.5.

457 32 11
                                    

Dzisiaj jest dzień tej fatalnej imprezy, nie mam już w ogóle ochoty na nią iść. Przecież jako wróżbita Maciej jestem pewny, że Frank będzie znów się na mnie wyżywał pomomo, że nigdy mu nic nie zrobiłem. No dobra raz go Rick zamroził ale to było konieczne bo debil chciał mnie pociąć tylko dlatego, że dla niego jestem śmieciem. Ta pizda nie rozumie, że jak ktoś jest biedniejszy to nie jest wcale bezwartościowym kawałkiem gówna. Westchnąłem cierpięntniczo, chyba powiem Summer, że rezygnuje z tego wyjścia. Już zbierałem się w sobie by do niej wyjść gdy ktoś wszedł do mojego pokoju.

-Hej słyszałem, że wybieracie się na domówkę do Franka-dziadek patrzył na mnie w progu z uśmiechem.-Jak ten gówniarzy znów na ciebie napadnie strzel mu tym między oczy i będziesz już od niego wolny. Nie, nie powiem ci jak to działa musisz sam to odkryć ale polecam potem od razu spierdalać-super, dzięki, na pewno tego nie użyję.-No i muszę cię jeszcze zabezpieczyć byś nie skończył tak jak wcześniej-mówiąc to rzucił mi paczkę prezerwatyw. Rick na serio? Po co mi to? Po pierwsze nawet nikt mnie nie chce a jak by chciał to aktualnie jestem wpatrzony jedynie w ciebie jak w obrazek.

-Rick... zdajesz sobie sprawę, że i tak tego nie wykorzystam?

-Nie bądź taki pewny. Może teraz nie ale w przyszłości zawsze się przydadzą.-Gdy skończył mówić wyszedł z pokoju a ja znów zostałem sam ze swoimi myślami. Podjąłem decyzję a Rick bardzo mi w tym pomógł, idę do Franka. Ale tylko po to by się najebać do nieprzytomności i wrócić po południu jutro do domu.

***

-Jeszcze minutka!

Czekałem na jebaną Summer od 15 minut a ta wciąż tylko krzyczy "jeszcze minutka" jak zacięta płyta. Kobiety potrafią być naprawdę irytujące, zaczynają przygotowania tak wcześnie a i tak zawsze się spóźniają. Czasami próbuję sobie wyobrazić co one takiego tam robią, wiecie tak dokładnie, jak wygląda cały proces przemiany poczwary w motyla. Ale chuj zawsze się poddaję bo wiem, że moje domysły są bardzo dalekie od prawdy. Mówię sobie poraz 5 w ciągu tych 15 minut, że jeszcze ta jebana minuta i pierdołe wszystko, nie idę. Ale i tak grzecznie czekam w salonie na kanapie na moją głupią siostrę.

-Możemy już iść-powiedziała Summer a gdy spojrzałem na nią, praktycznie jej nie rozpoznałem. Wyglądała naprawdę zajebiście, opłacało się czekać na tą poczwarę bo teraz jak mnie wszyscy zobaczą z nią to będę rozpoznany jako brat najlepszej dupy na tej imprezie.

-Wow naprawdę świetnie wyglądasz. Jestem wdzięczny, że w końcu możemy stąd iść bo miałem wrażenie, że utknę na tej sofie do konca swojego marnego żywota.-Powiedzialem to z uśmiechem nie mając pretensji do niej. Rozumiem, że zależy jej na zrobieniu dobrego wrażenia na Franku. Niezbyt mi się podoba, że na takim skończonym debilu bo zasługuje ona na naprawdę dobrego faceta ale cóż, nie mam co na to zaradzić.

-Nie przesadzaj i ruszaj te twoje zastane cztery litery-roześmialismy się i ruszyliśmy na tą jebaną domówkę. Nie było to bardzo daleko ale i tak zadzwoniliśmy wcześniej po znajomą Summer by nas podwiozła bo również była zaproszona na imprezę. Siostra była naprawdę wniebowzięta gdy Frank od razu zostawił jakąś laskę na rzecz przywitania jej. Pomyślałem, że w przyszłości to ona będzie tą która zostanie porzucona przez tego drania. Ale nie próbując jej powtrzymywać poszedłem się pokręcić po domu. Nie wiem kiedy i jak w mojej dłoni znalazł się czerwony kubek z alkoholem, który może nie był najsmaczniejszym napojem jaki piłem ale powodował śmieszne wrażenie, że wszystko się kręci jak na karuzeli. Rozmawiałem z wieloma ludźmi nie zapamiętując nawet ich twarzy i imion. Gdy kołysanie było nie do wytrzymania i musiałem odsapnąć by nie zwymiotować przysiadłem na werandzie z widokiem na duży, cudownie w nocy oswietlony ogród. Niedaleko mnie na przytulnej kanapce, siedział niewiele starszy odemnie, białowłosy chłopak.

-Hej jak się czujesz?-zagadał do mnie przysówajac  się nieznacznie do mnie.

-Dobrze. Dlaczego pytasz?

-Weszłeś tutaj tak chwiejnie, że zastanawiałem się czy nie będziesz potrzebował pomocy jak się zaraz wywalisz-roześmiał się a ja zrobiłem się czerwony na twarzy. Nie podobało mi się gdy ktoś się ze mnie śmiał a tym bardziej z rzeczy na którą aktualnie nie miałem wpływu. Co miałem zaradzić na mój chwiejny korowód? Po prostu obijałem się od ścian i mebli przystając co chwilę by się nie wywrócić i mi się udało a on jeszcze to wyśmiewa.

-Kim właściwie jesteś?-Zapytałem naprawdę zainteresowany kim może być ten tajemniczy chłopak. Nigdy wcześniej go nie widziałem.

-Może cię to zdziwi ale starszym bratem Franka-szczęka mi opadła. FRANK MA BRATA!?

Chciała bym wam już tej nocy lub poranka albo w ogóle popołudnia to zależy kiedy czytacie, życzyć szczęśliwego nowego roku oby udało wam się tym razem spełnić postanowienia i wszelkie marzenia. Oby ten rok był naprawdę udany a nie powtórką z 2020 tylko w jeszcze gorszej odsłonie.

It's OK(Rick x Morty) IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz