- A co z twoim szefem?
- Szefem? Nie mam szefa. Sama prowadzę ten biznes.
Ale dlaczego nazywasz bibliotekę biznesem...?
- Rozumiem... A zatrudniasz kogoś jeszcze?
- Nie, nie! Jak już mówiłam, sama prowadzę ten biznes.- powiedziała, jakby całkowicie dumna z siebie.
No to wiele wyjaśnia...
- A nie zastanawiałaś się może nad zatrudnieniem... sekretarki? Mogłaby trzymać porządek w papierach i może... sprzątać od czasu do czasu?- nigdy nie umiałaś wytykać ludziom ich błędów bezpośrednio, dlatego i tym razem ograniczyłaś się do lekkiej aluzji.
- Chciałam...- powiedziała smutno i już wiedziałaś, co teraz nastąpi.- Wiesz, prawda jest taka, że ludzie za mną nie przepadają. Już od czasów, kiedy byłam dzieckiem...
Flashback... Ten świat co raz bardziej przypomina mi anime...
- ... rówieśnicy mnie nie lubili. Zawsze byłam niezdarna i coś psułam. Dlatego wszyscy się ze mnie nabijali i wyzywali mnie od najgorszych.- pociągnęła nosem.- Jednak zawsze miałam kochającego dziadka, który się mną opiekował, gdy straciłam rodziców...- znowu pociągnęła nosem, przez co zaczęłaś się obawiać, że zaraz wybuchnie płaczem.- Moja mama umarła przy porodzie, a tata podczas egzaminu na łowcę...
- Zaraz, twój tata umarł podczas egzaminu na łowcę?- dziwiło i zainteresowało cię to jednocześnie.
- Tak... Na trzecim etapie. To była jego czwarta próba i miał potem dać już sobie spokój. Faktycznie była to jego ostatnia...- zapłakała się.
No świetnie...
Wstałaś i bez słowa wyjaśnienia poszłaś do lady, gdzie wcześniej stały chusteczki. Chwyciłaś cały karton i podałaś je Carmellii siadając na swoje miejsce. Czekałaś, aż się trochę uspokoi i popijałaś herbatę.
- Dziękuję ci, Sali, dobra z ciebie koleżanka.- wysmarkała się, trąbiąc przy tym nosem.
Zjadłabym jeszcze kanapkę...
- Mówiłaś coś o swoim dziadku...- chciałaś jak najszybciej przejść tą ścieżką cierpienia i wysłuchać jej do końca, by móc już dać nogę.
- Ach tak, - zmieliła chusteczkę w dłoni i położyła ją obok siebie na stół.- To dziadek się mną opiekował, kiedy zostałam sama. Od lat prowadził tutaj księgarnię, a kiedy jego stan zdrowia się pogorszył, zmarł przepisując ją mnie tak, jak cały swój majątek... Nigdy nie byłam dobra w rachunkowości, więc zmieniłam księgarnię na bibliotekę, żeby było mi łatwiej się nią zająć.
- To w jaki sposób konkretnie zarabiasz na prowadzeniu biblioteki, jeśli mogę zapytać?
- Nie zarabiam...- przyznała, rozglądając się na boki.
Jakim cudem, ta ameba jeszcze żyje...?
- Pozwól mi się jeszcze zapytać, w jaki sposób się utrzymujesz, skoro nie zarabiasz żadnych pieniędzy?
- Wiesz... Spadek dziadka był całkiem duży... Mogłoby się z niego utrzymać całe pokolenie, więc jestem ustawiona. Trochę głupio mi o tym mówić, sama nic nie osiągnęłam, a mam takie dobre życie...
- Rozumiem.- westchnęłaś i dopiłaś swój napój.- Dalej nie powiedziałaś mi, dlaczego nie masz sekretarki, albo chociaż jakiejś pomocy, skoro prowadzenie działalności w pojedynkę ci nie wychodzi?
- Zatrudniałam ludzi już parę razy, ale wszyscy rezygnowali po miesiącu mówiąc, że nie mają już na mnie siły...
Dlaczego mnie to nie dziwi?
CZYTASZ
Welcome To Isekai《hunter x hunter》
FanfictionKto z nas nigdy nie marzył o tym, by znaleźć się w świecie ukochanego anime? Ty marzyłaś. Ale bądźmy realni, to przecież niemożliwe! Ale gdyby jednak, udało ci się znaleźć w takim świecie, z całą wiedzą wyniesioną z anime, to co byś zrobiła? Jak byś...