-Skłamałem- zaczął Dick, a ja oparłam się głową o ramię Garfielda, słuchając co ma do powiedzenia. -Żebyście nie odeszli z tego miejsca, i ode mnie- kontynuował. -Ciebie też okłamałem- spojrzał na mnie, A serce zabiło mi mocniej. -Powiedziałem, że Jericho nie żył, kiedy dotarłem do kościoła, tak nie było. Żył. Zginął ratując mnie przed ojcem. Przepraszam, zasługiwaliście na więcej- skończył i spojrzał na każdego z osobna. Złość buzowała w moich żyłach, podeszłam do mężczyzny i spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
-Taylor ja...- uderzyłam go w szczękę, aż jego głowa przekrzywiła się prawo. I jak gdyby nigdy nic wróciłam na miejsce.
-Zakłamana kupa gówna- Podsumował Hank, A Dawn złapała mężczyznę za ramię, uspokajając go.
-Ile półprawd nam wcisnąłeś- zapytała kobieta, a ja mocniej ścisnęłam ramię zielonowłosego.
-Wy przynajmniej znaliście półprawdy- powiedziała smutno Rachel.
-Mój brat zginął przez ciebie. Odchodzę- Rose wstała i wyszła z pomieszczenia.
-Idę z nią- Jason wstał. -Przepraszam Tay- powiedział, a ja kiwnęłam głową w geście zrozumienia.
-Ja też odchodzę- Donna wstała z miejsca.
-Idę z Donną- Rachel niepewnie spojrzała na mnie.
-Uważaj na siebie- wyszeptałam i przytuliłam dziewczynę, która po chwili wyszła za kobietą.
-Dzwoń- Hank i Dawn położyli mi ręce na ramionach, a ja kiwnęłam głową.
-Trzymaj się- Kory pocałowała mnie w policzek i pośpiesznie wyszła z budynku. Ze łzami w oczach podeszłam do brata i spojrzałam w jego brązowe oczy. Po chwili bez słowa, szybko opuściłam pomieszczenie.
-Stary spieprzyłeś- westchnął Gary i poszedł za mną
-Przesuń się- uśmiechnął się Garfield, kiedy znalazł mnie płaczącą w wannie. Chłopak usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. -Poradzimy sobie- szepnął i pocałował mnie w czubek głowy.
---
-Nie rozumiem dlaczego odchodzisz- powiedział Gary w stronę Dicka, a ja włożyłam do ust kolejną łyżkę lodów pistacjowych.
-Spierdoliłem sprawę- założył torbę na ramię.
-Ta i to bardzo- powiedziałam z pełną buzią, a zielonowłosy zgromił mnie wzrokiem.
-Przeprosiłeś, co jeszcze możesz zrobić?- nie przestawał go przekonywać.
-Tutaj nic- westchnął i spojrzał na nas.
-To co my mamy zrobić?- dopytywał.
-Broń wieży, w sali technicznej masz instrukcje. Zaglądaj do golasa codziennie - poinstruował go. -Jak się obudzi, dzwoń do Brusa- wskazał na mnie palcem, a ja wywróciłam oczami.
-Do zobaczenia- powiedział zielonowłosy i przytulił Dicka. Mężczyzna spojrzał na mnie wyczekująco, a ja wystawiłam mu tylko środkowy palec, wracając do jedzenia lodów.
-Garfield powiedz mi- zaczęłam, kiedy Dick wyszedł. -Byłeś, kiedyś na imprezie?- spojrzałam na niego z cwanym uśmiechem, a chłopak pokręcił głową.
---
Ubrałam się w czerwoną, satynową sukienkę na ramiączkach, która sięgała mi do połowy ud i do tego zrobiłam mocny makijaż, podkreślając go czerwoną szminką, a na nogi założyłam czarne sandałki na słupku. Wyszłam na korytarz poprawiając ramiączko, które zaczęło mi opadać i przed wyjściem zobaczyłam chłopaka, który ubrany był w czarne jeansy i białą koszulę, a włosy miał ulizane.
-Wow- powiedział, kiedy mnie zobaczył, a ja uśmiechnęłam się słodko.
-Idziemy?- zapytał.
-Jeszcze tylko- podeszłam do niego i roztrzepałam jego zielone włosy i odpięłam dwa guziki w jego koszuli. -Idealnie- zachichotałam, kiedy zobaczyłam czerwone policzki chłopaka. Dzięki butom byłam prawie jego wzrostu. Złapałam Garfielda pod ramię i wyszliśmy z wieży.
-Nie wiem czy to dobry pomysł- powiedział zdenerwowany, kiedy staliśmy w kolejce do klubu.
-Daj spokój, będzie fajnie- uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową ochroniarzowi, który bardzo dobrze mnie znał.
---
Około drugiej w nocy opuściliśmy klub i na piechotę wracaliśmy w stronę domu. Zaśmiałam się, kiedy chłopak lekko zataczał się pod wpływem wypitego alkoholu. Z nas dwojga to ja miałam mocniejszą głowę i to ja prowadziłam chłopaka. Lekko zmęczona oparłam go o jedną z pobliskich ścian i odetchnęłam. Zielonowłosy przymknął oczy i zaczerpnął świeżego powietrza, łapiąc się za czoło. Po chwili pod wpływem alkoholu przyparł mnie do ściany i pocałował w usta. Jego jedna ręka wylądowała na mojej talii, a druga na policzku. Zachichotałam lekko i odwzajemniłam pocałunek, wiedząc że zielonowłosy i tak nie będzie tego pamiętał. Po chwili złapałam go znowu pod ramię i zaprowadziłam do windy, lekko się kołysząc. Kiedy staliśmy w windzie Garfield zaczął całować mnie w szyję, na co zaśmiałam się lekko pod wpływem łaskotania. Westchnęłam ciężko, kiedy udało mi się położyć chłopaka do jego łóżka. Zdjęłam mu buty i bluzkę, zostawiając go w samych spodniach. Za to ja poszłam do łazienki wziąć prysznic i zmyć makijaż. Ubrałam piżamę, która składała się z majtek i koszulki zielonowłosego.
-Dobranoc- pocałowałam chłopaka w czoło i już chciałam wyjść z pokoju.
-Zostaniesz ze mną?- wymamrotał i otworzył leniwie oczy, patrząc na mnie błagalnie. Uśmiechnęłam się słodko na tą prośbę, a chłopak zrobił mi miejsce na łóżku. Kiedy się położyłam zielonowłosy wtulił się w mój brzuch, a ja zaczęłam bawić się jego włosami dopóki nie usnął.
---
Obudziłam się przed chłopakiem, który nadal leżał na moim brzuchu. Z nudów zaczęłam robić zielonowłosemu warkoczyki. Po piętnastu minutach usłyszałam zmęczony jęk Gara. Chłopak pisnął i szybko wstał z łóżka, kiedy zobaczył, że leżę obok niego.
- Czy my?- zaczął spanikowany.
-Oczywiście, że nie. Nie byłeś w stanie- zaśmiałam się z reakcji chłopaka.
-Ale łeb mnie boli- skrzywił się i złapała za zielone włosy.
-Chodź, dam Ci coś na ból- wstałam, A chłopak szybko odwrócił się, zauważając że jestem w jego koszulce i majtkach. Wywróciłam oczami i weszłam do kuchni, otworzyłam odpowiednią szafkę. -Trzymaj- rzuciłam w jego stronę białą buteleczką z tabletkami.
-Dzięki- mruknął, nagle z jego kieszeni zaczął wydobywać się alarm. Skrzywiłam lekko głowę i patrzyłam jak chłopak wyjął z kieszeni telefon.
-Dziennik Gara. Czas gwiezdny: dwudziesty pierwszy czerwca. Operacja ocalić Tytanów. Dzień alfa- zaczął dyktować do telefonu.
-Co to ma być?- zapytałam ze śmiechem, a zielonowłosy zatrzymał nagrywanie.
-Mój sposób na całą tą sytuacje- oburzony założył ręce na piersi, powstrzymując uśmieszek. -A jaki jest twój?- zapytał.
-Najebanie się- uśmiechnęłam się cwanie, wyjmując z szafki butelkę wina.
-O nie nie. Nie tym razem księżniczko. Nie będzie żadnego picia, bo masz mi pomóc- zwinnie wyrwał mi butelkę i zaczął robić jakiś sok, nie zwracając uwagi na moją oburzoną minę. Za pomocą mocy przyciągnęłam butelkę i nim Garfield zdążył zareagować wybiegłam na korytarz, a za mną chłopak.
CZYTASZ
Polaris ■ Titans
Fiksi Penggemar■,,-To twój wybór Rachel, nie ważne co wybierzesz, zawszę będę z tobą,,■ ■,,-Taylor wystarczy, już dość odebrałaś jej bólu, zrobisz sobie krzywdę-[...] -Zostaw mnie!- krzyknęłam zapłakana[...],,■ ■,,-A i ja jestem za żeby Płomyczek jechała- [...] -J...