Rozdział 18

332 27 7
                                    

Jedną ręką mocno trzymałam się liny, która zaczepiła się między pozostałościami po szybie a drugą, złapałam Todda za nadgarstek. Dłoń piekła mnie od szorstkiej liny i coraz bardziej brakowało mi sił.

-Razem nas nie utrzyma- powiedział Jason, kiedy zobaczył moją twarz pełną wysiłku i napięte mięśnie, które coraz bardziej mnie bolały.

-Co ty gadasz Jason, utrzyma- wystękałam i ponownie lekko zjechała mi dłoń. Silny wiatr nie pomagał, a łzy ograniczały moje pole widzenia.

-Taylor, przepraszam za wszystko- powiedział ze łzami w oczach Todd i wyszarpnął nadgarstek z mojego uścisku.

-Jason, nie!- krzyknęłam zrozpaczona i patrzyłam, jak ciało chłopaka bezwładnie leci w dół. Poczułam lekkie szarpnięcia, które oznaczały, że ktoś zaczął mnie wciągać do góry. Kiedy znalazłam się już na podłodze, Dick mocno mnie przytulił, a mnie ogarnął histeryczny szloch. Mężczyzna objął mnie mocno i pocałował w czubek głowy.

-Jason, on- mówiłam roztrzęsionym głosem i mocniej wtuliłam się w Dicka.

-Wiem- powiedział i pomógł mi wstać.   - Chodź, reszta czeka na zewnątrz- powiedział łagodnie i razem wyszliśmy z wieżowca.

-Jason!- krzyknęłam, kiedy zobaczyłam chłopaka, stojącego obok jakiegoś mężczyzny.  -Myślałam, że nie żyjesz- powiedziałam i wtuliłam się w niego, a on pogłaskał mnie po włosach.

-Ała, a to za co?- zapytał skołowany i złapał się za zaczerwieniony policzek.

-Za to, że mogłeś umrzeć dupku- powiedziałam i ponownie się w niego wtuliłam, nagle rozległy się dwa strzały. Jason zasłonił mnie swoim ciałem, a mężczyzna, który uratował Todda, upadł na ziemie.

-Jason?!- krzyknął Dick, który przybiegł razem z Kory -Co się stało?- zapytał, patrząc na postrzelonego mężczyznę.

-Ten gościu mnie ocalił- powiedział zdenerwowany.

---

Obudziłam się nagle, kiedy przyśniło mi się, że razem z Toddem spadam z tego wieżowca, ale nikt nas nie ratuje. Uspokoiłam oddech i usiadłam na swoim łóżku, podeszłam do lustra i spojrzałam na swoją twarz. Wpatrywałam się intensywnie w mój lekko spuchnięty i za siniaczony policzek. Przejechałam delikatnie dłonią po nim, ale na mojej twarzy szybko pojawił się grymas bólu. Westchnęłam głośno i skierowałam swoje kroki do pokoju Jasona, by sprawdzić, jak się czuje. Zapukałam cicho i weszłam, zamykając za sobą drzwi. Bez słowa stanęłam obok chłopaka i wpatrywałam się razem z nim w krajobraz za oknem.

-Jak zamykam oczy, ciągle widzę, jak spadam- wyszeptał Todd, nadal patrząc przed siebie -Spadam i spadam, tak bez końca- spojrzałam na niego, a po policzku chłopaka spłynęła łza. Nic nie powiedziałam, tylko wtuliłam się w Jasona, a łzy zaczęły, płynąc mi z oczu. Chłopak rozpłakał się bardziej i położył czoło na czubku mojej głowy.

-Pamiętaj, zawsze możesz ze mną pogadać- powiedziałam, łapiąc go za oba policzki i pociągnęłam nosem. Spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się delikatnie, otarłam jego mokre policzki, a chłopak odwzajemnił uśmiech.

-Pójdę zrobić nam gorącą czekoladę- zaproponowałam ze smutnym uśmiechem. Oderwałam się od chłopaka i wyszłam z pokoju, ruszając w stronę kuchni. Nuciłam cicho jakąś melodię i wyjęłam z szafki mini pianki i wsypała kilka do napojów. Wzięłam dwa kubki i ruszyłam w stronę pokoju Jasona.

-Sorry, że wam przerywam- powiedziałam głośno, widząc całujących się Wilson i Todda. Szybko się od siebie oderwali, a ja wywróciłam oczami. Położyłam na stoliku nasze napoje, a dziewczyna zaczęła szperać po pokoju Jasona. -Już wam nie przeszkadzam- powiedziałam z sarkazmem, wzięłam swój napój i wyszłam z pokoju chłopaka.

Polaris ■ TitansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz