Był koniec lipca, sam środek upragnionych wakacji, temperatury na zewnątrz osiągały wartości horyzontalne, barcelońskie lotnisko notowało rekordowe frekwencje pod względem obsłużonych pasażerów, w radiu królował przebój Camilii Cabello, którego tak nienawidziłaś, a ja pamiętałem ten dzień ze wszystkimi szczegółami zupełnie jakby wydarzył się wczoraj. Płakałaś, a ja razem z tobą, bo nie chcąc stać na drodze do spełniania twoich największych marzeń wciąż nie potrafiłem zrozumieć dlaczego właśnie wtedy zdecydowałaś się postawić na jedną kartę wszystko to, co budowaliśmy wspólnie przez całe dwa lata. Mówiłaś, że wrócisz zanim zdążę zatęsknić, ale jednocześnie oboje dobrze wiedzieliśmy, że nie będę potrafił powstrzymać łez widząc jak wraz ze swoją różową walizką znikasz za rogiem, kierując się do odpowiedniej bramki. Zniknęłaś z mojego życia - razem z tobą zniknęła również ta część mnie, którą lubiłem najbardziej. Minuty zamieniały się w godziny wypełnione poczuciem bezradności, godziny zlewały się w dni, te zaś w długie miesiące, które uświadomiły mi, że gloryfikując nasze niezdrowe współuzależnienie aurą romantyzmu nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo zatraciłem się w tobie. Słodki zapach twoich ulubionych perfum na stałe wdarł mi się do mózgu, ulubiona piosenka wciąż była dźwiękiem mojego dzwonka, a ja sam nie wyobrażałem sobie poranka bez szklanki zielonej herbaty. Odeszłaś, ale zostawiłaś po sobie wspomnienia, z którymi musiałem mierzyć się każdego dnia. A teraz wróciłaś jako zupełnie obca osoba, by po czterech latach przypomnieć mi, że byłaś moim ulubionym powitaniem oraz najcięższym pożegnaniem, a ja nadal nie potrafiłem przyznać przed sobą, że wciąż pragnę tej samej, starej miłości. ®️transkrypcja, 2023
18 parts