
- Nie. Boję się
- Chodź, będzie fajnie. Świetne widoki są z samej góry. Zresztą przy mnie będziesz bezpieczna
- No nie wiem. To spory lęk i lepiej mi nie robić terapii szokowej
- Twoja strata - wzruszyła ramionami
- Może jak będzie coś mniejszego
- Spoko. Chodź młoda idziemy - wstała i podeszła do Natalii
- Uważajcie na siebie tam
- Wiem. Siedź tu, my za niedługo wrócimy
- Dobrze
Dziewczyny udały się w stronę młynu, a ja usiadłam na ławce. Obserwowałam spokojny zbiornik wody i napawała się słońcem. Wydaje mi się, że to wszystko idzie w dobrą stronę. Wera zajęła się w końcu nami i nie ucieka gdy chcemy się zbliżyć. Może w końcu do niej dotarło, że ją kochamy i z nami będzie miała lepiej? Albo zwyczajnie dla świętego spokoju to zrobiła? Bądź domyśla się, że wiem o jej pracy i próbuje mnie jakoś udobruchać przed kłótnia?
Eh sama nie wiem co o tym myśleć, bo to wszystko takie pokręcone. W mojej głowie roi się tysiące teorii z przeważeniem tych złych. Za dużo w życiu przeszłam by zwyczajnie pozwolić na to co się dzieję i nie rozkminiać. Wolę być ostrożna oraz próbować dojść do jakiś wniosków. Mam nadzieję, że w tym wypadku moje przeczucie się myli i ukochana po prostu daje nam szansę.
_______________________________________

Kolorowo i milutko czyż nie?
Jak myślicie co jest powodem takiej zmiany? Przeczucia Eweliny są słuszne czy zbędne?

Jestem suką kochanie [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz