Weronika...
Chciałam dobrze, a jak zwykle wyszło źle. Miałam ochotę zrobić narzeczonej dobrze, a tu nagle ona zaczęła panikować. Okey przesadziłam z naciskiem na nią i nie załatwiłam jej leków to fakt. Jednak mogła ostrzec, że źle się czuję albo powiedzieć, że woli narazie nie zbliżać się. Niestety nie była łaskawa mnie tym oświecić i wyszła nie miła atmosfera.
Teraz leżę, gapie się w sufit, a ona śpi wtulona w moją rękę. Trochę zajęło nim całkowicie się uspokoiła. Długo cała się trzęsła oraz płakała jakby stało coś poważnego. Chyba naprawdę wtedy doszło do jakieś katastrofy. Chciałabym znać szczegóły tego wydarzenia i wiedzieć co za frajer próbował to zrobić. Na pewno się zemszczę na tym szmaciarzu. Nie popuszczę mu tak łatwo. Sprawie by czuł się tak samo jak tego dnia Ewelina.
A teraz przede wszystkim muszę jej załatwić jakoś te leki. Nie mam pojęcia w ogóle ile czasu będzie chciała tu jeszcze być. Też nie wiem czy uda mi się ścigać tabsy oraz ile potrwa sprowadzenie ich do Stanów. Coś wymyślę na pewno, przecież ja umiem wszystko załatwić. Przez te lata tutaj poznałam masę ludzi i się z nimi zakolegowałam. Dzięki czemu mogę mieć wszystko na kiedy chcę.
Znajomości są zawsze potrzebne tylko nie w danej chwili.
Ziewnęłam czując już spore zmęczenie. Spojrzałam na godzinę w telefonie, która wskazywała trzecią w nocy. Odłożyłam urządzenie, obróciłam się na bok, przytuliłam do narzeczonej po czym zamknęłam oczy. Czas na sen i regenerację przed działaniem popołudniowym.Parę godzin później...
Poczułam ciepło na moim policzku przez co się uśmiechnęłam. Po chwili uczucie to się powtórzyło. Otworzyłam niechętnie oczy i zauważyłam, że Ewelina jest dość blisko mnie. Kobieta całowała moją twarz próbując chyba przez to obudzić.
- No już starczy - wymamrotałam
- Jeszcze parę, proszę
- Aż tak ci smakują moje policzki?
- Nie,ale teraz chcę twoich ust
- No dobrze
Narzeczona przysunęła się jeszcze bardziej po czym złączyła nasze wargi w czułym pocałunku. Oddawałam każdą pieszczotę, a ta z zadowoleniem mruczała. Jej miękkie oraz słodkie usteczka muskały moje tak delikatnie niczym puch. Odczuwałam jej strach i niepewność dlatego całowałam ją również ostrożnie. Już nie jest taka napalona jak gdy kochałyśmy się tego dnia co przyszła do mnie, a ja byłam wypita. Teraz boi się jakiegokolwiek innego dotyku niż przytulas. Mam wrażenie, że zaraz zacznie krzyczeć albo się trząść choć nic takiego nie robię.
Przerwałam czynność po czym ją czule objęłam. Kobieta wtulia twarz w moją szyję i westchnęła jakby z ulgą.
- Nie bój się. Jestem przy tobie i nic ci nie grozi - powiedziałam głaskając ją po głowie
- Wiem. Dziękuję skarbie
- Nie ma za co kruszynko - pocałowałam ją w czoło
- Jest. Zawsze mogłaś zignorować mój strach i robić swoje
- Nigdy bym cię nie skrzywdziła
- Za to cię kocham. Jesteś moim aniołem
Uśmiechnęłam się po czym ucałowałam czubek jej głowy. Jest strasznie urocza aż idzie się rozpłynąć przy niej. Nie wiem jak mogłam dawać radę przez te lata bez tej kobiety? Udawałam, że jest okey przy Justynie i, że już nic nie czuję do narzeczonej. Wmawiałam sobie, że nie potrzebuje już mojej rodziny i odrzucałam wszelkie myśli o nich.
Prawda była inna, zawsze taka będzie, bo ja kocham Eweline i jestem przy niej lepszym człowiekiem. Cieszę się z jej obecności oraz, że Natalka jest szczęśliwa przy nas.
Teraz muszę tylko tą dwójkę dbać, a będzie dobrze. Przede wszystkim też muszę chodzić na treningi oraz do pracy. Nie mogę więcej sobie pozwalać na tyle wolnego. Wydaje mi się, że wczorajszy nacisk na ukochaną był swego rodzaju atakiem. Czyli czas zająć się robotą by nie dopuścić do pełnej furii.
- Ewelinko podaj mi nazwy leków, które zażywasz. Pójdę zaraz je załatwić
- Nie trzeba skarbie. Za jakieś pięć dni chcę wracać do Polski
- Wytrzymasz? - spojrzałam na nią z troską
- Dam radę jeśli nie będziesz na mnie naciskać jak tej nocy
- Nie będę. Przepraszam cię za to. Po prostu chciałam zrobić ci przyjemność i też miałam chcice
- Rozumiem. To moja wina, że nie wzięłam nowej paczki. Nie przewidziałam, że przedłuży nam się pobyt, a powinnam być w nie zaopatrzona - westchnęła
- Hej dziubku przecież to nie twoja wina. Nie mogłaś przewidzieć, że na mnie wpadniesz i zostaniesz na dłużej
- No wiem, ale zawsze mogła wyniknąć inna sytuacja i też byśmy musiały zostać
- Nie zadręczaj się tym teraz. Kupię ci meliske i postaram się dbać o twój stan psychiczny - pocałowałam ją w czubek głowy
- Dziękuję kochanie - wtulia się we mnie mocniej
- Drobiazg. Idę kupić tą herbatkę i jeszcze zajrzę do roboty
- Nie możesz jutro iść do pracy?
- Skarbie i tak miałam sporo wolnego teraz trzeba iść popracować trochę
- No dobrze, ale uważaj na siebie. Będziemy czekać z utęsknieniem
- Spokojnie, wrócę cała
- Mam nadzieję
- Nie martw się.
- Spróbuję
- Puść mnie, bo muszę iść. Im szybciej wyjdę i to załatwię tym szybciej wrócę
Puściła mnie i się odsunęła bez słowa. Widać było, że jest smutna oraz, że najchętniej nie puszczałaby mnie z objęć. Aż poczułam ukłucie w sercu na ten widok. Niestety coś za coś i muszę ją zostawić samą z dzieckiem na parę godzin.
Szybko się ubrałam po czym wyszłam do domu. Skierowałam się do dobrze znanego miejsca. Postanowiłam pobiec truchtem by sprawdzić jak moja kondycja. Biegłam głównie na palcach, bo tak jest wygodniej. Oddychałam oczywiście nosem by mniej się męczyć. Nie przyspieszałam ani też nie zwalniałam tempa. Po paru metrach poczułam małe zakwasy. Trzeba będzie wdrążyć w codzienność poranne rozciąganie i bieganie. Nie mogę sobie pozwolić na bóle mięśni ani na problemy psychiczne. Teraz muszę dbać o moje kobiety, o pracę i o nasze wspólne dobro.
Właśnie wbiegłam do budynku po czym skierowałam się do sali, w której ćwiczę. Mam nadzieję, że dzisiaj Jack jest tutaj i nie będę musiała go szukać. Wiem, że on uwielbia ćwiczyć, ale też zdarza mu się zabalować.
Weszłam do sali i zaczęłam się rozglądać. Nikogo nie było, nawet żaden z worków treningowych się nie ruszał. Czyli jednak będę musiała przejść się po innych pomieszczeniach.
- O cześć Wera. Dobrze, że jesteś - odezwał się trener
- Siemka. A co stęskniłeś się? - zaśmiałam się
- Pewnie. Jednak nie o mnie chodzi - powiedział wchodząc do sali
- A o kogo? Jakiegoś rywala?
- Nie. Ktoś zostawił dla ciebie liścik
- Kto? - zdziwiłam się
- Sama zobacz
Wyjął z bluzy złożoną na pół kartkę po czym mi ją podał. Wzięłam od niego papier po czym go otworzyłam. Zaciekawiona jak i zdumiona zaczęłam czytać. Jednak z każdym przeczytanym słowem moja radość gasła. Narastał we mnie smutek oraz złość. Czułam jak do moich oczu napływają łzy, a serce przyspiesza. Kiedy już zakończyłam czytanie spojrzałam na Jacka.
- To nie jest prawda. Nie może być. Powiedz, że to żart
- Chciałbym - poklepał mnie po ramieniu
- Czyli...
- Tak. Jest w Northwestern Memorial Hospital
- Cholera jasna. To przecież ostry dyżur
- Niestety. Nie wiem w jakim jest teraz stanie. Prawdopodobnie...
- Nie kończ. Muszę iść się przewietrzyć
- Nie rób nic głupiego
- Postaram się
Wybiegłam z sali, a później na dwór. Pełna adrenaliny wpadłam do monopolowego i kupiłam sobie dwie whisky. Wyszłam po czym poszłam w odosobione miejsce. Na szczęście nie było daleko, bo tuż za rogiem "sali gimnastycznej". Jest tutaj mały opuszczony garaż i ja zawsze siedzę na jego dachu gdy mam problem. Teraz nadszedł czas by znowu się tam wdrapać.
Będąc już w samotni od razu odkręciłam butelkę z alkoholem po czym wzięłam duży łyk.
Czuję się bardzo winna i przygnębiona. Wiadomość, którą przeczytałam bardzo mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się, że coś takiego nastąpi. Jednak myliłam się, że ujdzie mi płazem i będziemy wszystkie szczęśliwe.
Mam ochotę upić się do nieprzytomności i zapaść pod ziemię.
_______________________________________Hejka!
Jak myślicie co Wera przeczytała w tej wiadomości? Dlaczego czuje się winna i czym jest powód jej natychmiastowego załamania?
CZYTASZ
Jestem suką kochanie [Zakończone]
Historia CortaDruga część "Ona wszystko zmieni" Jeśli nie czytałaś/eś pierwszej części to wróć się do niej, aby wszystko zrozumieć 😜 Co się wydarzy gdy po latach rozłąki narzeczone się spotkają? Czy Weronika dopuści do siebie ukochaną oraz córkę czy będzie uciek...