~1~

10.6K 177 32
                                    

-No dawaj zabij go! Czy to aż takie trudne?.- zapytał mężczyzna zniecierpliwiony czekaniem.

Dziewczyna, powstrzymywała łzy, celując w bezbronnego bruneta na przeciwko.

-Avada kedavra -wypowiedziała ledwie słyszalnie, a bezwładne ciało mężczyzny o zielonych oczach spadło z piętra budynku.

- I czy to było aż takie trudne?-zapytał, podchodząc bliżej blondynki.

-Nie wierzę, zabiłaś go ...

Sophia odwróciła się w stronę chłopaka, który stał kilka metrów za nią.

-Dobrze wiesz co zrobił-usprawiedliwiała się dziewczyna.-Po za tym, to był zwykły nic nie warty mugol.

-Wiesz, że zawsze byłem po twojej stronie ale to już przesada-kontynuował chłopak.

-Marcel o czym ty mówisz? Co ty zamierzasz zrobić?-spytała łamiący się głosem.

- Kocham cię, ale chyba będzie lepiej dla na nas obojga jeśli się rozstaniemy.- stwierdził chłopak.

-Oh proszę was, wszyscy wiemy, że nawet przez łzawą historyjkę moja siostrzenica nie zmieni strony.- stwierdził z kpiną w głosie blondwłosy mężczyzna.

-Nie wybrałam żadnej strony! Chce pomścić rodziców dlaczego żaden z was tego nie rozumie?-zapytała dziewczyna szlochając.

-Po tym wszystkim co zrobił ci twój ojciec dalej chcesz go pomścić?-chłopak spojrzał na nią z pogardą w oczach.

-Avada kedavra-usłyszeli za sobą głos.

Brunet opadł na podłogę, a za jego martwym ciałem stał jeden z popleczników jej wuja.

~•~

-Sophia wstawaj!

Usłyszałam wołanie swojej ciotki z dołu.

Caroline stała jej się na prawdę bliska, od kąd jej rodzice umarli.

Stało się to tak niespodziewanie. Pomimo tego dziewczyna nie tęskniła za nimi. Nie miała za kim.

Blondynka z ogromnym trudem zwlekła się z łóżka i podeszła do szafy. Wyjęła z niej czarny golf i jeansy po czym weszła do łazienki.

Po kilku minutach wyszła z niej już ubrana i pomalowana. Zeszła na dół na śniadanie i usiadła do stołu z siostrą swojego zmarłego ojca Caroline, mężem Newtem Scamanderem i ich bliźniakami Jonem i Joshem.

-Jak jest w Hogwarcie? - zapytała podczas posiłku Sophia.

-Jest piękny i ogromny ale na pewno się odnajdziesz.-odpowiedział jej Newt, który już od rana tryskał energią.

Blondynka jedynie pokiwała głową na znak zrozumienia, powracając do bezsensowanego grzebanie w talerzu.

-Fajnie masz że już możesz chodzić do szkoły-stwierdził Jon, zabierając bratu miskę z owocami z przed nosa.

Josh mruknął niezadowolony, upijając z kubka łyk herbaty.

Kobieta pokręciła głową wyraźnie rozbawiony ich zachowaniem.

-Jeszcze zdążycie nachodzić się do szkoły. Jestem pewna, że już na drugim roku będziecie narzekać, że wam się nie chce.-rzekła, wkładając widelec z kawałkiem naleśnika do ust.

Gdy Sophia skończyła jeść posiłek, oznajmiła, że idzie po kufer po czym odstąpiła od stołu. Wspięła się na górę po swoje rzeczy, a gdy już wszystko wzięła zeszła ze wszystkim na dół, gdzie wszyscy czekali już na nią przed drzwiami.

I promise to change | Tom Marvolo Riddle | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz